Niemowlęta często cierpią na mamozę, dla przedszkolaka buziak mamy jest nierzadko jak najlepszy lek, goi kolanka i odgania złe sny. Ale to mija, w zasadzie szybciej, niż byśmy chcieli. Wraz z pierwszym "posprzątaj pokój" czy "odrób lekcje", mama przestaje być lekiem na całe zło tego świata. Wtedy zostają nam dwie opcje.
Możesz dalej sprzątać pokój i ignorować, że dziecko ogląda TikToka, zamiast uczyć się wiersza na pamięć, albo... witamy na wyższym etapie macierzyństwa. Nazwijmy go: "dla zaawansowanych". Bo nawet uprawiając rodzicielstwo bliskości i starając się zrozumieć emocje dziecka, w końcu znajdziesz się w punkcie, kiedy usłyszysz, że niszczysz dziecku życie.
Podchodząc z maksymalnym zrozumieniem do potrzeb dziecka, nad pewnymi rzeczami musisz mieć kontrolę. Nie z braku zaufania do dziecka, ale dlatego, że jako dorośli mamy więcej doświadczenia i jesteśmy w stanie na pewne rzeczy spojrzeć szerzej.
Tak, zabronisz, kiedy 14-letnia córka będzie chciała iść na imprezę w środę, jeśli w czwartek ma na ósmą do szkoły i zaczyna sprawdzianem z fizyki. Zabronisz, kiedy 10-letni syn postanowi grać w Minecraft przez 6 godzin, skoro nie przeczytał lektury. I masz prawo nie włożyć do pralki skarpetek z całego tygodnia, jeśli zamiast w koszu na brudną bielizną leżą pod łóżkiem.
Ba, są tacy, co każą je wyprać ręcznie, skoro dziecko nie ma co założyć na nogi. Jeśli syn rzucił w czasie gry na konsoli padem w telewizor, to tak, ma ze swoich oszczędności dołożyć do zakupu nowego. I tak, każde z tych dzieci powie najpewniej rodzicom, że ich nienawidzi.
Bywa, że zabronisz dziecku poważniejszych przewinień. Co z tego, że wszyscy w klasie mają "EPA", nie chcesz, żeby twoje dziecko paliło. Tak samo, jak nie przyklaśniesz, kiedy od 16-latka poczujesz alkohol.
Mój 9-latek potrafi rzucić tekstem, że niszczymy mu życie i ograniczamy kontakty z kolegami, jeśli poprosimy o odrobienie lekcji, nim pójdzie na boisko. To się zdarza. Nasze dzieci z czasem przestają patrzeć na nas jak na święty obrazek, a zamiast podziwu, wywołujemy w nich wściekłość.
Każdy z nas, wyobrażając sobie siebie w roli rodzica, widział kołysane w ramionach niemowlę, przedszkolaka, który z szeroko otwartą buzią słucha, kiedy mu czytasz, czy nastolatkę, z którą jesz ciastko w kawiarni po wspólnych zakupach. Nikt nie wyobraża sobie kolek, dziecka, które przewraca stronę, bo nie ma obrazka i krzyków, że ta spódniczka wcale nie jest za krótka, a lateks jest bardzo praktyczny i wygodny. Oczywiście idealny dla 11-latki.
Rodzic stawia granice, pokazuje dziecku, jakie zachowania są akceptowalne, a czego nie robimy, np. w miejscu publicznym. Dzieci potrzebują mądrego przewodnictwa, wskazania kierunku, a czasem - choć to nie brzmi dobrze, także przykręcenia śruby.
Wychowywanie dziecka to prawdopodobnie największa odpowiedzialność, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć. Dziecko jest jednak żywym organizmem. Będzie się buntować, nie zgadzać, czasem próbować wykłócać o różne rzeczy. Rodzicielstwo nie zawsze ma kolor bezchmurnego nieba. Czasem trzeba tupnąć, narazić się na niesławę i przełknąć gorzkie słowa.
Rodzic nie jest od tego, żeby go lubić. Niezależnie od ilości trzaśnięć drzwiami, skup się na zapewnieniu dziecku bezpieczeństwa i nauczeniu go, że czasem życie nie układa się po naszej myśli, co nie zawsze wychodzi nam na złe. Póki rozmawiacie ze sobą z szacunkiem, wszystko jest, jak trzeba. Nawet jeśli dziś akurat za głośno oddychasz. ;)