Warto pomyśleć o tym, jak niektórymi zdaniami, które wypowiadamy do synów, robimy im krzywdę. A także o tym, jak to wpływa na ich emocje i zdrowie psychiczne. Nie ma co tłumaczyć się tym, że nasi rodzice postępowali podobnie i żyjemy. My wychowujemy swoje dzieci w innych czasach, a rodzicielska świadomość i znajomość psychologii są już na zupełnie innym poziomie - wszyscy doskonale wiemy, że stereotypy są złe i nie można kazać synowi bawić się tylko samochodami, gdy on chce lalkę w wózku.
Nie można tłumaczyć, że wychowujemy syna w dyscyplinie, której i tak musi się nauczyć, bo "dorosłe życie go zweryfikuje". Zamiast ciągłej "musztry" i upominania syna, że nie może okazywać emocji (co nadal niestety się polskim rodzicom zdarza!), musimy zacząć traktować naszych synów na równi z dziewczynkami, szczególnie jeśli chodzi o uczucia i emocje. Oto 7 rzeczy, które musimy przestać powtarzać (wiele z nich mówimy mimowolnie):
No nie, chłopaki też płaczą. Jeśli masz syna, to nie znaczy, że wychowujesz robocopa. To dziecko takie samo, jak córka, której pozwalasz na emocje i nie karzesz jej być silną, zamiast tulić podczas płaczu. Niestety nadal zdarza się, że rodzice kwestionują uczucia dzieci (nie tylko chłopców!) i mówią im, że przecież nic się nie stało, że nie boli, że nie ma powodu do płaczu. Zamiast tego, musimy im mówić, że ich płacz jest w porządku, że ich kochamy, uspokajać i wspierać w trudnościach.
Dziecko, które słyszy, że jest "synusiem mamusi" i "maże się jak dziewczyna" sprawia, naprawdę zaczyna w to wierzyć. Poza tym zaczyna ukrywać swoje uczucia i jest wręcz sparaliżowany emocjonalnie tylko po to, żeby inni nie zobaczyli, jakie emocje czasem nim targają. To często prowadzi do problemów z okazywaniem uczuć i dysfunkcji, przez które nie potrafili być w zdrowych związkach.
Tłumaczenie zachowań chłopców tym, że są chłopcami i więcej im się wybacza i im wolno, jest naprawdę krzywdzące, także dla nich samych. Pozwalasz takim sformułowaniem poczuć dziecku, że mu więcej wolno ze względu na płeć, a czy nie z tym walczymy od kilku dekad poprzez feminizm? Bycie chłopem toi nie wymówka do bycia agresywnym, a nawet często niemiłym wobec drugiej osoby.
Jeśli tak mówisz zarówno w pozytywnym, jak i w negatywnym kontekście, jest to zdanie, które szkodzi dziecku. To tak samo, jakbyś porównywała swoje dzieci i jedno stawiała wyżej od drugiego, chociaż wiesz, że porównywanie jest szkodliwe. Nie porównuj syna do ojca, bo to odbieranie dziecku autonomii i dawanie mu sygnału, że traktujesz go jak kogoś innego niż on sam.
To nie tylko straszenie przemocą fizyczną i karami, ale także danie sygnału, że unieważnienie emocji jest właściwe. Że można przestać płakać w sekundę i problem, przez który maluch płacze, też zniknie. A wcale tak nie jest – dzieci trzeba oswajać z emocjami, nazywać je i uczyć je radzić sobie z nimi.
Małym dzieciom naprawdę trudno na dłużej skupić uwagę. Wiem to na przykładzie swojego 4-letniego syna, który chodzi na terapię logopedyczną. Tak małe dzieci mają zajęcia trwające maksymalnie 30-40 minut, bo na dłużej nie są w stanie skupić uwagi.
Ulegają nadmiernej stymulacji, ich mózg wciąż się rozwija, a dodatkowo dookoła jest mnóstwo interesujących je rzeczy. Jeśli dziecko nie umie usiedzieć w miejscu, nie zmuszaj je do tego, nie dawaj kar, gdy nie zastosuje się do prośby, tylko spożytkuj jego nadmiar energii, np. poprzez wysiłek fizyczny. Sport przecież doskonale wpływa na rozwój dzieci.
Zabawa lalkami, w dom czy kuchnię to atrybuty zabaw dla dziewczynek? Od tych etykiet odeszliśmy już dawno temu. Moi synowie uwielbiają bawić się w gotowanie, a syn przyjaciółki uwielbia malowanie twarzy i makijaże. Kiedyś usłyszałam od pani ze starszego pokolenia, żebym zabrała synowi wózek dla lalek, bo to dla dziewczynek.
A kto tak powiedział?! Wydawało mi się, że te stereotypy już dawno zwalczyliśmy, ale jednak one wciąż są żywe. Nie dawajmy im się ponieść, bo kto powiedział, że dziewczynka nie może być pilotką, a chłopiec wizażystą?