W czasie pandemii COVID-19 w przedszkolach obowiązywał zakaz odprowadzania dzieci dalej niż do drzwi przedszkola. Było to trudne i dla dzieci, i dla rodziców. Okazuje się, że komuś się to jednak podobało. Przeczytajcie list, który przysłała do nas pewna mama.
Reklama.
Reklama.
„Czy jesteś za pożegnaniem z dzieckiem przed drzwiami przedszkola? - w naszym przedszkolu ma być przeprowadzona taka ankieta. Podobno wielu rodziców podczas pandemii było zadowolonych z tego, że nie można wchodzić do budynku. Ponoć dzieci były przez to bardziej samodzielne, lepiej radziły sobie w szatni i łatwiej im było rozstać się z rodzicami. Trudno mi w to uwierzyć! Chyba dyrektorce po prostu przeszkadzają rodzice!” - taki list napisała do nas matka przedszkolaka.
Rozstania przed wejściem to był smutny widok
Kobieta martwi się, czy rzeczywiście może dojść do tego, że znów będzie musiała przekazywać dziecko opiekunce w drzwiach przedszkola. Nie wspomina tego najlepiej. „W ubiegłym roku mój synek dopiero zaczynał przygodę z przedszkolem. Choć pandemia była już prawie opanowana, w placówkach edukacyjnych nadal obowiązał reżim sanitarny. Nie mogłam wejść z dzieckiem do budynku, było to bardzo trudne zarówno dla niego, jak i dla mnie.
Synek prawie za każdym razem płakał, często nie chciał nawet wyjść z samochodu. Gdy udało mi się go jakoś uspokoić i wyprowadzić, pod drzwiami przedszkola zaczynał od nowa. Zresztą nic dziwnego – stało tam wiele innych płaczących trzylatków z usiłującymi je pocieszyć matkami. Taki nastrój udziela się dzieciom! Gdy płacze jedno, zaraz zaczyna drugie.
Czy rodzice przeszkadzają pracownikom przedszkola?
W tym roku nie ma już żadnych obostrzeń i od początku można było dziecko wprowadzać nie tylko do budynku przedszkola, ale nawet do sali. Od razu przełożyło się to na zachowanie dzieci. Nie widziałam tylu dramatów, co rok wcześniej. A mój synek, co prawda rok starszy, nie ma już kompletnie żadnego problemu, kiedy musi się ze mną rozstać. Mimo tego ankieta zaproponowana przez naszą panią dyrektor po prostu mnie oburzyła. Chce ponownie serwować dzieciom taki koszmar?
Czy to możliwe, żeby rodzice sami chcieli wprowadzenia zakazu wchodzenia do przedszkola? Podejrzewam, że tu chodzi o coś innego. Pewnie o to, że przez cały ranek po budynku kręci się mnóstwo ludzi, którzy brudzą podłogę i wszędzie zaglądają, a to pani dyrektor przeszkadza. Nie ma kontroli nad swoją placówką.
Dziwię się, że nie zauważyła, że kiedy rodzice rozbierają dzieci i odprowadzają je do sal, wyręczają tak naprawdę w pracy personel przedszkola. Opiekunki nie muszą rozpinać tych wszystkich kurtek i zdejmować bucików, chodzić w tę i we w tę, a potem jeszcze uspokajać po kilka płaczących maluchów naraz. Mam nadzieję, że ta ankieta pokaże, ilu tak naprawdę rodziców byłoby za wprowadzeniem wchodzenia do przedszkola. Ponoć, żeby taką zasadę ustalić, na 'tak' musiałoby być 80 procent rodziców”.
Dyrektor może wiele, ale nie wszystko
Czy kobieta ma się czym martwić? Czy rzeczywiście dyrektor przedszkola może wprowadzić zakaz wchodzenia z dzieckiem do budynku przedszkola bez oficjalnego, odgórnego zarządzenia? Teoretycznie może, bo ten przepis stanowiłby wewnętrzny regulamin przedszkola, który każda placówka ustala sobie indywidualnie. Działa to na tej samej zasadzie, co określenie godzin pracy przedszkola czy pór wydawania posiłków. Jednak wprowadzenie zakazu wchodzenia do przedszkola musiałoby mieć silną podstawę. Na przykład wspomniane 80 procent pozytywnie nastawionych rodziców. W praktyce jest to raczej nierealne.