Twój partner bierze prysznic, jego telefon leży przy tobie i nagle słyszysz dźwięk SMS-a. Na ekranie widać imię: Kamila. Ale ty nie znasz żadnej Kamili. Część kobiet, jeśli w tym momencie sprawdzi telefon swojego faceta, to potem będzie mieć wyrzuty sumienia. Postanowiłam porozmawiać z kobietami, które nie tylko nie mają wyrzutów sumienia, ale uważają, ze sprawdzanie telefonu męża czy chłopaka to ich święte prawo. Jeśli nie obowiązek.
Uważają, że to patent na bezpieczeństwo w związku. Porozmawiałam o tej "metodzie na zaufanie" z psycholożką i autorką książki "Co boli związek?" Moniką Dreger.
On jest winny, ja mam wyrzuty sumienia
Psycholożka i mediatorka rodzinna tłumaczy, że większość kobiet, które sprawdzają prywatne wiadomości swoich partnerów, ma jednak poczucie robienia czegoś niewłaściwego.
– Część kobiet ma do siebie o to duże pretensje, ale przy naruszonym zaufaniu robią to na przykład po zdradzie. Część ma w swoim mniemaniu uzasadnione powody, żeby to robić – wyjaśnia ekspertka.
Tak właśnie zachowała się Dorota – podejrzewała, że jej facet może mieć nie w pełni koleżeński kontakt ze znajomą w pracy. Przejrzała jego telefon i dość szybko dokopała się do pikantnych SMS-ów. Jej obawy były więc słuszne.
— Najgorsze jest to, że i tak miałam wyrzuty sumienia. On zachował się zdecydowanie gorzej, ale ja zniżyłam się do grzebania w jego prywatnych rzeczach. I wcale nie czułam się z tym fair — tłumaczy.
Jej wyrzuty sumienia wydawały mi się absurdalne, ale Monika Dreger podkreśla, że to nie odosobniony przepadek.
— Nawet jeśli okazało się, że partner nas zdradził, to nie miałyśmy wcześniej zezwolenia na dostęp do jego rozmów. Same dałyśmy sobie do tego prawo. Kobiety, które dowiedziały się o zdradzie dzięki sprawdzeniu telefonu partnera, nadal w większości nie uważają, że zrobiły dobrze – dodaje ekspertka.
Historia Kamili pokazuje jedno podejście do prywatnych wiadomości partnera. Agnieszka jest ze swoim facetem od dwóch lat, a od roku regularnie przegląda jego telefon. Co ciekawe jej partner nigdy nie okazał się niewierny, ale to nie oznacza, że okazał się niewinny.
Wierny nie oznacza niewinny
– Właściwie to nie bałam się, że Paweł mnie zdradza, ale obawiałam się, że robi "coś" nie tak. Dlatego nie weszłam w rozmowę z żadną jego znajomą, a z najlepszym przyjacielem. A tam znalazłam zdjęcia ich wspólnych koleżanek. Rozmowy o tym, która ma lepsze cycki. Którą by chcieli bzyknąć — wyjaśnia.
Monika Dreger podkreśla jednak, że nawet do tego pierwszego "sprawdzenia" partnera zazwyczaj mamy jakiś powód.
– Nikt nie sprawdza telefonu bez powodu. Sprawdzając, nawet jeśli robimy to pozornie bez powodu, bo tak zrobiła nasza przyjaciółka i "coś" znalazła, pokazujemy, że mamy jakiś powód do podejrzewania partnera. Bo jeżeli nie mam powodu, żeby kontrolować partnera, to po co to robię? – pyta ekspertka.
Agnieszka mówi, że była dość daleka od wyrzutów sumienia z powodu sprawdzania telefonu partnerowi. Czuła raczej wściekłość.
– Nie poczułam się zdradzona, a po prostu oszukana. Przy mnie nie był w stanie obiektywnie powiedzieć, czy jakaś kobieta jest ładna, a przy kolegach wyszedł z niego pieprzony samiec Alfa – tłumaczy.
Dziewczyna porozmawiała z partnerem, a ten wykazał się skruchą. Zapomniała o całej sytuacji, a ich relacje się poprawiły. Ale musiała się przecież upewnić, że jej chłopak nie popełnia tych samych błędów. Po tym jednym incydencie zaczęła więc sprawdzać jego telefon regularnie.
– Jeśli przez długi czas czułam się "bezpieczna" to nie miałam potrzeby zerkania w jego telefon. Ale jeśli tylko się pokłóciliśmy, to od razu do tego wracałam. Wiedziałam, że wtedy może mnie czekać coś złego. Byłam też od tego uzależniona – mówi.
Na moje pytanie, czy żałowała, odpowiada śmiechem. – Ale dlaczego miałabym mieć wyrzuty sumienia? To on zachowywał się nie fair – mówi.
Uzależnienie od kontroli
Monika Dreger dodaje, że od doszukiwania się zdrady czy nielojalności w ten sposób można bardzo łatwo się uzależnić.
– Po zdradzie występuje czasami kompulsywne sprawdzanie telefonu, maila partnera. Bo to daje złudne poczucie kontroli. Im bardziej budujemy poczucie zaufania w związku, tym mniejsza jest potrzeba kontroli – wyjaśnia.
Dziewczyna jednak do tej pory czyta wiadomości i wysłane i przychodzące do Pawła, bo według niej zaufanie jest ważne. Ale jeszcze ważniejsza jest właściwa kontrola.
Olga zaczęła sprawdzać telefon swojego męża, bo była zazdrosna o jego byłą żonę. Postanowiła wejść w ich rozmowę na Messengerze tylko raz. A tam ujrzała najgorszy możliwy widok. Żadne nagie fotki czy pikantne flirty. A puste okienko czatu.
– Przez chwilę poczułam ulgę, a potem mnie zmroziło. Przecież wiele razy pisali na czacie. Skoro skasował, mógł mieć do ukrycia wszystko – nagie zdjęcia, wyznania miłości, obgadywanie mnie. Wszystko! — mówi.
Obiecała sobie, że nigdy nie zwróci swojemu mężowi o to uwagi. Wtedy mógłby zacząć być ostrożny, zostawiać jakieś ślady w social media, ale tak by nie dać się złapać.
– Czekałam więc i często łapałam za jego telefon, znowu znajdując puste okienko. Ale wreszcie się doczekałam. Pisał o tym, że kasuje wiadomości ze mną, bo nie chce dawać mi powodów do zazdrości. I to była taka ulga – wyjaśnia.
Zaufanie przez kontrolowanie?
Olga mówi, że dzięki przeszukiwaniu wiadomości partnera zyskała do niego zaufanie. Mogła dokładnie kontrolować jego zachowanie, zamiast snuć najgorsze domysły. Nie znalazła w jego prywatnych konwersacjach nic niewłaściwego, może więc to dobry sposób na poczucie się komfortowo w związku?
Zdecydowanie nie zgadza się z tym mediatorka relacji. – Jeśli kobieta po zdradzie sprawdza mężowi telefon, by zapewnić sobie psychiczne bezpieczeństwo, to jest to bardzo złudne. Przecież on może nadal zdradzać czy flirtować, tylko potrafi lepiej chować dowody. Na tym się nie da zbudować zaufania. Lepiej zadbać o dobrą kondycję związku – tłumaczy.
Jeśli związek będzie polegał na kontroli, to bardzo szybko się rozpadnie. Nawet jeśli będziemy ze sobą fizycznie, to psychicznie zupełnie się od siebie oddalimy.
Psycholożka dodaje, że trzymanie partnera w klatce i ciągła kontrola to prosta droga choćby do romansu. Kontrolowanie telefonu jest narzędziem destrukcyjnym, nie pomoże w żadnej sytuacji.
— A nawet jeśli nic nie znajdziemy, to partner prędzej czy później zda sobie z tego sprawę — zrozumie, że jest kontrolowany i to też może być przyczyną rozpadu związku. Lepiej koncentrować się na zbudowaniu zaufania. Związek kontrolowany to związek niczym klatka. Kto dobrowolnie lubi siedzieć w klatce? — tłumaczy ekspertka.
Inną perspektywę przedstawia mi Malwina, która uzależniła się od sprawdzania telefonu swojego byłego faceta, mimo że zawsze czuła się po tym źle. Nie miała jednak wyrzutów sumienia, zawsze czuła się zraniona.
– Zawsze znajdowałam tam coś złego. Jeśli nie flirtował z koleżankami, to w rozmowach wstydził się przyznać do naszego związku. Albo obgadywał nasze prywatne sprawy z przyjaciółkami. Zawsze brałam ten telefon z bijącym sercem i tak samo go odkładałam – mówi.
Po zerwaniu obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek w związku poczuje nawet małą chęć sprawdzenia telefonu partnera, to z nim zerwie. – Albo zaufanie, albo kontrolowanie – wyjaśnia.
Monika Dreger podkreśla, że moje bohaterki na sprawdzaniu próbowały budować swoje poczucie bezpieczeństwa. Jednak zaufanie jest odwrotnością kontrolowania. To wiara, że ktoś nie chce nas oszukać.
Nie testujemy — wierzymy
Co więc zrobić, jeśli nieustannie czujemy potrzebę sprawdzania partnera?
– Musimy samej sobie zadać pytanie, dlaczego to robimy. Musimy się zastanowić, jak byśmy się czuły, gdyby partner przeglądał moją komórkę. Jeśli pojawiła się zdrada, to często pojawia się także potrzeba kontrolowania i kompulsywne sprawdzanie telefonu. Czasami, nawet jeśli nic nie znajdujemy, to myślimy: "na pewno coś tam jest, tylko nie mogę tego znaleźć”. To pułapka — tłumaczy.
Związki buduje się na zaufaniu, a nie na kontroli. Związek zbudowany na kontroli rozpadnie się prędzej czy później – oddalimy się od siebie emocjonalnie i zdarza się, że w konsekwencji oddalenia "coś" znajdziemy. To nie musi być nawet dowód zdrady, ale nielojalności. Coś, co nam się nie spodoba.
Monika Dreger podkreśla poza tym, że wierność nie polega na niezdradzaniu, bo nie mamy na to akurat okazji. A byciu z jedną osobą mimo pokus, możliwości do zdrady.
– Związek buduje się na zaufaniu, a nie po to, by być ze sobą tylko dlatego, że kogoś kontrolujemy, a on wtedy nas nie zdradza. Jeśli ktoś chce mieć romans, to i tak to zrobi. Skasuje wiadomości, kupi drugi telefon — wyjaśnia.
Dzisiejszy rozwój techniki sprawia, że można zresztą odzyskać nawet skasowane wiadomości i korespondencje między kochankami. Pytanie, po co to robić. Być z kimś, komu nie ufamy?
Zawsze możesz sprawdzić telefon swojego faceta. Pamiętaj jednak, że cokolwiek byś tam nie znalazła, nie będziesz zadowolona. Jeśli puste okno być może skasował rozmowę. Jeśli flirt lub zdradę – wiesz sama.
A jeśli zwykłą i niewinną korespondencję... uznasz, że to niemożliwe. I sprawdzisz jeszcze raz. Tak dla pewności. Tak dla kontroli. Ale na pewno nie dla zbudowania zaufania.