Czasem jest tak, że dziecko sprawia problemy wychowawcze. Bije inne dzieci, chce rządzić. Albo przeciwnie – jest nieśmiałe, wycofane, nie chce z nikim się bawić. Jest "trudne". Opiekunka przedszkolna zaleca rodzicom konsultację psychologiczną, ale bez skutku. Oni nie widzą problemu, nie słyszą tych słów, udają, że wszystko jest w porządku. Choć nie jest.
Reklama.
Reklama.
Moja znajoma ma pięcioletniego syna. Jest delikatny i wrażliwy. Może to dlatego upatrzył go sobie inny chłopiec. Przy każdej okazji szturcha go, popycha, szczypie, przezywa. Interwencje znajomej nic nie dają. Panie przedszkolanki starają się chronić jej syna, tak samo, jak i inne dzieci, ale wszystkiego nie są w stanie zauważyć. Ewidentnie nie radzą sobie z kłopotliwym chłopcem.
Podejrzewają, że powinien dostać orzeczenie o potrzebie specjalnej opieki, jednak tu pojawia się następny problem: rodzice. Nie przyjmują oni do wiadomości sugestii opiekunek, że powinni udać się z dzieckiem do psychologa. Że mogłoby wtedy otrzymać odpowiednią pomoc. Opór rodziców sprawia, że sytuacja robi się patowa. Nie można adekwatnie pomóc ani jednemu, ani drugiemu dziecku.
Rodzice boją się diagnozy
Dlaczego tak jest, że rodzice nie chcą słyszeć o konsultacji z psychologiem, zapytałam Hannę Samul, psycholog dziecięcą przez wiele lat pracującą w Powiatowej Poradni Psychologiczno Pedagogicznej w Otwocku: - Rodzice nie chcą przyjąć do wiadomości tego, że dziecko sprawia trudności. Sami przed sobą czasem udają, że wszystko jest w porządku, powtarzają, że dziecko dobrze się zachowuje.
Psycholog wyjaśnia: - Rodzice boją się także stygmatyzacji. Tego, że inni się dowiedzą, że z ich dzieckiem jest coś nie w porządku. Mimo tego, że czasy się zmieniają i dziś wiele osób zwraca się do psychologa o pomoc – nie chodzi tylko o dzieci, ale też o dorosłych, o wszystkich – to wciąż pokutuje przekonanie, że wizyta u psychologa to porażka. Ludzie boją się oceny ze strony środowiska: "Skoro ta matka była z dzieckiem u psychologa, to znaczy, że coś z nim jest nie tak".
Do psychologa chodzimy w ostateczności
- Wciąż wiele osób uważa, że psycholog to specjalista od chorób psychicznych – mówi pani Hanna. - Do psychologa idzie się w ostateczności, kiedy nie ma już innej możliwości pomocy – wyjaśnia. Aż trudno mi w to uwierzyć. W dzisiejszych czasach, kiedy psychoterapia stała się wręcz modą? A jednak. Okazuje się, że ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, że do psychologa można iść po prostu po to, by porozmawiać. - Jeśli coś nas niepokoi w zachowaniu dziecka naprawdę warto odwiedzić specjalistę – zachęca Hanna Samul.
Rozmowa, rozmowa, i jeszcze raz - rozmowa
Co mogą zrobić opiekunowie przedszkolni dziecka, kiedy widzą, że przydałaby mu się pomoc psychologiczna? - Mogą tylko pracować z rodzicem, w sensie pedagogicznym. Rozmawiać z nim, uświadamiać go, personel jest wykształcony w tym kierunku. Trzeba znaleźć taki sposób, by delikatnie pokierować rodzicem i sprawić, by poczuł, że sam podejmuje tę decyzję. Wszystko bowiem zależy od niego, musi się zgodzić na badanie – tłumaczy psycholog.
Celowana pomoc dla dziecka
Jeśli się uda, to należy się cieszyć. Dziecko, które dostanie orzeczenie, powinno zostać objęte specjalną opieką. To nie musi być od razu przedszkole, czy grupa integracyjna. - Gmina lub inna jednostka samorządowa, pod którą podlega dane przedszkole, powinna zorganizować temu dziecku specjalną opiekę, jakąś celowaną pomoc, odpowiednie zajęcia, zadbać po prostu o jego potrzeby – wyjaśnia psycholog.
"Zgodnie z art. 127 ust. 3 ustawy Prawo oświatowe uczniowi objętemu kształceniem specjalnym dostosowuje się program wychowania przedszkolnego i program nauczania do indywidualnych potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych. Owo dostosowanie następuje na podstawie opracowanego dla ucznia indywidualnego programu edukacyjno-terapeutycznego uwzględniającego zalecenia zawarte w orzeczeniu o potrzebie kształcenia specjalnego".
Tak więc jest wiele możliwości dla takiego dziecka. Może zostać przeniesione do placówki integracyjnej, ale może też dalej chodzić do swojego przedszkola i tam uzyskać odpowiednią pomoc. Najważniejsze jest to, by coś się zadziało. Jeśli rodzice pozostaną bierni, najbardziej ucierpią na tym dzieci.
Szkoda, że niektórzy ludzie są czasem tak oporni. Szkoda, że nie dopuszczają do siebie słów, które słyszą, że nie chcą przyjąć pomocy, którą się im – w dobrej wierze – proponuje. I szczerze współczuję mojej znajomej, a przede wszystkim jej dziecku. Koniec tej historii będzie pewnie taki, że chłopiec zmieni przedszkole. Narazi go to na wiele stresu. A ten drugi malec dalej nie będzie wiedział, jak wyrazić swoje emocje. Przykre to.