Pamiętam taką rozmowę za znajomą, która nie mogła uwierzyć, że ktoś postanowił wysadzić dziecko tuż przy jej głowie. Sama nie jestem fanką wypoczynku nad Bałtykiem w środku sezonu. Niestety również przez takie sytuacje. Idąc na plażę wieczorem, kiedy parawany znikają, nie sposób nie potknąć się o śmieci. A i zabawa w piasku bywa pełna niespodzianek. If you know what I mean.
Nie robię badań owych znalezisk. Chcę wierzyć, że wszystkie pochodzą od zwierząt. Ale wszyscy wiemy, że tak nie jest. Bo rodzice chętnie mówią, że z plaży do toalety za daleko, żeby dziecko, które dopiero zaczyna przygodę z życiem bez pieluch, zdążyło. Więc co zrobić? Zamknąć plaże dla małych dzieci? NIE. Absolutnie nie.
Ostatnio czytałam, że chłopiec sikał na piach, a przecież mógł do butelki po wodzie i tak sobie myślę, ale po co? Najwspanialszym wynalazkiem ludzkości są jednorazowe nocniki. Jako matka trójki, nie wiem, jak przy pierwszym dziecku żyłam bez nich, ale przy kolejnej dwójce już się z nimi nie rozstawałam.
Złożony jednorazowy nocnik zabiera w torbie mniej miejsca niż paczka wilgotnych chusteczek. A umówmy się, idąc na cały dzień na plażę, czy szlak niesiesz ze sobą tyle gratów, że ten nocnik nie zrobi ci różnicy. A taki gadżet za 6 zł jest w stanie poprawić komfort wszystkich odpoczywających na plaży.
Po pierwsze twoje dziecko nie musi ćwiczyć telemarków, co umówmy się, nie jest dla niego najwygodniejsze. Siada i robi, jak w domu. Można je osłonić parawanem, ręcznikiem, kocykiem i pozwolić mu skupić się na czynności, która jednak skupienia wymaga. W przypadku zaparcia - ma komfort, w przypadku rozwolnienia - bezpieczne kostki.
Ty nie musisz się stresować, co widzą inni, czy dziecko, które próbujesz wysadzić bez kontaktu z podłożem, nie załatwi się na ciebie i nikt się do ciebie nie przyczepi. Same plusy. Inni plażowicze nie ryzykują, że położą głowę w niewłaściwym miejscu, albo ich dziecko nie upadnie tam, gdzie twoje przed chwilą się załatwiło.
Pomyśl, że to działa w obie strony.
Z przyczyn oczywistych nie zademonstruję, jak odbywa się korzystanie z takiego nocnika, ale tak, wciąż noszę taki w torebce, wytrzymuje do 30 kg obciążenia. Nie raz zdarzało mi się sadzać na nim dziecko w toalecie przydrożnego zajazdu, jeśli stan owego przybytku wołał o pomstę do nieba.
Na plaży, spacerze po Kampinosie, czy w czasie zdobywania Łysej Góry również okazuje się niezastąpiony. Jednorazowe nocniki mają superchłonne wkłady, co oznacza, że nawet jak dziecko zrobi siku i nie masz w pobliżu kosza na śmieci, to po prostu chowasz go z powrotem do torby czy plecaka i wyrzucisz później. Przysięgam, nic się nie wylewa.
Do tego te nocniki są z tektury i innych biodegradowalnych materiałów, więc nie ma wymówki, że produkujesz więcej śmieci. W sieci można kupić też takie, które są z plastiku i składają się do wielkości... banana. Dokupuje się do tego worki foliowe i... no wiadomo.
Może jestem przewrażliwiona (jak połowa społeczeństwa), ale szlag mnie trafia, jak widzę śmieci i odchody na plaży, w lesie, czy w innych miejscach, gdzie przyroda przegrywa z człowiekiem. Mamy w Polsce piękne plaże. Mamy lasy, jeziora, puszcze, góry i wszędzie, absolutnie wszędzie wala się... gówno. Dosłownie i w przenośni.
Czego w ten sposób nauczysz dziecko? Jeśli będziemy wszyscy mieć to gdzieś, to nasze dzieci już swoim nie pokażą, jak piękny jest świat, bo spod śmieci i kału nic wystawać nie będzie.
Rozumiem, naprawdę rozumiem, że dwulatek nie zawsze zdąży dojść do toalety przy wyjściu nr 8, ale ten nocnik jest lekki, wygodny i gwarantuje intymność, a nawet zaryzykowałabym, że zachowanie godności.
I nie chodzi tylko o świecenie tyłkiem, ale też o godność człowieka, który szanuje świat, na którym żyje i szanuje innych, tak, jak byśmy chcieli, żeby inni szanowali nasze dzieci.