Nie pozwalam mojemu mężowi na przyjaciółki. Mówcie, co chcecie – tak ratuję nasz związek
List czytelniczki
19 marca 2021, 15:07·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 marca 2021, 15:07
Nazwijcie mnie zaborczą babą, która trzyma swojego faceta na łańcuchu, ale nie pozwalam mojemu mężowi na przyjaciółki. Zaufanie zaufaniem, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Możecie sobie być otwarte i liberalne – jak moje koleżanki. Teraz żałują i powtarzają jak mogły być tak naiwne. Ja na szczęście nie jestem.
Reklama.
Nie pozwalam mojemu mężowi mieć koleżanek. Uważam, że w ten sposób ratuję nasz związek.
Ludzie mają słabości, każda z nas spotkała się z sytuacją, kiedy zajęty mężczyzna nas podrywał.
Niewinna rozmowa męża z koleżanką z pracy czy ze squasha często zamienia się w mniej niewinny flirt.
Przyjaciółki, koleżanki, kumpele. Zazwyczaj, gdy zaczynamy związek z jakimś facetem, ma on już swoje koleżanki. Jeśli są to jakieś znajome, z którymi raz na ruski rok spotkacie się na urodzinach swojego faceta, to macie szczęście.
Koleżanka twojego męża nie zawsze jest tylko koleżanką
Jeśli wasz facet obciążony jest "przyjaciółką od piaskownicy", to już zdecydowanie inna historia. Są dwie opcje.
Albo po jakimś czasie orientujecie się, że jak irytujące nie byłoby to, że wasz partner angażuje się w jakiś sposób w inną kobietę, to jego przyjaciółka jest po prostu "kumplem w spódnicy". Dobrze znana od lat, nie mają przed sobą tajemnic, brak więc tam chemii, a jedynie kumpelski vibe.
Albo kobieta ta okazuje się być poważną konkurencją. Zna waszego faceta dłużej i może pod wieloma względami lepiej niż wy same... Zaczyna się więc starcie sił, po którym jedna z was zostaje odsunięta. Zazwyczaj więc pojawia się żona, przyjaciółka odchodzi.
Najbardziej niebezpieczną sytuacją jest jednak ta, w której wasz związek trwa już od jakiegoś czasu, a w życiu waszego partnera pojawia się nowa koleżanka.
Nowa może oznaczać tutaj zarówno nowo poznaną, jak i starą znajomą – ze szkolnych lat, ze studiów, z dawnej pracy, z którą wasz facet nagle zaczyna mieć kontakt po latach.
Co mój mąż widzi w tej koleżance z pracy?
Jego telefon zaczyna pikać coraz częściej, a on na pytanie, z kim pisze, odpowiada zgodnie z prawdą, że z koleżanką. Jego intencje są czyste, czasem nawet pokaże wam mema, zabawne zdjęcie kota, które znajoma mu wysłała albo opowie jakąś anegdotkę z jej życia.
Myślicie sobie – to raczej nie konkurentka. W końcu kochanki się ukrywa, wiadomości z nimi kasuje, przy żonie nie wypowiada nawet imienia tej podejrzanej koleżanki z pracy. A on co jakiś czas gada o niej jak o swoim szefie, kumplu, bracie.
Potem zaczyna się temat, który ma was przygotować na to, że wasz mąż z przyjaciółką zamierza się spotkać na żywo. Ale spokojnie! Nie pojadą przecież razem na weekend za miasto. Wyjdą gdzieś coś zjeść, ale nie sami. Większą grupą.
Spotkają się na pracowniczej integracji, razem ze znajomymi z siłowni, ze squasha albo z klubu morsów. Tak czy owak znajdą pretekst, by spotkać się na neutralnym gruncie, w towarzystwie przyzwoitek i na obiektywnie dopuszczalnych zasadach.
To stały scenariusz, który teoretycznie gwarantuje wszystkim jasną sytuację. Chociaż można się zastanawiać, dlaczego tak nagle tak bardzo on MUSI się z nią zobaczyć. Kiedyś tak nie pędził na tę integrację.
Czasem mu się nie chciało, bo ile można chodzić na piwo z Wojtkiem czy innym Grześkiem. No ale teraz jest jeszcze ta nowa – niech będzie – Wiktoria.
I wcale nie sugeruję, że twój mąż już w tym momencie tworzy w głowie niecny plan zdradzenia cię. Dla niego samego może być to nadal fajna, przyjacielska znajomość. Ale jesteśmy tylko ludźmi. Ludźmi, którzy są w związkach od lat, mają w nich swoje problemy, rutynę, mniejsze czy większe sprzeczki, a czasem zwyczajnie nudę i monotonię.
Przyjaciółka twojego męża nie musi być seksowną blondynką z wielkim biustem. Jest po prostu kimś nowym. Kimś z kim może porozmawiać o swoich ulubionych filmach, muzyce i opowiedzieć anegdoty, które ty znasz na pamięć.
Przecież on też ma skończony repertuar ciekawych tekstów. Żeby porozmawiać ze mną na ciekawy, nowy temat, musi się wysilić. Jej może powiedzieć cokolwiek i będzie interesujący jak nigdy, przynajmniej w jego mniemaniu.
Obgadać znajomych z pracy, ubrać się w koszulę, której ona jeszcze nie widziała i mimochodem opowiedzieć, w czym jest lepszy od partnera swojej nowej koleżanki.
A jeszcze jak usłyszy komplement o koszuli, to zaraz mi powie, że powinien odświeżyć szafę i zaproponuje wspólne zakupy. On, po tylu latach unikania galerii! Facet, któremu zawsze trzeba było wybrać ubrania na wyjście do znajomych, nagle zacznie interesować się modą.
Moje przyjaciółki pozwalały mężom na to, by mieli swoje koleżanki. Mówiły, że nie są zazdrosnymi desperatkami, że im krótsza smycz, tym szybciej on się z niej zerwie, że nie żyjemy w średniowieczu i jeśli facet raz na jakiś czas zamiast z kumplem spotka się ze znajomą, to nie znaczy, że skończą razem w łóżku. Na pewno?
Koleżanka z pracy to wstęp do zdrady
Wreszcie jedna z moich koleżanek znalazła na telefonie swojego faceta roznegliżowane zdjęcia jakiejś kobiety. Jak się domyślacie, to nie była ona sama. "To tylko koleżanka". Miało skończyć się rozwodem, skończyło się aferą.
Niby nic więcej się między nimi nie stało, ale skąd moja koleżanka ma to wiedzieć? Przecież wiedziała, że piszą, wiedziała, że czasem się spotkają, wiedziała, że się lubią. Nie wiedziała tylko, jak bardzo. On zresztą chyba też nie, do końca twierdził, że byli znajomymi.
Inna moja przyjaciółka jest z mężczyzną, z którym wszystko zaczęło się od przyjaźni. Owszem, miał wtedy żonę i dzieci, ale chyba mógł mieć też koleżankę. Potem przyjaciółkę. A potem moja znajoma zajęła miejsce jego żony. Zdrady nie popieram, ale zakochali się w sobie. Oni są winni, ale zaczęło się przecież tylko od przyjaźni...
Nie chcę powiedzieć, że za każdym rogiem czyha kobieta, która planuje odbić ci faceta. Ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, którzy nie są szczególnie silni w odpieraniu pokus. Po co więc samemu je na siebie ściągać?
Nie chcę ryzykować – mój mąż nie będzie miał koleżanek
Mój facet nie będzie więc miał przyjaciółek. Po prostu wie, że to nie ma prawa się udać. Jest tylko mężczyzną, a każda z nas wie, jacy faceci są. Każda z nas przerobiła to przynajmniej raz w życiu. Kiedy miły, grzeczny kolega z pracy nagle po jakimś czasie wyskoczył z dwuznaczną propozycją.
Zresztą: ani ja nie chcę sobie wyobrażać, co on robi na kawie z koleżanką, ani on nie chce myśleć, jak idzie mi na spotkaniu ze znajomym z pracy.
Nawet jeśli historia z przyjaciółką nie skończy się w łóżku, to może skończyć się innym rodzajem zdrady. To przecież przyjaciołom opowiadamy o problemach w związku, z dziećmi, o słabym seksie i wkurzającej teściowej. Nie chcę, by jakakolwiek kobieta została prywatnym terapeutą mojego męża. Ani jako psycholog ani jako seks coucherka.