"Mam dwoje dzieci – synów, między którymi jest różnica niecałych dwóch lat. Zdecydowaliśmy się na taką niedużą różnicę między dziećmi, ponieważ wierzę, że dzięki podobnemu wiekowi mogą mieć silną więź i być ze sobą blisko – tak było ze mną i moją siostrą.
Wiem, że to nie musi być reguła, ale póki dzieci są małe, ja wierzę, że rodzeństwo, które jest w podobnym wieku, sprawi, że dzieci będą się razem bawiły, miały swoje towarzystwo i będzie im jakoś raźniej.
Tym bardziej że złożyło się tak, że dzieci są tej samej płci, co w późnych przedszkolnych i szkolnych latach może mieć znaczenie, gdy dzieci lepiej dogadują się z rówieśnikami tej samej płci" - rozpoczyna swój list Magda, mama dwóch chłopców, która przyznaje, że posiadanie dwójki dzieci w podobnym wieku i tej samej płci uważa za ułatwienie.
Kobieta zauważa jednak, że mamy jakiś społeczny problem z dziećmi - ta mama często słyszy pytanie o kolejne dziecko albo o to, kiedy urodzi córkę: "Gdzie nie pójdziemy – czy w odwiedziny do rodziny i znajomych, czy do przedszkola, a nawet podczas spacerów i odwiedzin na placu zabaw – z kim nie rozmawiam o dzieciach i posiadaniu synów, dużo jest osób, które na koniec rozmowy zagajają: 'To co, teraz córeczka?' albo 'Do trzech razy sztuka, może teraz córka?'.
Ludzie, opanujcie się! Nie zadawajcie takich pytań nikomu – niezależnie od tego, czy to ktoś bliski z rodziny, czy całkiem obca osoba (no wtedy to już w ogóle!). Czy zadając takie pytanie, choć przez chwilę się zastanowiliście, o czym zagajacie do rozmówcy?
Czy wprost zapytalibyście prawie obcą osobę i sprawy łóżkowe, problemy z płodnością czy to, czy ktoś w związku zdradza partnera? Jak słyszę pytanie o trzecie dziecko albo nawet bardziej szczegółowo – o córkę, żeby dwóm chłopcom nie było nudno albo mama nie czuła się w domu z 3 facetami źle, to zalewa mnie fala irytacji, a nawet złości".
Nasza czytelniczka uważa, że tego typu pytania, niezależnie od tego, czy do osoby obcej, czy kogoś bliskiego - są nie na miejscu. Takie tematy można w rozmowie kontynuować, jeśli druga strona je rozpocznie i będzie chciała znać nasze zdanie.
Według Magdy to element kultury i dobrego wychowania: "Mam to szczęście, że mam zdrowe dzieci, ciąże przeszłam bez komplikacji i tak, jak zaplanowaliśmy sobie dwójkę dzieci z niedużą różnicą wieku, tak nam się udało to spełnić. Ale pomyślcie sobie o tych kobietach, które marzą o kolejnym dziecku, ale przez rok, dwa czy sześć lat się po prostu nie udaje.
Albo się udaje, ale za jakiś czas okazuje się, że doszło do poronienia. A może kobieta, której tak bezmyślnie właśnie zadajecie takie pytanie, właśnie się dowiedziała, że jest w ciąży, ale ta obumarła i czeka na przyjęcie do szpitala czy zabieg. No i właściwie może być wiele różnych sytuacji, które akurat w życiu tej osoby się dzieją, które wiążą się z tym, że pytanie o powiększenie rodziny będzie nie na miejscu.
Właściwie, co ja piszę, pytanie o plany rodzicielskie zawsze jest pytaniem nie na miejscu, niezależnie od sytuacji. Pomyśleliście, że ktoś was o to pyta wprost? Chcielibyście się zwierzać teściowej z tego, że macie z mężem problemy w łóżku, problemy z płodnością czy z utrzymaniem ciąży?
A co, jeśli się okaże, że jesteś w tej 3 upragnionej ciąży, każdy życzy ci córeczki, bo już macie dwóch synów, a okaże się, że będzie 3 chłopak? No i co wtedy zrobić? Powiedzieć tym wszystkim wścibiającym nos w nieswoje sprawy: 'To nic, do 4 razy sztuka, czwarta będzie córeczka'?
Uważam w ogóle, że pytanie o rodzicielskie plany, płodność i powiększanie rodziny to tak delikatne i intymne tematy, że jeśli ktoś sam ich nie zaczyna, to nawet żartobliwe zagajenie jest po prostu nie na miejscu" - kończy swój list Magda.
My jako redakcja jesteśmy podobnego zdania - nigdy przecież nie wiesz, co akurat przeżywa osoba, z którą prowadzisz rozmowę. A pytania o dzieci i powiększenie rodziny to te, które należą do kategorii delikatnych i intymnych. Nie każdy chce i może o tym rozmawiać, szanujmy siebie i swoich rozmówców.