Zupełnie nie pamiętam, jaka była pogoda i co jadłam na obiad, ale pamiętam doskonale, co czułam na dzień przed drugim porodem. Podobnie jak wiele młodych kobiet, oczekując na narodziny drugiego dziecka, czy nawet zastanawiając się nad zajściem w drugą ciążę, zastanawiałam się, czy młodsze dziecko będę w stanie kochać równie mocno, jak pierwsze.
Planujesz drugie dziecko, a może już jesteś w ciąży i ciągle zastanawiasz się, czy pokochasz maleństwo równie mocno jak pierwsze dziecko? Nie jesteś sama, większość z nas przeżywa ten dylemat.
Kiedy wychodziłam z domu rodzić drugie dziecko, mój trzylatek był maleńkim, bezbronnym brzdącem. Wróciłam do zupełnie innego dziecka.
Noworodek od razu postanowił mi pokazać, jak bardzo go kocham. Twoje serce też ma nieograniczoną pojemność.
Miłość, której nie da się zmierzyć
Nie jestem typem osoby wylewnej. Rzadko inicjuję przytulanie. Kocham moich bliskich, kocham męża, jednak patrząc z boku, wiele osób mogłoby pomyśleć, że jestem raczej chłodna. Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, musiałam nauczyć się darzyć je uczuciem.
To nie było dla mnie tak oczywiste, jak piszą w książkach, nie stałam się jego matką w chwili zrobienia testu ciążowego, ani kiedy usłyszałam w czasie badań jego serduszko. Obserwowałam rozwój wypadków z dużą ciekawością, ale to chyba jeszcze nie była miłość.
Wszystko zmieniło się po porodzie, miłość do tego niewinnego, maleńkiego człowieka wybuchła. Uczucie, którym matka darzy dziecko, jest nieopisane, nie da się go porównać z niczym innym. Oddałabyś dziecku bez zająknięcia nerkę, wątrobę, a nawet serce, czegokolwiek by nie potrzebowało. Ta miłość rosła we mnie z każdym dniem. Zawsze jednak chcieliśmy mieć więcej dzieci.
Wszyscy mówili, że miłość się mnoży, a nie dzieli, ale jednak kiedy dowiedziałam się o drugiej upragnionej ciąży, mój świat zadrżał w posadach. Musiałam odmawiać niespełna trzyletniemu synowi brania na ręce, niektórych wspólnych aktywności, musiałam chronić życie, które nosiłam pod sercem. I było mi strasznie żal tego małego chłopca, który dotąd był całym moim światem.
Czy ja go pokocham?
Przyjaciółka, która została właśnie mamą po raz pierwszy, zapytała, czy nie obawiam się o moje uczucia do dziecka, które miało się urodzić. "Czy będziesz go w stanie pokochać równie mocno, jak Pierworodnego?" - po tym pytaniu nie spałam pół nocy. Ona nazwała to, co od dawna krążyło mi po głowie. Czy będę umiała?
Kiedy pojawiły się symptomy zbliżającego się porodu, spędziłam cały intensywny dzień z moim trzylatkiem. Patrzyłam na niego, jaki jest maleńki, zastanawiałam się, czy się nie pospieszyliśmy. Wieczorem wykąpałam go, umyłam mu maleńką główkę i obcięłam 20 malutkich paznokci.
Kiedy zasnął, jeszcze chwilę leżałam obok i patrzyłam na jego malutką buzię, tycie uszka i z każdym centymetrem przybywało mi miłości i obaw. Pocałowałam go delikatnie w czoło, poprawiłam kołdrę i oświadczyłam mężowi, że jestem gotowa pojechać na spotkanie z naszym drugim synem. Bałam się, czy nie zawiodę tego drugiego dziecka jako matka, przecież mam już kogoś, kogoś kocham najbardziej na świecie.
Urodzić sobie szczęście
Drugie dziecko chyba odnotowało moje obawy, bo zamiast spacerku, jakim był pierwszy poród, tym razem mieliśmy małe opóźnienia w moim idealnie ułożonym grafiku. Zamiast trzech godzin poród trwał 13. Kiedy Go zobaczyłam, oniemiałam, na USG lekarz mówił, że dziecko waży około 3,5 kg, a tymczasem Koleś był niesamowicie mały, jego uszy, nosek, wszystko było takie mikroskopijne.
Byłam przerażona, że coś poszło nie tak. Położyli mi go na brzuchu, podpełznął do piersi, spojrzał mi w oczy i... wypróżnił się na mnie. Jakby chciał mi powiedzieć "Hej, świat to podłe miejsce, ale jesteśmy w tym razem". Te jego oczy patrzyły na mnie tak... świadomie, mądrze, a ja się rozpłynęłam. Zupełnie nie robiła na mnie wrażenia ta smółka, którą położna próbowała ze mnie zetrzeć.
Kiedy pielęgniarka go zważyła, kazałam przynieść inną wagę. Nie wierzyłam - 3940 g. Przecież był taki maleńki. No i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. W szpitalu spędziliśmy tydzień. Koleś postanowił skorzystać ze wszystkich opcji, jakie dawał pobyt w tym "kurorcie". Była tlenoterapia, antybiotyki i naświetlania.
Przez większość czasu był w samej pieluszce, a ja podobnie, jak w noc poprzedzającą nasze spotkanie na jego brata, tak teraz godzinami patrzyłam na niego. Milimetr po milimetrze uczyłam się nowego obiektu miłości. A ta wybuchła. Jednocześnie w każdej sekundzie tęskniłam za Pierworodnym i żałowałam, że nie może być obok.
Serce matki nie ma dna
Kiedy wróciliśmy do domu, okazało się, że mój trzylatek jest ogromny. Nie urósł jakoś mocno pod moją nieobecność, ale zmieniła się moja perspektywa. Ku mojemu niemałemu zaskoczeniu - obydwu kochałam równie mocno, choć zupełnie inaczej. Myślę, że również dlatego, że ich potrzeby były inne, a potem jak się okazało także temperamenty, charaktery, zainteresowania.
Koleś, żebym nie miała wątpliwości, jak bardzo go kocham, przypominał mi o tym kuksańcami. Za każdym razem, kiedy w nocy siedziałam z czołem opartym o brzeg łóżeczka i sprawdzałam, czy oddycha, każdej nocy, kiedy bujałam go w ramionach, śpiewając na całe gardło "Piła tango", bo tylko wtedy przestawał płakać, myślałam o tym, ile bym dała, żeby zabrać jego ból.
Jaką cenę zapłaciłabym, żeby jego kolki bolały mnie, a niekończące się ataki astmy odbierały mój oddech. To jest miłość. Każda łza, która płynęła po moim policzku, żeby wsiąknąć w jego czyściutkie śpiochy, była dowodem miłości.
Każda pobudka, żeby zrobić mu inhalację, żeby spokojnie oddychał, to była miłość. Każda zmieniona pielucha, każde badanie, kiedy płakałam razem z nim i każdy oddech ulgi, kiedy wykluczaliśmy kolejne choroby - to była miłość.
W tym samym czasie nawet na sekundę nie osłabło moje uczucie do Pierworodnego. Choć jego uszy, paznokcie i nos nagle wydawały mi się znacznie większe. Nie miałam wątpliwości, każde kolejne dziecko matka kocha równie mocno jak poprzednie.
Jeśli więc obawiasz się, czy podołasz, zapewniam cię, że tak. Twoje serce pomieści wszystko, wszyściuteńko. Przełkniesz każdą łzę, zignorujesz zmęczenie, ale nie grozi ci, że nie pokochasz drugiego dziecka, ani nie przestaniesz kochać pierwszego. Miłość matki do dziecka to uczucie, którego z niczym nie da się porównać, ale możesz być pewna - wystarczy jej dla wszystkich twoich dzieci.
Wiem, co mówię, mam trójkę. A w trzeciej ciąży już nawet nie musiałam czekać do porodu, żeby poczuć tę miłość. Ale to już zupełnie inna historia.