Czym jest dla was posłuszeństwo? Dla mnie wiąże się nierozerwalnie z brakiem autonomii, zależnością, odebraniem wolności. Czy chcielibyście, by ktoś miał nad wami taką władzę? Dlaczego więc wciąż powielamy takie schematy w relacjach z dziećmi?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Shair Orr, terapeuta rodzinny, autor koncepcji Miraculous Parenting, w swojej książce "Cud rodzicielstwa", wymienia siedem podstawowych próśb naszych dzieci. Wśród nich wytycza trzy dotyczące wolności: o wolność wypowiedzi, o wolność myślenia i o wolność istnienia.
W tych trzech prośbach zawiera się esencja tego, o czym jest ten tekst. O wolności, która jest przeciwieństwem posłuszeństwa.
Orr pisze w imieniu dzieci:
"Proszę, abym mógł wydobyć na świat wszystko, co we mnie. (…) chcę czuć, że moje wnętrze jest tu mile widziane."
"Proszę, abym mógł latać…
Wznieść się i szybować siłą mojej wolnej myśli."
"Mamo, tato… Proszę, abym mógł być.
Chcę być wszystkim, czym jestem. Tutaj, teraz, z wami."
Wolność nie ma nic wspólnego z posłuszeństwem
Każdego dnia, na całym świecie dzieci w różnym wieku formułują takie prośby do swoich rodziców. Nie zawsze w tych słowach, nie zawsze wprost. Czasami potrzeba dużo uważności, by je usłyszeć.
I świadomości, by je spełniać.
Wolność nie ma nic wspólnego z posłuszeństwem. Posłuszeństwo jednak w naszym kanonie wychowawczym mylimy z granicami i zasadami. Wciąż pokutuje w nas stary schemat, według którego te pojęcia używane były zamiennie. Dziecko miało być posłuszne, żeby było bezpieczne, miało zasady, lub co najgorsze: znało swoje miejsce.
Dzisiaj już wiemy, że z pokolenia dzieci, które nie miały głosu, możliwości wyrażenia swojego zdania, wolności istnienia, wyrośli straumatyzowani dorośli. Ewentualnie dorośli, którzy w swojej wyuczonej uległości nie potrafili zawalczyć o własne dobro, o własny komfort, o bezpieczeństwo. Wybrać sobie w swojej wolności istnienia drogę, którą naprawdę z głębi duszy, chcieliby iść.
Dzisiaj już wiemy, że nie chcemy tak wychować naszych dzieci. Pragniemy dla nich innego życia, lepszego, innych jakości. Wolności myśli, słowa, istnienia.
Gubimy się jednak w tym procesie, kiedy pojawia się pierwszy krzyk, stawianie na swoim. Dziecko może być wolne, jednak potrzebuje granic. Granic stawianych mu przez dorosłych, pod których jest mądrym przewodnictwem.
Granic, którego niczego mu nie odbierając, wyznaczają prawidłowy tor.
Bezpiecznych granic, w których może eksplorować swoje potrzeby, metody ich spełnienia, komunikację, więzi z innymi, słowem wszystko, co stanowi o jego człowieczeństwie.
Dziecko nie jest tutaj po to, by być posłuszne. Jeżeli, jako rodzic sformułujesz w sobie postawę: Chcę, byś mnie słuchał, bez względu na wszystko. Jednak w dorosłym życiu pragnę dla ciebie wolności w stanowieniu o sobie. – To spójrz, czego oczekujesz.
Wyznaczajmy granicę, zasady. Bez nich dzieci będą zagubione. Sami dojrzejmy do mądrego przewodnictwa, tym jesteśmy dla naszych dzieci. Przewodnikami, nie bóstwami.
Mają być wolne, jednocześnie wciąż spoglądając za siebie i upewniając się, że zabezpieczamy ich "tyły".
Posłuszeństwo nie jest ok. Komunikacja jest ok, bezpieczne granice są ok. Wspólne eksplorowanie świata w podróży zwanej rodzicielstwem jest ok.