Wakacje mają być przyjemnością, a nie kolejnym obowiązkiem do odhaczenia. Jesteśmy tak spięci i nastawieni, by było idealnie i zgodnie z planem, że ciągle narzekamy, czepiamy się i ze sobą kłócimy. Psujemy odpoczynek sobie i dzieciom. Czas wyluzować!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Umordowani codziennością i obowiązkami, czekamy w blokach startowych na wakacyjny wyjazd. Pod koniec już tylko zaciskamy zęby, widząc to urlopowe światełko w tunelu. Jeszcze tylko dwa tygodnie... tydzień... trzy dni... odliczamy pełni napięcia... damy radę. Jeszcze pakowanie, przejazd i w końcu będziemy odpoczywać. Napięci do granic możliwości, pompujemy w siebie przekonanie, że lada moment w końcu się zrelaksujemy.
Snujemy niesamowite historie i wyobrażamy sobie, jakie to będą idealne wakacje. Powtarzamy to jak mantrę. Teraz jest słabo, ale będzie tak super! W tej wizji oczywiście dzieci zajmują się same sobą, nie kłócą się, pluskają w basenie i budują zamki w piasku, nie narzekają na jedzenie czy nudę, jest piękna pogoda, rodzice nie czepiają się dzieci i broń Boże nie podnoszą głosu. W końcu urlop. Mama na leżaku z książką (to takie moje marzenie, ty wyobrażaj sobie, co tam chcesz), tata drzemie.
Ale wróć... to twoja rodzina czy sielankowa reklama wakacji? Wystarczy zamknąć laptop i rzucić hasło, że właśnie rozpoczął się urlop, by nawet to senne marzenie nie tyle pękło jak mydlana bańka, ale zostało brutalnie rozjechane przez rozpędzonego TIRa z wielkim napisem "rzeczywistość". Najpierw afera o pakowanie, potem nuda w samochodzie, sikanie i drzemanie nie o tej porze, o której było zaplanowane, remont na trasie, korek... więc wszystko się opóźnia i wszyscy mają dość.
To spróbujmy raz jeszcze
Wszyscy łapią oddech. W końcu są na miejscu. Zacznijmy od nowa. No więc 3,2,1... urlop czas zacząć. Wszyscy podnieceni, bo nowe miejsce, atrakcje. Krotki zapłon. Dzieci już zaczęły chodzić po ścinach. Chcą wszystko na raz spróbować i zobaczyć. Nakręcone bez opamiętania, jakby ktoś je nafaszerował toną cukru, ale one jeszcze nic nie jadły. No tak, jak w ogóle to możliwe? Więc już jęczą o lody, gofry i watę.
Ręczniki, kostiumy, zabawki i kierunek woda. Pochlapią się, spadnie im energia, a słodkości po obiedzie. Upragniony leżak nad basenem jest w zasięgu wzroku. Wrzask: "mamo to", "mamo tamto", "jeść", "siku", "pić", "a on to", "a ona tamto"... po godzinie i przeczytaniu pierwszej strony po raz dziesiąty, książka ląduje w torbie. To się nie uda.
A potem jest już tylko gorzej. Obiad nie taki. Teraz jeść nie będą, ale na bank zgłodnieją, jak tylko w promieniu kilku kilometrów nie będzie żadnej knajpy lub takiej z rozsądnymi cenami. Do tego trzeba dorzucić z jedną albo i dwie awantury o to, co kto miał spakować, a tego nie zrobił. Urocze przepychanki, kto tym razem leci z najmłodszym dzieckiem do toalety.
Wycieczka, bo przecież nie będziecie tylko leżeć, fajnie coś zobaczyć. Zaczynają się dąsy i fochy, bo daleko, bo gorąco, bo nudno. O pozowaniu do fotek zapomnij. Ba! - o tym, że ktoś tobie zrobi zdjęcie, możesz jedynie pomarzyć!
Niby ekstra spędzony wspólnie czas, ale każdy ma serdecznie dość. I kolejny wyjazd, który miał być przyjemnością, a stał się katorgą i meczącym obowiązkiem. Odfajkowane, zaliczone uff... kolejny dopiero za rok, jak miło będzie wrócić do pracy!
Czy tak musi być?
Nie! I co ciekawe rozwiązanie jest prostsze, niż mogłoby się wydawać. Bo co by było, gdyby zapytać członków rodziny, jak chcieliby spędzić wakacje? Wiele z tych wszystkich sytuacji, które przydarzają się absolutnie wszystkim rodzinom, wynika z tego, że każdy z nas ma inne oczekiwania oraz potrzeby i oprócz tego, że o nich nie wiemy, to jeszcze dodatkowo często się nawzajemwykluczają. A jakby w tym roku wyluzować i nie snuć planów w samotności, ale usiąść razem i pogadać? Bo idealnie nie będzie, ale naprawdę możesz się wyluzować. Wszyscy możecie!
Umówmy się, rodzinne wakacje są po to, by spędzić miło wspólnie czas. Jeśli chcesz leżeć na leżaku i czytać książkę, radzę raczej pociechy zostawić u dziadków i pojechać samemu na urlop (tak, masz do tego prawo!). Wspólne wakacje to okazja na pogłębienie więzi i porobienie tego, na co zazwyczaj nie mamy czasu. Poza rozmową, gdzie jedziemy i co zabrać, warto przed wyjazdem poświęcić trochę czasu na rozmowy o tym, jaki mamy budżet na atrakcje, czy chcemy w ogóle i potrzebujemy jakichś dodatkowych wycieczek i zwiedzania. Kto woli sport, a kto planszówki, byczenie się do południa, a może długie siedzenie wieczorami? Wiedząc, kto czego chce, naprawdę macie szansę ustalić fajny plan.
Pamiętaj, cały rok jesteś mega zajęta tysiącem spraw. Dla dziecka urlop to ten moment, by się móc uwiesić na rodzicu 24 na dobę i niczym mały wampir wyssać, co się da, zanim matka i ojciec znowu uciekną do pracy. Jako dorośli mamy olbrzymie potrzeby zregenerowania sił, choćby z powodu tego przeciążenia i stresu, które towarzyszą nam na co dzień (ostanie dwa lata generalnie ostro dały w kość wszystkim). Ale dzieci nie przestaną być dziećmi ;)
Dlatego spróbuj zaplanować czas z partnerem, np. że każdego dnia godzinę każde z was spędza absolutnie samo. Dogadać się z dziećmi, że przez pół godziny-godzinę mają drzemkę (taki żarcik ;)), idą do klubiku, czytają książkę, robią coś same, bo rodzice też potrzebują trochę luzu we dwoje. Ale żeby nie było: rodzice też pływają, grają w piłkę czy gry planszowe i przez godzinę robią, co dzieci chcą. Wiele rzeczy możecie ustalić i omówić, podzielić się swoimi oczekiwaniami, ale i zadaniami.
Wakacje mają być przyjemnością, a nie kolejnym obowiązkiem. Jesteśmy tak spięci, by było idealnie, że ciągle narzekamy, czepiamy się, kłócimy ze sobą. Psujemy odpoczynek sobie i dzieciom. Czas wyluzować, byśmy mieli szansę robić rzeczy, które sprawiają nam przyjemność i odpocząć. To naprawdę możliwe!