Wybuch dziecka nie świadczy o kompetencjach rodzicielskich dorosłego. To eskalacja emocji, które nie miały innej drogi. Nie zawsze, jako rodzice, jesteśmy w stanie tę drogę dziecku przetrzeć. I nie musimy pochylać głowy z pokorą, gdy padają na nas oceniające spojrzenia obcych ludzi w przestrzeni publicznej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dziecko nie jest z nami złączone. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, co się w nim pojawi. Uczuć, reakcji, emocji.
Wybuch złości nie jest tym, co nas upokarza. Nie upokarza on także dziecka. Taka eskalacja to komunikat.
Nie pozwól obcym ludziom krytykować siebie ani swojego dziecka.
Emocje twoje i jego
Dziecko jest człowiekiem. W tym małym ciele jest bogactwo emocji, ich niezmierzone pokłady. Nie ma ich mniej niż dorosły, wręcz przewinie. Czasem ma więcej lub tyle samo, ale w przeciwieństwie do dorosłego, nie posiada narzędzi, by sobie z tą mnogością radzić.
Najczęściej wtedy właśnie, w momencie eskalacji, pojawia się wybuch.
I jest niezwykle prawdopodobne, że takiego stanu doświadczy choć raz w życiu (raczej więcej) każde dziecko. A tym samym każdy rodzic.
I wtedy pojawia się wstyd. I zwątpienie w swoje umiejętności. I pytanie: co zrobiłam nie tak jako matka, skoro moje dziecko właśnie krzyczy ze złości na sklepowej posadzce?
Posadzka jest sklepowa, ponieważ schematy lubią się powtarzać. W miejscach publicznych, kiedy dziecko poddane jest większej niż zwykle ilości bodźców, może dojść do intensyfikacji emocji.
Poza wewnętrznym upadkiem wiary w swoje możliwości rodzica mierzymy się w takim momencie z krytyką nieznajomych. Czasami ona jest niewerbalna, wyrażona pełnym dezaprobaty spojrzeniem, a czasami bardzo werbalna: "Co się drzesz?" – wypowiedziane w kierunku twojego dziecka.
Ja po tym drugim wykrzyczałam do wąsatego dziada w odpowiedzi: "proszę się tak nie zwracać do mojego dziecka, nie ma pan do tego żadnego prawa" – ostro i głośno.
Prawdą jest, że nie ma. Nikt nie ma prawa w takim tonie odzywać się do niczyich dzieci, swoich również. To już jednak temat na inny tekst.
Wstyd rodzica w takiej chwili. Pytania w głowie, co poszło nie tak. I odpowiedź: pewnie nic.
Wszystko z wami w porządku
Dzieci krzyczą, dzieci płaczą, dzieci regulują swoje emocje, tak jak potrafią na danym etapie rozwoju. Nie wykorzystają technik oddechowych, mając dwa lata, to niemożliwe. Ich układ poznawczy, psychika, są do tego niedojrzałe.
Dziecko będzie wyzwolone w swoich reakcjach, a społeczeństwo będzie rzucać pełne oceny spojrzenia. To ich problem, nie twój. Jeśli jesteś ok ze swoim dzieckiem, jeśli zaopiekujesz się jego emocjami w tym momencie, zamiast słaniać się z pokorą przed wzrokiem obcych dziadów – jesteś ok.
Jeżeli w swoim osobistym rozrachunku, wiesz, że robisz wszystko, tak jak umiesz najlepiej. W zgodzie z własnymi zasobami i potrzebami dziecka – jesteś ok. Poddajesz swoje metody wychowawcze weryfikacji, poszukujesz, a przede wszystkim świadomie towarzysz swojemu dziecku w tym, co przeżywa – jesteś ok.
I niech się wstydzą ci, którzy patrzą z pogardą, to im brak wiedzy, empatii, świadomości. Dorośli zapominają, kim byli jako dzieci, tym bardziej odsuwają od siebie swoje dzieciństwo, im bardziej ono było trudne.
I z tych doświadczonych krytyką, pogardą, oceną dzieci, wyrastają dorośli, którzy sączą komentarze pod adresem twojego dziecka. Dziecka, które jest żywe i okazuje swoje emocje, tak jak potrafi. To nie jest coś, za co ktokolwiek powinien się wstydzić.
Rodzicu, jesteś ok. Twoje dziecko jest bardziej niż ok, jest najlepsze.