Dziewczyna jak z koszmaru
Kiedy poznałam mojego męża, był świeżo po rozstaniu. Z tamtą dziewczyną spotykał się kilka lat, ale ich związek nie należał do tych najprostszych: schodzili się, rozchodzili, mieli nowych partnerów, ale na krótko, bo potem znów do siebie wracali. I tak kilka razy.
Nie rozmawialiśmy o tym za dużo, ale z poszczególnych historii i tego, co słyszałam od wspólnych znajomych, była dziewczyna mojego męża była wyjątkowo toksyczna. Źle go traktowała, ciągle jej coś nie pasowało, urządzała mu przy ludziach dramaty, starała się wzbudzić zazdrość. Chciała go całkowicie zmienić, ulepić na idealny wzór, który powstał w jej głowie: nie odpowiadała jej jego praca, styl ubierania, wygląd. On jej bardzo dużo wybaczał i na wiele pozwalał, aIe summa summarum poszli w dwie różne strony.
Nowy rozdział
Zaczęliśmy się spotykać miesiąc, może dwa po ich rozstaniu i przyznam, że na początku bałam się wchodzić w tę relację. Wydawało mi się, że to za szybko, że nie zdążył poukładać sobie starych spraw, przetrawić emocji. Jednak przekonałam się, że myśli o mnie na poważnie i nie jest to historia z serii leczenia ran po poprzednim związku. Byliśmy zakochani i szczęśliwi, czułam się w tym związku spełniona.
Po dwóch miesiącach zamieszkaliśmy razem, po roku się zaręczyliśmy, a równo dwa lata od naszej pierwszej randki byliśmy już po ślubie i spodziewaliśmy się dziecka. O ile z początku bałam się wielkiego i spektakularnego powrotu femme fatale, mój mąż przekonywał mnie, że nie muszę się niepokoić. I ponoć faktycznie przez lata nie mieli kontaktu, a ja o niej całkowicie zapomniałam. Aż do teraz.
Stara miłość nie rdzewieje?
Mój mąż nie chowa przede mną telefonu, nie ma też ustawionego hasła, więc nigdy nie podejrzewałam, że może coś przede mną ukrywać. Jednak chwila jego nieuwagi wystarczyła, bym go nakryła na tym, że się z nią kontaktuje.
Nie sprawdzam jego telefonu profilaktycznie, tak jak to robią niektóre kobiety. Któregoś razu był w łazience, a jego telefon leżał na stole w kuchni. Dzwonił mój teść, chciałam odebrać, ale nie zdążyłam. Za to przez przypadek zobaczyłam, że w tej samej chwili do mojego męża napisała jego eks.
Wiadomość była krótka, ale jednoznacznie wskazywała na to, że mają kontakt. Nie jestem z tego dumna, ale weszłam w ich wiadomości i okazało się, że piszą ze sobą od kilku tygodni.
Mój mąż od razu powiedział jej, że ma żonę i dziecko, ale mimo wszystko ten kontakt nie skończył się na wymianie kilku wiadomości. Ona ewidentnie próbowała z nim pogrywać, flirtować i namówić go na spotkanie, a on, zamiast stanowczo odpowiedzieć, że nie, niejednoznacznie się z tego wykręcał. Przesyłała mu nawet swoje aktualne zdjęcia, a on ją, co prawda w subtelny sposób, ale jednak komplementował. Tak jakby chciał zostawić sobie otwarte drzwi.
Nie chcę się bać
Od tamtej pory boję się, że ta kobieta rozbije moje małżeństwo. Mój mąż zachowuje się jak gdyby nigdy nic: gdybym na własne oczy nie widziała, że pisze ze swoją eks, w życiu bym nie powiedziała, że coś się w jego życiu zmieniło. Mało tego, gdy próbowałam go podejść i zapytałam, czy chciałby wiedzieć, gdyby to do mnie odezwał się mój eks, powiedział, że tak. Zapytałam, czy odwdzięczyłby się tym samym i odparł, że... oczywiście.
Więc nie dość, że robi coś za moimi plecami, to jeszcze wiem, że kłamie. Nie powiedziałam mu, że wiem, co ukrywa, ale za każdym razem, kiedy widzę, że przegląda telefon albo z kimś pisze, czuję, jak robi mi się gorąco.
Nie wiem, co mam zrobić: do tej pory ufałam mojemu mężowi, ale teraz boję się, że mnie zdradzi i się nie przyzna albo od nas odejdzie. Czasami nawet myślę, że zamiast iść za jakimiś uniesieniami, wtedy, kilka lat temu, trzeba było posłuchać swojej intuicji i nie wiązać się z mężczyzną, który był tak usidlony. Boję się, że ta kobieta ma na niego taki wpływ, a on ma do niej taką słabość, że zrobi, co będzie chciała. A on jej na to pozwoli.
Od redakcji
W tej sytuacji najlepsza byłaby konfrontacja i szczera rozmowa z mężem: autorka listu powinna powiedzieć mu wprost, co zauważyła i jakie ma obawy. Jeśli kontakt męża z byłą dziewczyną jej nie odpowiada, powinna mu o tym powiedzieć. Nie ma jednej sztywnej granicy dla każdego związku: to my ustalamy zasady, których powinniśmy się trzymać. Takie, z którymi każdy czuje się dobrze. Jedni nie mieliby z taką sytuacją problemu, a dla innych jest to niedopuszczalne. I do obu tych postaw mamy prawo.
Za to pewne jest, że nie warto dusić w sobie tak silnych emocji i brać na siebie całego ciężaru tej sytuacji. Uczucia autorki listu są zrozumiałe: boi się o bezpieczeństwo swojej rodziny. Jednak zamiast po kryjomu sprawdzać telefon męża, warto przeprowadzić szczerą rozmowę, wyrazić swoje zdanie, obawy i wyraźnie postawić granice, z którymi obie strony będą czuły się dobrze.