Monolog na dzień dobry
Każdy zna to uczucie, kiedy zwraca się do drugiej osoby z prośbą i zostaje kompletnie... zignorowany. Wtedy zazwyczaj myślimy, że ktoś jest nieuprzejmy, nieskłonny do pomocy, być może niekulturalny. Ale w relacjach rodzic-dziecko takie sytuacje zdarzają się aż nadto często. I bardzo często z uprzejmością dziecka mają niewiele wspólnego.
Problem z komunikacją z dzieckiem – czy to nastoletnim czy młodszym – może wynikać z popularnych błędów, które popełnia wielu rodziców. Dlatego, jeśli zbyt często zdarza ci się "mówić jak do ściany", zastanów się, czy nie popełniasz któregoś z nich. Oto one.
1. Nie jesteś konsekwentna
Co z tego, że po raz kolejny prosisz swojego nastolatka, żeby wyniósł śmieci, skoro i tak zrobisz to za niego? Po co tracisz energię na tłumaczenie 5-latkowi, żeby posprzątał klocki z podłogi, skoro on już dobrze wie, że sama je pozbierasz? Oto pułapka, w którą może wpaść każdy rodzic: brak konsekwencji.
Inne prośby kierujesz do nastolatka i inne do młodszego dziecka. Na różnym etapie życia nasze pociechy mają też inne umiejętności rozumienia naszych komunikatów. Jednak jeśli mówisz, ale nie wyciągasz później żadnych konsekwencji, to nie nauczysz dziecka żadnych zasad. Bo ono widzi, że może je nagiąć.
Dlatego przestań straszyć dziecka konsekwencjami, które nigdy nie nadejdą i przestań robić za niego to, o co właśnie prosisz. Zwłaszcza, jeśli są to tak podstawowe sprawy, jak trzymanie porządku we własnym pokoju.
2. Podchodzisz do pewnych spraw jak do kary
Domowe obowiązki, sprzątanie po sobie czy odrabianie lekcji to nie kara. Dzieci często nie chcą tego robić i w pewnym momencie my sami zaczynamy wkładać w prośby o wypełnienie podstawowych domowych obowiązków za dużo energii i emocji.
Wyrzucanie śmieci czy sprzątanie klocków po zabawie są naturalną sprawą i tak powinny być przez dziecko kojarzone. To normalny wkład w wasze wspólne funkcjonowanie, a nie uprzejmość albo nieuprzejmość dziecka. Spójrz na to z tej strony i zacznij podchodzić do tego zupełnie neutralnie emocjonalnie. Bez złości, bez żalu, bez wzbudzania poczucia winy u dziecka czy nastolatka, który próbuje tego uniknąć.
Jeśli dziecko ma problem ze zrozumieniem tego podziału, możesz zaznaczać, że "ty posprzątaj po sobie zabawki, a ja w tym czasie zacznę przygotowywać obiad". "Ty wyrzuć śmieci, a ja w tym czasie wstawię pranie".
Najgorsze co można zrobić, to podczas dyskusji z dzieckiem wylecieć nagle z argumentem typu "idź lepiej posprzątaj pokój" albo "zajmij się lepiej lekcjami". Kiedy podczas negatywnych emocji będziemy sięgać po takie argumenty, to nie dziwmy się, że podstawowe i naturalne obowiązki dziecka zaczną mu się źle kojarzyć.
3. Nie wyjaśniasz, o co ci chodzi
A przecież jeśli nie powiesz wprost, to dziecko samo nie zgadnie. Żeby być słuchanym, trzeba mówić konkretnie i wyjaśniać swój punkt widzenia. Gdy zabraniasz czegoś dziecku warto wskazywać konkretny powód twojej decyzji. Samo "nie rozrzucaj klocków" jest przez najmłodszych inaczej odbierane niż "nie rozrzucaj klocków, bo zrobisz bałagan".
Dzieciom powinno się pokazywać nie tylko konsekwencje, ale dawać prosty przekaz. Kiedy masz przed sobą nastolatka i powiesz mu "nie wracaj za późno", to nie denerwuj się, że przyszedł do domu o pierwszej w nocy. Jeśli powiesz mu "Wróć do 21" dostanie jasny komunikat. Zamiast rzucania samych zakazów i nakazów dobrze jest powiedzieć swojemu dziecku, dlaczego chcemy, żeby wrócił do domu wcześniej.
Bez wzbudzania winy, po ludzku. Przecież to nie jest nasza złośliwość i chęć popsucia mu zabawy. Jeśli nie lubimy późniejszych powrotów, bo się martwimy, to rozmawiajmy i mówmy o tym naszemu nastolatkowi wprost.