Wychowywanie synów wielu osobom wydaje się łatwiejsze. Często mówią to także same matki: że mniej dramatów, że nie ma aż takich burz hormonów i scen płaczu, że po prostu chłopcy są mniej skomplikowani. Może być w tym jakaś prawda, sama – mając synów – łapię się na tym, że czuję jakiś większy luz, gdy porównuję się z mamami dziewczynek. To nasuwa też myśl, że bycie mamą samych chłopaków to dosyć specyficzne macierzyństwo.
Oprócz tego jednak, że bycie mamą chłopców może być łatwiejsze, to sam ciężar macierzyństwa chyba jest nieco trudniejszy. Szczególnie jeśli spojrzysz na to w kontekście przyszłości i dorosłego życia swoich dzieci. Bo ten chłopiec, który teraz jest twoim małym kilkulatkiem, stanie się dorosłym facetem, będzie miał dziewczynę, później może żonę i założy własną rodzinę.
I tu jest kluczowa rola matki – jak przygotuje swojego syna do bycia dorosłym facetem, ojcem i partnerem. To rodzice muszą mu pokazać, czym jest szacunek, poświęcenie i poczucie obowiązku.
Gdy sama stałam się mamą jednego, a potem dwóch chłopców, poczułam się odpowiedzialna za to, jak ten mężczyzna będzie traktował całe następne pokolenie kobiet. Gdy miał kilka lat, powierzałam mu obowiązki, uczyłam samodzielności i odpowiedzialności – tłumaczyłam, dlaczego musi sprzątać zabawki, wychodzić z psem, sprzątać swój pokój i odrabiać lekcje.
W naszym domu były jasno wytyczone zasady – razem jemy obiadokolację przy wspólnym stole i rozmawiamy, klocki muszą być wrzucone do pudełek, jeśli chce iść się bawić do kolegów czy na plac zabaw itp. Starałam się go uczyć szacunku do drugiego człowieka, kultury osobistej i poczucia, że wszyscy jesteśmy równi.
Potem gdy jeden z synów miał koło 4 lat, nagle zdałam sobie sprawę, jak ogromną wagę ma też to, jaką matką ja jestem i jaki obraz kobiet moi synowie widzą przez mój pryzmat. Bo przecież to ja jestem dla nich pierwowzorem kobiety, a badania pokazują, że faceci często nieświadomie znajdują sobie partnerki, które przypominają im ich matki.
Mamy jakieś takie społeczne nastawienie, że wydarza się w życiu rodziny cud, gdy rodzi się chłopiec – że to potomek męskiego rodu, przedłużenie nazwiska przodków i takie podobne. I wiele z nas temu zaprzecza, krzyczy o równouprawnieniu, ale to chyba wynika z mentalności, której czasem nie jesteśmy w stanie zmienić.
Bo wiele z nas nadal żyje w przeświadczeniu, że trzeba wychować silnego mężczyznę, by był później oparciem dla partnerki, umiał radzić sobie w życiu i był świetną głową rodziny. Mówimy mu: "Nie płacz, nic się nie stało" albo "Nie będzie bolało, przecież jesteś już duży", gdy dziecko się przewróci, skaleczy czy coś je boli. I nawet mimo świadomości rodzicielskiej i chęci unikania tego – no właśnie, czasem musimy się powstrzymywać, żeby tego nie powiedzieć, bo wiemy, że to kiepski sposób wychowawczy.
A bycie chłopcem jest szczególnie ciekawe dla ich mam, bo same nigdy mężczyznami nie były i nie do końca pojmują ich sposób myślenia, czy odczuwania. A jeśli chce się wychować chłopca na szczęśliwego, pewnego siebie i dobrego mężczyznę, warto się trochę zagłębić w jego sposób rozumowania. I zdać sobie sprawę, że nasze kulturowe przyzwyczajenia naprawdę mogą chłopcom zrobić krzywdę. Bo z jednej strony wymagamy, by byli wrażliwi, empatyczni, pełni szacunku, a z drugiej – racjonalni, silni i tłumiący emocje.
Ja zrozumiałam po przeczytaniu kilku mądrych podręczników dla rodziców oraz po swoim własnym przemyśleniu tematu, że najważniejsze jest rozmawianie, uczenie o emocjach, nazywanie uczuć, nauka o szacunku do drugiego człowieka niezależnie od płci. I że przede wszystkim to ja jako matka, muszę to wszystko synowi pokazać i go nauczyć. Bo jestem dla niego wzorem kobiety, on mnie słucha, patrzy na mnie i analizuje moje zachowania, nawet jeśli na razie robi to nieświadomie.
Dla mnie ważne są rozmowa, ciepło i czułość, bo tego nic nie zastąpi. Uważam, że jeśli dziecko jest zaopiekowane, czuje się bezpieczne i kochane, będzie się świetnie rozwijało. A uczucia, które otrzyma od rodziców, będą dla niego czymś naturalnym, sam więc również w przyszłości będzie czuły i opiekuńczy, bo to dla niego tzw. "chleb powszedni".
Ważne jest też, by chłopiec miał takie samo poczucie, gdy będzie dorastał. Wiadomo, nastolatki nie chcą czułości i okazywania miłości matki, ale warto jest wtedy zadbać o relację trochę inaczej. Przecież to nie jego wina, że szaleją mu hormony. Poświęć czas na rozmowę z nim, weź go na ubraniowe zakupy, pokaż mu, że po prostu lubisz z nim spędzać czas.
To buduje jego pewność siebie, także w stosunku do rówieśników, szczególnie dziewczyn. W tym momencie trzeba też nauczyć się usuwania w cień, pozwalania mu na samodzielne podejmowanie decyzji, by nauczył się odpowiedzialności i ponosił konsekwencje za to, co robi.
A z tym wiele matek Polek (i nie tylko) ma problem. Bo przecież chcą pomóc swojemu małemu synkowi, wyręczyć go, a przez to jesteśmy niekonsekwentne i tylko robimy dziecku krzywdę. Pamiętam, jak w liceum spotykałam się z chłopakiem i pierwszy raz poszłam do niego do domu. Gdy odkryłam, że mama ścieli mu co rano łóżko i sprząta brudne bokserki z podłogi bez słowa zająknięcia, odpuściłam sobie tę znajomość – nie chciałam za kilka lat być jego służącą, która zastąpi w wielu kwestiach jego matkę.
Miłość matki i syna to niezwykła relacja, która powinna opierać się na uczeniu dziecka m.in. feminizmu. Nie chodzi o wojowanie o to, by kobiety miały lepiej niż mężczyźni. Chodzi o to, by miały równość, bo są takim samym człowiekiem jak mężczyzna, potrzebują miłości, szacunku, podstawowych praw. A gdy wychowujemy chłopców na maminsynków, do innych kobiet nie mają oni za grosz szacunku.
Jedyne, czego oczekują, to „wypełniania obowiązków żony i matki” i szowinista pod dachem gotowy. By zadbać o przyszłe pokolenie kobiet, które teraz są córkami naszych przyjaciółek, koleżankami syna z przedszkola czy szkoły, trzeba zadbać o wychowanie syna w poczuciu obowiązku, samodzielności, ale też wsparciu, czułości i miłości.
To doprowadzi do dorosłego mężczyzny, który ma empatię, jest mądry, pełen szacunku do ludzi, umie okazać uczucia i rozmawiać, a to ważne cechy charakteryzujące ojca i partnera.
Czytaj także: https://mamadu.pl/153803,wychowywanie-syna-na-to-zwroc-by-wyrosl-na-wspierajacego-mezczyzne