Wszystkie znamy te żarty i podśmiewanie się z zabawnych komentarzy na temat kogoś (a szczególnie kobiet), kto odmówił partnerowi seksu z powodu bólu głowy. Ta dolegliwość urosła już rangą to stereotypowej wymówki w długoletnich związkach, w których zamiast rozpalonych zmysłów i chęci bliskości, jest rutyna i często miłość fizyczna z poczucia obowiązku.
"Dziś nie, kochanie. Boli mnie głowa" stało się już żartem samym w sobie, nie trzeba nawet dopowiadać do niego kontekstu. To jedna z najpopularniejszych wymówek, której używa się, aby zrezygnować ze stosunku seksualnego.
Okazuje się jednak, że takie tłumaczenie jest wyjątkowo bezpodstawne. Zakłada bowiem, że niechęć do zbliżenia spowodowana jest bólem głowy, który dodatkowo po prostu utrudnia funkcjonowanie w ogóle i niszczy czerpanie przyjemności ze zbliżenia z partnerem. Tymczasem Tomasz Sołecki, influencer, który jest coachem zdrowego ciała i umysłu, mówi wprost, że to niezwykle błędne myślenie. Jego argumenty są niezwykle logiczne i ciężkie do podważenia.
Wszystko dlatego, że seks, orgazm i momenty bliskości z partnerem sprawiają, że w naszym organizmie zaczynają uwalniać się tzw. hormony szczęścia i spełnienia, czyli endorfiny. Są one odpowiedzialne za lepsze samopoczucie, ale zbadano również, że mają one niezwykle pozytywny wpływ dolegliwości bólowe.
Kiedy zaczynają się w mózgu uwalniać endorfiny, okazuje się, że często są najlepszym środkiem przeciwbólowym, który działa dużo lepiej i szybciej niż podanie organizmowi paracetamolu lub ibuprofenu.
Teorię podaną w pigułce przez influencera potwierdzają badania: neurolodzy z Uniwersytetu Münster w Niemczech wykazali, że seks może powstrzymywać ból głowy i pomagać osobom, które regularnie cierpią z powodu migreny. Ponad połowa osób badanych, które cierpiały na migrenę, doświadczały poprawy samopoczucia po stosunku - naukowcy są zdania, że wszystko przez wyrzut endorfin do mózgu.