Wiele mam, będąc w drugiej i kolejnych ciążach, zastanawia się, czy uda im się pokochać kolejne dziecko tak mocno jak pierwsze. Tymczasem z biologicznego punktu widzenia nie jest to takie proste - okazuje się, że drugie i kolejne dzieci kochamy bardziej niż pierworodne. Oto cała prawda o klątwie pierworodnego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z biologicznego punktu widzenia każda mama najbardziej kocha swoje najmłodsze dziecko - jest to związane z tym, że jest ono najbardziej bezbronne i niesamodzielne i potrzebuje opieki.
Przez tzw. klątwę pierworodnego odsuwamy najstarsze dziecko od siebie, gdy na świat przychodzi młodsze rodzeństwo. Wydaje nam się, że nagle ten starszak jest już duży, samodzielny i możemy od niego więcej wymagać.
Klątwa pierworodnego mija po pewnym czasie - najczęściej, gdy najmłodsze z rodzeństwa staje się samodzielne. Ale matki nawet dorosłe dzieci często nadal traktują tak, jakby były maluchami.
"Jest młodszy i taki malutki…"
Kiedy rodzimy drugie dziecko, po powrocie z nim ze szpitala, okazuje się, że to pierwsze stało się niezwykle duże, rozwinięte i rozumne. To nie twoje indywidualne odczucia - potwierdza to wiele mam, które mają więcej niż jedno dziecko.
Naukowcy w artykule „Parental misperception of youngest child size” zamieszczonym w "Science Direct" udowodnili, że kobiety, które miały określić wzrost swoich dzieci, zawsze dobrze szacowały wysokość starszych dzieci, natomiast młodsze zawsze zaniżały. Matki jedynaków z kolei traktowały swoje dziecko tak, jak mamy wielodzietne traktują te najmłodsze.
Pokazuje to, że wiele mam swoje najmłodsze dzieci traktuje jak trochę młodsze, niż są w rzeczywistości – na więcej im pozwala, pobłaża i uważa, że są jeszcze malutkie. Naukowcy określili to mianem iluzji, dzięki której nawet dorosłe dzieci rodzice traktują nadal jakby byli małymi dziećmi. Tymczasem pierworodne dzieci i starsze rodzeństwo zawsze są traktowane inaczej.
Miłość do dzieci się dzieli czy mnoży?
Ja – jak wiele mam – będą w drugiej ciąży zastanawiałam się, jak to jest możliwe, żeby podzielić na dwoje tę miłość, którą obdarzyłam pierwsze dziecko. Potem zazwyczaj się mówi, że tę miłość się mnoży, a nie dzieli.
Ale z naukowego punktu widzenia wygląda to niestety trochę inaczej. Bo okazuje się, że każda z mam stara się miłość mnożyć, ale jednak więcej uwagi i miłości poświęca w rezultacie temu młodszemu. Przez to też więcej wymaga się od starszego, bo jest bardziej świadome i samodzielne.
I ja z trudem i smutkiem przyznaję, że również tak myślałam. 2-latek był zagubiony w nowej sytuacji z noworodkiem w domu, a ja siedząc między tą dwójką, nie radziłam sobie z tym, że większość czasu poświęcam młodszemu.
Żeby trochę go oswoić, starałam się go angażować w pomoc przy kąpaniu, przewijaniu i usypianiu, a gdy młodszy spał, spędzałam maksimum czasu ze starszym synkiem. Ale czy takie powierzanie zadań, chwalenie i mówienie, że jest taki duży i samodzielny jest tak naprawdę dobre?
Dzięki temu dziecko faktycznie jest dumne, czuje się takie duże i potrzebne. Ale wydaje mi się, że to trochę tuszuje to, że jednak i tak się od niego więcej wymaga, bo młodsze rodzeństwo nie jest jeszcze zdolne do wielu rzeczy.
Zamiast strofowania i dyscyplinowania starszego, warto w tych wolnych momentach postawić na zabawę z nim, rozmowę, wspólne spędzenie czasu na przyjemnościach. To trochę pomaga w uporaniu się ze smutkiem czy frustracją.
Na biologię nie mamy wpływu
To, że od drugiego i kolejnych najmłodszych dzieci wymagamy mniej jest uwarunkowane biologicznie, więc nie uda nam się tego na pewno zwalczyć do końca. Ale warto zapewniać pierworodne dziecko o miłości, poświęcać mu czas i uwagę, by czuło się jak najmniej pominięte.
Trzeba jednak przyznać szczerze, że wyrzuty sumienia raczej nie ominą żadnego rodzica w takiej sytuacji. Zostając matką, musisz się liczyć z tym, że wyrzuty sumienia będą ci już zawsze towarzyszyć – choć można nad tym pracować i nieco je przytłumić.
Tak niestety działa biologia i nie uda nam się pewnych kwestii przeskoczyć, nawet jeśli bardzo będziemy tego chcieli. Rodzice muszą zapewnić bezpieczeństwo najsłabszemu z potomstwa i najbardziej bezbronnemu, przez co starsze odsuwane jest na nieco dalszy plan w opiece.
To nie jest stałe zjawisko, mija po pewnym czasie – najczęściej, gdy najmłodsze dziecko nabierze samodzielności. Niemniej jednak do tego czasu warto pracować nad relacją z najstarszym dzieckiem i zapewniać mu dużo uwagi i miłości, by nie czuło się odtrącone.
Tata zacieśnia więzy
W czasie, gdy mama jest skupiona na noworodku czy niemowlaku, warto skupić się też na relacji starszego dziecka z tatą.
Gdy mama nie przesypia nocy z niemowlakiem przy piersi, to tata powinien zająć się opieką na starszym dzieckiem – pomoże mu to też zacieśnić więzy z maluchem, który często do tego momentu był jednak najbliżej związany z mamą.
Tak było również w moim przypadku – gdy martwiłam się w końcówce ciąży, jak to będzie pójść do szpitala i zostawić mojego małego 2-latka tylko z tatą. Okazało się, że panowie pięknie sobie sami poradzili, spędzili naprawdę fajny wspólny czas, a po moim powrocie do domu z noworodkiem znaleźli wspólne hobby – chodzili na spacery nad rzekę z wędką.
Od tamtej pory ich więź tata-syn jest na tyle silna i wielowymiarowa, że czasem zazdroszczę swojemu partnerowi tej relacji z pierworodnym synem.