Psychiczne obciążenie macierzyństwem
Jest to oczywiście wielkie uogólnienie i uproszczenie, ale jednak, jak patrzę na swoje życie i czytam wiadomości od Was - coś w tym jest. Matka zawsze się martwi. My nawet w SPA czy w intymnych chwilach z partnerem potrafimy robić plan zakupów odzieży wiosennej dla dzieci czy zastanawiać się, gdzie położyłyśmy bibułę, która dziecku jest potrzebna do szkoły.
Drogie mamy, psychiczne obciążenie macierzyństwem to fakt. Każda z nas to ma w mniejszym lub większym stopniu. Jak to się potocznie mówi, dziecko zawsze mamy z tyłu głowy. A ten tył całkiem nieźle nam ciąży, bo nie dajemy własnym mózgom odpocząć nawet na chwilę.
Jadąc dziś z młodszymi dziećmi do szkoły i prowadząc z nimi żywiołową rozmowę, nawet na chwilę nie przestałam zastanawiać się nad tym, co zjemy na kolację. W międzyczasie zobaczyłam dzieci, które maszerowały do szkoły z walizkami, poszewkami i całą resztą dziwnych rzeczy. Przypomniało mi się, że to dzień "wszystko, tylko nie plecak", zdążyłam więc zadzwonić do pierworodnego, żeby rzucić kilka pomysłów, w co może się spakować.
W nocy przypomniało mi się, że nie dałam mu pieniędzy na wycieczkę, więc ułożyłam plan działania, żeby rano o tym pamiętać. Znasz to prawda? Ale to nie koniec długiej listy.
Rzeczy doczesne
Siedzisz w pracy, przygotowujesz raport kwartalny i cyferki zamazują ci się przed oczami, więc skupiasz się bardziej. Tylko czy Stasiowi będzie ciepło, jak pójdą na spacer, ta czapka cienka, a wiatr taki. Ciekawe, jak Małgosi poszła kartkówka z biologii, tak się stresowała.
Wiosek o 500+ dalej nie złożony, a skoro pieniądze na tapecie, to trzeba lżejsze buty dzieciom kupić. Te kanapki dziś takie ubogie, powinny jeść więcej warzyw. No i te spodnie Grzesia trzeba zacerować, tak je lubi. Dobrze, że z Nel już kupiłaś prezent dla tej koleżanki, do której idzie na urodziny w sobotę prosto od dentysty, żeby tylko słodyczy za dużo nie jadła, bo plomba jej wypadnie.
Franek ma alergologa w czwartek, trzeba się zerwać z pracy, ale najwyżej weźmiesz komputer i jak będziesz czekać na Maćka, aż skończy trening, nadrobisz. Raport zrobiony, a mózg wyżęty nieomal do ostatniej kropli. 200 proc. normy nawet nie ociera się o wysiłek, który zafundowałaś mu w tych kilkanaście minut.
Musisz mieć kontrolę, inaczej utoniesz. Nawet na chwilę się nie odłączasz, często kosztem siebie. Zaniedbujesz jedzenie, przyjaciół, odmawiasz sobie długiej kąpieli, bo wszystko, co wiruje w twojej, głowie jest ważniejsze. Ale organizacja to dopiero początek.
Rzeczy wieczne
Kiedy wydaje się, że już wszystko pamiętasz, ogarnęłaś, wyprasowałaś ubrania na zielony, pomarańczowy czy inny dzień w szkole o 23.40, możesz w końcu odpocząć. A wtedy wkracza kolejny zestaw, czy jestem wystarczająco dobrą mamą, a co jeśli córka chciała czegoś ważnego, a ty poprosiłaś, żeby poczekała do jutra, bo nie wiesz, w co ręce wsadzić.
Do rodziców znów nie zadzwoniłaś, córką więc też czujesz się taką średnią. Martwisz się o przyszłość, relacje, emocje, zdrowie, oszczędności. Kurczę! Ty naprawdę lubisz się martwić. Nie tylko ty, ja też. Ciągle. Piszę to i zastanawiam się, czy granatowe rolety nie będą za ciemne do pokoju dziecięcego.
Pominę już to, że wczoraj z czterolatkiem spędziłam zdecydowanie za mało czasu i jeszcze dziś rano był smutny, więc myślę, jak się bawi w przedszkolu. Oczywiście z tyłu głowy słyszę cichy głos, który podpowiada, że być może zniszczyłam jego życie i zafundowałam mu traumę.
Lista rzeczy, o które się zamartwiamy, jest nieskończenie długa. W zasadzie potrafimy martwić się wszystkim i w każdych okolicznościach. A właściwie ciężko nam wyłączyć to martwienie, ale można zmniejszyć ilość stresu i napięcia, który towarzyszy ci na co dzień kilkoma prostymi trikami.
Jak zmniejszyć ciężar macierzyństwa
1. Rób listę - znasz je na pewno z amerykańskich seriali. Takie kalendarze rodzinne, które wiesza się w postaci całkiem pokaźnych rozmiarów tablicy na kuchennej ścianie. To musi być duże, wisieć na widoku. Każdy z domowników powinien mieć swój kolor. Zapisujesz, co na kiedy i komu jest potrzebne, sprawdzasz dzień przed i koniec. Część z tych rzeczy można wyprzeć z myśli.
2. Deleguj zadania - oczekuj od partnera, dzieci, że o część rzeczy zadbają sami. Nie oszukujmy się, luźny podział rzadko tu się sprawdza, niewiele osób lubi wyrzucać śmieci czy jeździć na przegląd autem. Wspólnie ustalcie, kto czym się zajmuje i egzekwuj to.
Jeśli dziecko, które samo miało znaleźć zieloną włóczkę na technikę, tego nie zrobiło - nie wyręczaj. Jedno nieprzygotowanie go nie zabije, a sporo nauczy.
3. Priorytet potrzeb - jak bardzo górnolotnie nie chcielibyśmy myśleć o naszym bycie, żeby zajmować się sprawami wyższymi, trzeba żyć. A żeby żyć, trzeba jeść, najlepiej całkiem zdrowo, wysypiać się i odpoczywać. Uwaga - nie tylko dzieciom musisz zapewnić te "luksusy". Sobie też. I to musi znaleźć się na liście priorytetów. Najpierw jedzenie i spanie - potem reszta.
4. Jesteś najlepszą mamą. To nie jest pusty frazes. Powtarzaj to, jak mantrę, tak długo, aż uwierzysz, bo to prawda. Kochasz swoje dzieci, dajesz im wszystko, co możesz, nie zadręczaj się (ja też nie będę), że raz coś zawaliłaś. To nie jest ważne. Dziecko zapamięta to, co naprawdę ważne: miłość, zaufanie, to, że zawsze jesteś po jego stronie. Reszta to dodatek.
5. Medytuj i afirmuj. To naprawdę działa. Medytacja to nic innego, jak nauka skupienia, uważności, bycia tu i teraz. Odpychania całej fali natrętnych myśli i silnej potrzeby kontrolowania wszystkiego. W sieci znajdziesz mnóstwo darmowych poradników jak zacząć. Wcale nie musisz przybierać pozycji kwiatu lotosu na środku jeziora i głośno "omować".
Kiedy znów przyjdzie do ciebie gonitwa zmartwień, poczujesz się przytłoczona, wystarczy kilka spokojnych oddechów, żeby przywołać się do porządku. Mamo kochana, musisz zadbać o siebie i o swoją psychikę. Przeciążenie macierzyństwem do niczego dobrego nas nie zaprowadzi. Zamiast się martwić, zacznij czerpać przyjemność ze swojej roli.