Czy o matkach nigdy nie mówi się źle? Nie rozlicza z win zaniedbania i obojętności? Tak uważa Paweł Sito, dziennikarz, który w reakcji na tragedię Kamila z Częstochowy w swoim poście na Facebooku nie szczędzi matkom ostrych słów. Czy ma rację?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Śmierć skatowanego przez ojczyma Kamilka wstrząsnęła nami na wielu płaszczyznach. Trudno jest pomieścić ogrom cierpienia, którego chłopiec doznał ze strony partnera swojej matki, ale też obojętność tej kobiety, która nie stanęła w obronie syna i przyzwalała na znęcanie się nad nim. W głowach nam się nie mieści, że nie zareagowali mieszkający z oprawcami i ich ofiarą inni dorośli: ciocia Kamila, jego wujek. Kolejny też raz zadajemy retoryczne pytanie: Gdzie byli sąsiedzi?
Dostaje się biologicznemu ojcu (dlaczego nie reagował wcześniej?) i przyrodniej siostrze chłopca (dlaczego sama nie interweniowała, kiedy widziała ślady przemocy na ciele chłopca?). Nie mniej ważne jest też pytanie o państwo: dlaczego zawiódł system? Sąd, MOPS, szkoła?
Zrozumieć niezrozumiałe
Potrzebujemy znaleźć winnych, wskazać ich palcami. To być może mogłoby pomóc nam w zrozumieniu tragedii, która dotknęła Kamila, odsunąć od siebie myśl, że sami również moglibyśmy w chwili próby zawieść. Nie zareagować wystarczająco szybko, skutecznie. Nie zauważyć, przymknąć oko. Wszyscy potrzebujemy zrozumieć, jak to możliwe, że w człowieku jest tyle zła, by potraktować tak dziecko, ale też tyle zła, by na to traktowanie pozwalać.
Takiej skali zła, jakiej doświadczył ośmiolatek z Częstochowy, nie sposób jest jednak zrozumieć. Radzimy sobie z tym, jak umiemy. Część z nas unika informacji o tym dramacie, nie z obojętności, a z potrzeby zaopiekowania się swoimi emocjami. Żeby się nie rozpaść, żeby mieć siłę dla własnych dzieci i troski o ich dobrostan. Część z nas przeczytała i usłyszała zbyt wiele szczegółów. Ci wrażliwsi nie potrafią tego unieść. Znam kobiety, matki, które nie mogą przestać o tym myśleć. Nie sypiają. Siedzą w nocy przy łóżkach swoich dzieci i płaczą. Wysoko wrażliwi nie potrafią wyłączyć myśli o tym, co spotkało Kamilka.
A co z matkami?
Ale matki, no właśnie… "A CO Z MATKAMI?" – pyta w poście na Facebooku dziennikarz Paweł Sito. Co z matkami, których dzieci "napierdalane są regularnie przez mężów, konkubentów" – precyzuje [pisownia wszystkich cytatów oryginalna - przyp.red.].
Sito nie przebiera w słowach. Zakłada, że na 500 tys. domów, w których stosuje się fizyczną przemoc wobec dzieci, w około 100 tys. kobieta nie reaguje, bo boi się, że kat uderzy też ją. "(...) Czyli malec może być katowany a ty współczujesz ale przynajmniej bez siniaków?" - pyta dziennikarz w emocjach.
"Kim jesteś zimna suko że patrzysz sobie na to i gówno z tym robisz?" – kontynuuje.
Mocne.
O matkach tylko dobrze?
Dziennikarz zauważa, że jesteśmy wychowani w kulturze, w której nie wolno źle mówić o matkach. Rzeczywiście, kulturowo matka w Polsce jest świętością. Matka-Polka, poświęcająca się dla dobra dziecka i rodziny na ołtarzu macierzyństwa, jest Matką Boską. Możemy między nimi postawić znak równości.
W komentarzach pod postem Sity nie brakuje jednak głosów, że jest wprost przeciwnie, że matki obwinia się o wszystko, że wiesza się na nich psy. "POWAZNIE? A nie żyjemy przypadkiem w kulturze gdzie pod każdym artykułem o tym, że coś złego stało się dziecku pada nieśmiertelne A GDZIE BYLA MATKA??? Nie ojciec, tylko matka. (...) Nie wiem skąd to przekonanie o kulturze, w której na matkę 'nie można powiedzieć złego slowa'. Większego absurdu dawno nie słyszałam" – czytamy w jednym z nich.
"Na wielu matkach wiesza się SŁUSZNIE psy. Nie odkryłeś Ameryki za to napisałeś bzdurę, że rzekomo mówienie źle o matkach to temat tabu. Otóż nie. To nasz sport narodowy" – zauważa inna internautka.
Sito wyjaśnia, że chodzi mu o przełamanie tabu, zgodnie z którym nie rozlicza się żon i konkubin przemocowców z milczenia i braku reakcji. "No więc korzystają sobie z tej osłony i udają kury, że nic się nie stało, nie dzieje" – zauważa dziennikarz. I dalej: "MATKI SĄ WINNE! I mam gdzieś, że dla kogoś przekroczyłem tabu. Jeśl nie Twoja to się po prostu ciesz i ją bardzo kochaj. Ale są też inne. i niestety mają dzieci" – pisze w emocjonalnym poście.
Bierność wyrasta z przemocy
"(...) masz pełne prawo mówić co myślisz, natomiast ja, jako psycholog, staram się podkreślić, że nie ma czarno-biało; są matki kurwy, ale są też kobiety z takimi traumami transgeneracyjnymi, że w głowie się to nie mieści; zresztą większość tych, które oskarżasz to prawdopodobnie takie właśnie osoby" – odpowiada Sicie jedna z kobiet.
"Zasadniczym problemem w sytuacji przemocy domowej jest to, czy instytucja/ organizacja do której zwróci się kobieta zechce ją potraktować poważnie i zareagować natychmiast. Jeśli choć raz matka zgłosi się na komisariat i zostanie potraktowana lekceważąco lub z nienależytą uwagą nie tylko dostanie od partnera większy łomot ale w 99% przypadków więcej nie zaryzykuje. Dlatego tak bardzo potrzebna jest nam natychmiastowa, systemowa reforma dzięki, której wreszcie to nie dobro oprawców ale ofiar będzie chronione" – czytamy w jednym z komentarzy.
Na uwagę zasługuje też to zdanie z komentarzy: "Bez ludzi, czyli sąsiadów, którzy mają wiedzę najdoskonalszy system nie zadziała".
I trudno się z tym nie zgodzić. Bez nas nic nie zadziała.