Twoje dzieci wstają skoro świt i zanim pójdą do szkoły i przedszkola, tobie wydaje się, że już jest południe? A tu jeszcze cały dzień w pracy, obowiązki domowe i fajnie byłoby wieczorem choć chwilę coś w spokoju poczytać czy obejrzeć w telewizji. Możemy sobie przybić piątkę, wiele mam zna to z autopsji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Każda mama bywa wykończona już o 8.00 rano, jeszcze zanim zacznie pracę. Wszystkie kobiety, które muszą wyszykować dzieci do szkoły i przedszkola, zrozumieją to.
Zmęczona, narzekająca mama nie zawsze potrzebuje współczucia. Czasem wystarczy słowo zrozumienia i zapewnienie, że wszystkie jesteśmy podobne i jedziemy na tym samym wózku.
Pozwól sobie czasem na odpuszczenie. Świat się nie zawali, jak rano zostawisz w zlewie brudne naczynia, a ty dzięki temu zyskasz parę minut, by spokojniej wyszykować siebie i dzieci.
Trudne rodzinne poranki
Gdy na wiosnę dzień staje się dłuższy, wiele z mam zaczyna przeżywać swój prywatny mały dramat – dzieci wstają wcześniej niż zwykle, bo na dworze wcześniej robi się jasno. To oczywiście zazwyczaj dotyczy maluchów, nastolatki są tym typem, który może spać 24 godziny na dobę.
A nawet, jeśli dzieci nie wstają skoro świt, to każda matka rano musi podjąć się trudnego zadania i dobudzić małe pochrapujące potworki, zwlec je z łóżek i doprowadzić do stanu, w którym można jako tako wyjść z domu do szkoły, przedszkola i pracy. I trzeba jasno przyznać – nie zawsze mamy wtedy pomoc męża czy partnera. I większość z nas, jeszcze zanim rozpocznie pracę, jest już wykończona i marzy o tym, by był wieczór.
Jedno dziecko chciałoby jeszcze pospać, drugie szaleje w zabawkach od 6.00 rano. A trzecie jeszcze chwilę przed godziną naszego wyjścia chodzi po domu w piżamie. Jak to ogarnąć, nie zwariować i nie dać się ponieść emocjom, czyli nie wrzeszczeć od samego rana na dzieci, które mają na wszystko czas?
Między 6.00 a 8.00 rano robisz 4 śniadania, bierzesz szybki prysznic, by wyglądać jak człowiek, ścielisz kilka łóżek i szykujesz ubrania dla 3 dzieci i siebie. W międzyczasie jedno nadal próbujesz dobudzić i wyciągnąć spod kołdry, popijasz chłodną już kawę, ubierasz przedszkolaki i wszystkim przypominasz, że trzeba umyć zęby.
Pokłady cierpliwości, które wyczerpują się już przed 8.00 rano, być może trochę podładują się w ciągu dnia, gdy maluchy będą w placówkach. Ale po południu nasze zmęczenie po pracy sprawi, że znowu będzie ciężko ogarniać rzeczywistość bez irytacji na córkę, która wylała sok na nowy dywan czy syna, który wie, że spieszymy się na basen, a ubiera się w przedszkolnej szatni przez jakieś 30 minut.
Praca staje się luksusem
Kiedy wychodzimy wreszcie z domu, nie wszystko jest idealnie, ale wiele mam w tym momencie oddycha z ulgą. Koniec z porannymi awanturami o to, że w tej bluzce córka na pewno nie pójdzie do szkoły, a syn nie zabierze torby zabawek do przedszkola.
Ten moment przejścia przez próg domu na zewnątrz to światełko w tunelu, że niedługo odwieziesz je do placówek, udasz się do pracy i przez kilka godzin będziesz mogła być tylko dorosłą osobą, a nie logistykiem rodzinnym. Wiadomo, nic nie zwolni z bycia mamą, nawet ta wieczorna chwila spokoju, gdy już wszyscy śpią – wtedy każda mama jest bardzo czujna i sprawdza, czy jej dzieci są bezpieczne w łóżkach.
Ale bycie między dorosłymi, chwila oddechu od bieganiny między domem, szkołą, przedszkolem i zajęciami dodatkowymi, zazwyczaj przypada mamom pracującym. Te, które opiekują się domem i dziećmi na cały etat, wracają do domu, najczęściej z niemowlakiem pod pachą i zaczyna się od nowa.
Ogarnianie rzeczy porozrzucanych w pokojach dzieci, zakupy dla całej rodziny, obiad i jeszcze w "międzyczasie" opieka nad niemowlęciem, któremu trzeba poświęcić sporo uwagi. Najczęściej też trzeba wyjść z psem na spacer, zmienić kotu żwirek w kuwecie i ogarnąć naczynia, żeby wstawić zmywarkę. I wszystko to jeszcze przed południem.
Te z mam, które pracują na etacie, odrywają nieco swoje myśli od dzieci i rodzinnych problemów. Nie każda z nas jednak pracuje. Te, które spod szkoły i przedszkola pędzą do biura, siadają za biurkiem, idą na magazyn czy za sklepową ladę i na trochę odrywają myśli o tego, czy dziś w szkole córka poradzi sobie na klasówce, a syn w przedszkolu ładnie zje obiad. Trochę to banalizuję, ale każda mama, która to czyta, doskonale wie, o co chodzi, prawda?
Wszystkie jedziemy na tym samym wózku
Nie opowiadam o tym całym trudnym poranku, bieganinie i ogarnianiu rzeczywistości po to, by ktoś mnie czy innej mamie współczuł. Opisuję to, by każda z mam wiedziała, że wszystkie jesteśmy - mimo różnic – podobne do siebie i jedziemy na tym samym wózku.
I zamiast oceniać inne matki, że czasem dają dziecku siąść na kanapie przed telewizorem i włączają mu bajkę, zamiast aktywnie spędzać z nim czas na dworze czy grając w gry edukacyjne, pomyśl sobie, że ty czasem też jesteś mamą, która już o 8.00 rano jest wykończona.
Każda mama ma prawo być zmęczona, nie mieć siły i od rana marzyć o spokojnym wieczorze. Wiele z nas łączy pracę z macierzyństwem, dźwiga na swoich barkach całą domową logistykę i jeszcze jest w stanie wysupłać wieczorem trochę czasu dla samej siebie. Do wszystkich mam – niezależnie czy pracujecie na etacie, czy opiekujecie się dziećmi i domem – jesteście wystarczające i robicie swoją robotę najlepiej na świecie.
Jak zostawicie naczynia w zlewie na cały dzień nic się nie stanie. Świat się nie zawali, jeśli córka pójdzie do szkoły w nieuprasowanej bluzce, a syn założy 2 różne skarpetki i nie zje śniadania. Dajcie sobie przyzwolenie na zmęczenie w te dni, kiedy już 8.00 rano wydaje się być południem.