Czuję, że gdzieś po drodze zatraciliśmy współcześnie znaczenie słowa: wolność. Szczególnie w obszarze, który jest mi bliski. Macierzyństwo jest dobrem narodowym, każdy ma prawo wytknąć ci paluchem błąd. Skomentować, złośliwie. W dobrej wierze oczywiście. Dość tego, miejmy odwagę kochać swoje dzieci po swojemu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeżeli nim jesteś, to wiesz. Jeżeli nie, możesz się tylko czegoś domyślać.
Wiesz, czym jest poczucie winy?
Jeśli jesteś matką, to twój stary kumpel.
Miejmy więc odwagę, by powiedzieć "dość" presji i ograniczeniom. O tym jest ten tekst.
Kilka dni temu Ola Domańska, aktorka, matka Ariela, powiedziała parę słów, które mocno współodczułam.
Coś o ograniczeniach właśnie, tych z zewnątrz, o takim tonie naszych czasów: to jest szkodliwe, nie rób tego/nie jedz tego/nie podawaj swojemu dziecku.
I zadała pytanie: a co się stanie, gdyby tak odpuścić sobie? Odpuścić sobie i zjeść kromkę jasnego pieczywa, czy zrobić tamto, sramto, bez presji, nałożonej przez kogo właściwie?
Mój wewnętrzny i zewnętrzny głos w tym samym momencie krzyknął: Tak!
Sztuczna presja
Słowem, nie dajmy się zwariować. Macierzyństwo jest trudne. I wkurza mnie, że istnieje jakaś grupa ludzi, która jeszcze bardziej to komplikuje. Dajcie nam żyć! Serio, naszym dzieciom nie wypadną zęby od kilku okienek czekolady w tygodniu.
Biodra nie zniekształcą się w pokraczny sposób, od położenia ich w popularnym bujaku, żeby móc iść do łazienki. Na chwilę, na moment. Nie mamy już do dyspozycji rąk kręgu kobiet. Mamy tylko siebie i ten nieszczęsny bujak. Dajcie nam żyć, poważnie.
Idźmy wszyscy do lasu, dotknijmy ziemi, porozmawiajmy z naszymi dziećmi, odłóżmy telefony. Takich rad chcę słuchać, jako matka i człowiek. Gdzie one są? Nie ma. Nie istnieją, ponieważ ważniejsze i bardziej opłacalne jest reklamowanie kolejnego superproduktu, który zastąpi ten śmieciowy, którego używałam do tej pory i tym samym pogorszyłam jakość życia swoją i dziecka.
Przecież tak proste życie, jak kontakt ze sobą nawzajem i z naturą, się nie sprzeda. Nie jest dość intensywnie obsypane brokatem.
Kilka dni temu przeczytałam kolejne badania, które wskazują na odsetek kobiet, często matek, sięgających po konsultacje psychoterapeutyczne, po leki. Mamy dość, jesteśmy zmęczone.
Ja mam dość, jestem zmęczona. Nie chcę znowu czytać, że coś zrobiłam nie tak. Że moje dziecko powinno chodzić w kapciach, nie powinno w nich chodzić, powinno pić olej z czarnuszki, nie powinno zjeść tej czekolady.
Matki, jesteście super. Naprawdę, jeżeli dbacie o swoje dzieci i karmicie je, i ubieracie ciepło, i przytulacie tak, że nie może złapać tchu, jesteście super. I ojcowie, wy też. Codziennie, dajecie z siebie tyle, ile możecie. Niech to wreszcie wystarczy. Skupmy się bardziej na naszym rozwoju wewnętrznym niż na tym, w jakie ramki i schematy próbujemy się wcisnąć.