"Grobbing pełną gębą i festiwal obłudy. Nie zabiorę dziś dziecka na cmentarz"
Redakcja MamaDu
·2 minuty czytania
Publikacja artykułu:
Aśka usłyszała od teściowej, że to błąd, że nie zabiera dzieci na cmentarz we Wszystkich Świętych. Ma jednak dobry powód, by tego nie robić. Chyba warto przemyśleć jej słowa tuż przed 1 listopada.
Reklama.
Reklama.
1 listopada nie wybieramy się na cmentarz.
Tłok na ulicach, tłok w komunikacji, tłok na cmentarzach - czy tak powinno się celebrować ten dzień?
Odwiedzanie grobów bliskich może być cenną lekcją dla naszych dzieci. Tylko od nas zależy, czego je nauczymy.
Grobbing pełną gębą
Nawet ci, co kościół omijają wielkim łukiem, nakręcają się na 'świętowanie'. Obdzwanianie rodziny, kto, o której 1 listopada będzie na grobie babci, w jakiej kolejności zaplanowany jest coroczny rajd po grobach i do kogo wpaść na kawę lub obiad. Gdzie się nie obejrzę, to się wszyscy napinają, by w ten jeden jedyny weekend obskoczyć wszystkie cmentarze, a najlepiej jednego dnia, bo szkoda wolnego.
I po co, ja się pytam? By się pokazać? Przewietrzyć futro i pochwalić największym zniczem i najbardziej spektakularnym wieńcem. Kupić balonik i pańską skórkę? Stać w kolejce na cmentarz, trochę się poprzepychać, odpalić znicz i pędem polecieć na kolejny grób, bo jest ich aż tyle 'do zaliczenia'. A potem, jeszcze te przechwałki, ile to się udało zaliczyć grobów w jedne dzień. No szacun! Świetny przykład dla dzieci!
Mnie już teściowa focha strzeliła (zresztą jak co roku), że jak to 1 listopada nie wybieramy się na cmentarz? Jak tak można! Że innego dnia na cmentarz, to jakby Boże Narodzenie sobie przełożyć. Oburzona wydzwania, że dzieci tradycji uczyć trzeba. A ja się pytam, jakiej? Że raz w roku 'odwalić' wystarczy? Że ten przykry obowiązek można zaliczyć raz - 1 listopada, hurtem i z głowy? To jest szacunek do zmarłych?
Można i trzeba inaczej
Owszem, ja jako dziecko na cmentarz chodziłam z rodzicami 1 listopada. Na jeden kameralny cmentarz. To był czas na spokojny spaceri prawdziwą zadumę. Czas rodzinnych spotkań, rozmów i wspomnień nad grobem babci, której nigdy nie poznałam. Do tego obowiązkowy wieczorny spacer po rozświetlonym cmentarzu i zapalanie zniczy na samotnych grobach, do których nikt nie dotarł. To zawsze był czas na trudne, ważne i potrzebne rozmowy o śmierci i przemijaniu, na które w pośpiechu dnia codziennego często nie było przestrzeni.
Ale rodzice nauczyli mnie również, że czas na znicz i modlitwę jest nie tylko raz w roku. Czas na rozmowę i zadumę jest także w rocznicę urodzin czy śmierci, w Boże Narodzenie i Wielkanoc i każdego innego dnia. I właśnie tego pragnę nauczyć moje dzieci.
Że szacunek do zmarłego okazuje się nie tylko raz w roku w odświętnym ubraniu, ale także w dresie, myjąc grób.
Że nie liczy się, ile grobów 'zaliczysz' jednego dnia, a to, jak te spotkania przebiegają.
Że pamięć jest ważna niezależnie od pory roku.
Że cmentarz może być fajnym miejscem na rodzinny spacer bez pośpiechu.
Że nieważna jest wielkość znicza czy wianka i może to być od serca ofiarowany kasztan lub rysunek.
Dlatego ja z dziećmi już byłam na cmentarzu kilka dni temu. Posprzątaliśmy. Przygotowaliśmy groby na wizytę innych i powspominaliśmy. Za dwa tygodnie pojedziemy znowu posprzątać po tych, którzy na to już nie będą mieli czasu...".