Natalia pracuje w przedszkolu, opiekuje się grupą pięciolatków. Jak mówi, większości rodziców nie zna. "To pandemiczny rocznik, woźna zabierała dzieci przez dwa lata przy drzwiach i pod nie odprowadzała. To pierwszy normalny rok z trzech lat ich edukacji". Kobieta nie kryje, że dla niej kontakt z rodzicami zawsze był ważny. W tym roku w końcu nadarzyła się okazja.
Reklama.
Reklama.
Jasełka? Zaprośmy rodziców
W czasie spotkana nauczycieli z dyrekcją Natalia zaproponowała, aby w tym roku, zamiast nagrywać występy świąteczne przedszkolaków i publikować je w mediach społecznościowych, zaprosić rodziców na jasełka.
"To nic, czego byśmy wcześniej nie organizowały, przed pandemią zawsze po występie dzieci, który rodzice oklaskiwali na żywo, spotykaliśmy się przy wspólnym stole. To piękna tradycja, od której w ostatnich dwóch latach musieliśmy odejść. Wydawało mi się, że to normalne, że skoro życie wróciło do normalności, to i na tej płaszczyźnie powinniśmy przywrócić tradycję" - pisze kobieta.
Koleżanki Natalii nie podzieliły jednak jej entuzjazmu. "Pani dyrektor od razu przyklasnęła i ogłosiła termin, do którego mamy dostarczyć scenariusz imprezy w poszczególnych grupach. Koleżanki patrzyły na mnie z ukosa. Po zebraniu się zaczęło" - przyznaje Natalia.
Zostałam czarną owcą
Pozostałe nauczycielki zaczęły robić jej wyrzuty, że jej pomysł to dla nich dodatkowa praca, na którą wcale nie mają ochoty. Rodzice będą jęczeć i kręcić się po sali, zawsze komuś nie będzie pasował termin, a one będą musiały zostać dłużej w pracy, aby wydarzenie zorganizować po południu.
"Przyznaję, że nie zawsze się ze sobą zgadzamy i w pracy nie mam zbyt wielu przyjaciół, ale to już chyba trochę przesada. Uważam, że rodzice, z którymi pozostajemy w dobrych relacjach, są zawsze korzyścią dla grupy. A przecież nie możemy tylko od nich wymagać, czasem musimy dać coś od siebie i zaprosić ich do świata ich dzieci" - wyjaśnia swoje stanowisko.
"Tych kilka razy w roku naprawdę można zostać dłużej w pracy, żeby zobaczyć dumę na twarzach tych dzieci, które po raz pierwszy zaprezentują się na żywo przed rodzicami, zasłużyli na to. Rodziców nie było na ślubowaniu, na pierwszych występach, nigdy... Ale moim koleżankom najwyraźniej to odpowiadało, czuły chyba, że mają nad maluchami władzę absolutną, której najwyraźniej oddać nie chcą" - kończy swoją wiadomość Natalia.
A cierpią na tym dzieci
Niestety doskonale wiemy, co ma na myśli Natalia, znamy przecież sytuację dzisiejszych 3-, 5-latków, dzieci, które znaczną część swojego życia spędziły w swoistej izolacji. One nie wiedzą, czym są rodzinne pikniki w przedszkolu i występy przed rodzicami, a często nawet, jak to jest, kiedy mama pomaga przebrać się w szatni przed zajęciami.
Tym dzieciom zabrano już bardzo dużo z tych pierwszych doświadczeń. Wszyscy wiemy, że izolacja okazała się bardzo zła dla młodzieży szkolnej, to jak bardzo odbije się na najmłodszych, pokaże czas. Dziś musimy zrobić co w naszej mocy, aby pokazać przedszkolakom, jak wygląda świat, w którym rodzice są obok w tych ważnych momentach.