Alba, prezent dla księdza, nowe świece do kościoła, obiad dla rodziny i jeszcze prezenty - komunijne koszta zdają się nie mieć końca. Bo rodzice i goście gotowi są się zadłużyć, żeby spełnić wszelkie dziecięce marzenia i... zrobić lepszą imprezę niż bratowa. W tym roku jednak coraz częściej trafiam na informacje o tym, że wielka biba z okazji Pierwszej Komunii Świętej jest passé.
Reklama.
Reklama.
Ceny w lokalach poszybowały w górę, a co za tym idzie, wiele rodzin musi zrezygnować z wystawnych przyjęć z okazji Pierwszej Komunii Świętej swojego dziecka.
Rodzice przenoszą przyjęcia do domów, ogrodów, zamiast kaczki w pomarańczach serwują pizzę i lody, a dzieci są w siódmym niebie.
Zupełnie zmienia się też charakter prezentów, goście coraz częściej składają się na jeden większy lub oferują dziecku... odroczenie podarku. Dla 9-latków, które mają wszystko, ta sytuacja jest akceptowalna.
Koszta z kosmosu
Ogromna inflacja daje się we znaki wszystkim, czuć na każdym kroku, że życie jest drogie. Więcej kosztuje jedzenie, kredyty, rachunki, paliwo, ceny w restauracjach też wyraźnie poszły w górę. A Polacy coraz rzadziej kupują dobra stałe. Zwyczajnie nas na nie nie stać. Organizacja przyjęcia komunijnego, która w ubiegłym roku wydawała się być w zasięgu, dziś dla wielu rodzin staje pod znakiem zapytania.
Od znajomych słyszą, że odkładają od miesięcy, żeby dać chrześniakom "godny" prezent. Tylko co to znaczy "godny"? Na grupach z wszelkiego rodzaju poradami ludzie wymieniają się wymówkami, żeby na przyjęcia komunijne nie chodzić, niektórzy zastanawiają się, ile dać w kopertę, skoro wszystko drożeje, a ich wynagrodzenia nie chcą rosnąć. Ale widoczny staje się jeszcze jeden trend.
Komunia wersja low cost
- Miałam zaklepany lokal, zaplanowaną listę gości, ale już w zeszłym miesiącu zadzwonili, że zgodnie z zapisem w umowie, muszą podnieść cenę "za talerzyk", bo inflacja jest wyższa, niż przewidywali - mówi Aldona, której syn lada dzień przystąpi do sakramentu. Rodzina błyskawicznie podjęła decyzję o zmianie planów.
Zamiast eleganckiego obiadu, będzie garden party z atrakcjami dla dzieci. - Kuzyn ma firmę eventową, przyjedzie z dmuchańcem i maszyną do waty cukrowej, jego narzeczona zajmie się animacją. Pokryjemy tylko koszty paliwa, reszta to ich prezent dla Maćka - wyjaśnia kobieta. Zamiast wystawnego obiadu, w menu kiełbaski z grilla i sałatki. Budżet zmniejszony o połowę, nawet wliczając stracone 500 zł zadatku w restauracji.
- Szukamy oszczędności, jak wszyscy. Od razu zastrzegliśmy też gościom, że w obecnej sytuacji nie wyobrażamy sobie wielkich prezentów. Syn zbiera na komputer. Ustaliliśmy, że nie przyjmiemy od nikogo więcej niż 200 zł na ten cel - dzieli się swoim pomysłem Aldona.
Nas stać, ale gości niekoniecznie
Podobnym patentem na oszczędzanie, tyle że dla gości, podzieliła się Joanna. Kobieta nie ukrywa, że była przygotowana na duży wydatek z okazji komunii córki, ale jak zaznacza, oboje z mężem mają dobrze płatne prace, a Helenka jest ich jedyną córką.
- Nie pochodzimy z bogatych domów, wiemy, co to bieda. Nie wszystkim naszym bliskim udało się, jak nam. Córce niczego nie brakuje, więc nie ma powodu, żeby chrzestni kupowali jej tablety, kłady czy inne cuda. Nie po to ich wybraliśmy. Poprosiliśmy za to, żeby w wakacje każde z nich zarezerwowało sobie tydzień, kiedy będą mogli zaopiekować się córką. Żadnych ekskluzywnych wakacji - zaznacza.
Joanna uznała, że Helence dobrze zrobi, jeśli spędzi czas z kuzynostwem, ciocią i wujkiem. - To doskonała okazja, żeby lepiej się poznali, a zarówno moja, jak i męża rodzina, mieszka w pięknych okolicznościach przyrody. Lepiej się poznają, córka spędzi fajnie czas i nie narazi ich na duże koszta - kończy Joanna.
Talon na balon, pizza i lody
Wśród pomysłów na komunijne oszczędności rodzice wymieniają wręczanie dziecku przez gości kuponów na prezenty, które zamiast kupować na raz, dziecko wybiera, w jakiej kolejności chce dostać. Goście wspólnie ustalają wspólnie listę prezentów i deklarują, że będą wpłacać, np. przez pół roku po 50 zł.
- Dziecko dostaje prezent z odroczeniem, ale w dzisiejszych czasach, kiedy mój kredyt hipoteczny zdrożał z 1800 zł na 3000 zł, wiem, że nikomu nie jest łatwo. Córka nawet zapaliła się do tego pomysłu i poprosiła, żeby założyć jej konto, to zbierze sobie na coś fajnego. Od mojego brata dostała kupon z deklaracją, że w ferie zimowe zabierze ją na narty - mówi Paulina.
Kobieta dużo rozmawiała z córką o tym, że tegoroczne wydatki są dla wszystkich przerażające i uważa, że 9-latka sporo z tego zrozumiała. Zapytała nawet, czy mogą tego dnia zamówić pizzę i zjeść z gośćmi na pikniku, jak u jej przyjaciółki.
- Rodzice Zosi wynajęli pole rekreacyjne, zabawy terenowe dla całej rodziny, pizza i maszyna z lodami włoskimi. Rozmawiałam z jej mamą i żałuję, że sama na to nie wpadłam. U nas będzie obiad w domu - kńczy Paulina.
Da się to zrobić bez kredytu
W tym roku wiele rodzin weryfikuje wcześniejsze plany. Zapraszają mniej gości, niż początkowo zakładali, przenoszą przyjęcia do domu lub ogrodu. Skupiają się na tym, żeby dziecku było przyjemnie i wesoło. Zamiast quadów i komputerów, dają cenniejsze prezenty - wspomnienia, przeżycia i czas.
Duża tolerancja gości i gospodarzy, zrozumienie dla obecnej sytuacji z pewnością ułatwiają nieco zmianę tradycyjnej formuły. Zdecydowanie gra w podchody i pizza w ogrodzie brzmią rozsądniej, niż piniata w kształcie krzyża. Najważniejsze w tym wszystkim jest przecież dziecko, a nie to, żeby pokazać gościom, że stać nas na drogi lokal.