Piasek z placu zabaw czasami bywa najmniejszym gastrycznym problemem naszych dzieci. Ich wyobraźnia i ciekawość dalece przekracza możliwości poznawcze rodziców. W buziach i nosach lądują klocki, kocia karma, a nawet... żywe zwierzęta. Bo dlaczego nie?
Dzieci namiętnie sprawdzają, co mogą włożyć do ust i nosa.
Czasami ogranicza ich jedynie wyobraźnia. Za to myśli rodziców w takich wypadkach krążą pomiędzy śmiercią natychmiastową dziecka a wyjazdem do szpitala.
Zapytaliśmy mamy, co zdarzyło się ich dzieciom włożyć do buzi lub nosa. Odpowiedzi przerosły nasze oczekiwania.
Znacie tego mema, na którym widać zdjęcie uciekającej kury, a na dole jest podpis: "Niemowlak, gdy zapytasz go, co trzyma w buzi"? To nie fantazja internautów, to szczera prawda.
Zabawki
Aneta, 30 lat i Szczepan, 3 lata
Stoję w łazience i maluję się przed wyjściem do pracy. Starszy syn już wstał i poszedł bawić się klockami. Przyszedł do mnie i pyta, czy pomogę mu wyciągnąć lampeczkę. Myślę, że pewnie wepchnął gdzieś pod kanapę.
Skąd, pytam. A syn: stąd. I wskazuje palcem nos. Stwierdził, że w salonie dywan jest bardzo brudny i on musi go odkurzyć... własnym nosem. Mały czerwony klocek utknął. Razem z tatą zjeździli trzy szpitale, zanim zaleźli chirurga, który podjął się wyciągnięcia zabawki.
Milena, 33 lata i Ela, 3 lata
Mój syn uwielbiał dinozaury, więc w naszym domu mieliśmy pełno figurek stworzeń z imponującym uzębieniem. Jego młodsza siostra też chciała być tak groźna jak prehistoryczne gady.
Nie wiem, jak to wykombinowała, ale włożyła sobie plastikowy kieł do nosa, aby wyrósł jej w ustach. Na szczęście zdołaliśmy go wydmuchać.
Marta, 29 lat i Zosia, 4 lata
Siedziałyśmy z małą w domu. Zima, ciemno, kręcę się po kuchni, spojrzałam na podłogę, a tam tylko trzy kulki magnetyczne z pięciu. Patrzę na uśmiechniętą Zosię, a ona mówi, że włożyła po jednej do każdej z dziurek.
Uratowała nas fizyka i magnes. Kulki wylądowały w śmieciach.
Zwierzęta
Aneta, 30 lat i Ania, 2 lata
Były błyszczące, jak mówiła, i miękkie. Jakimś cudem nie mogła się im oprzeć. Szczególnie po deszczu miała duży wybór ślimaków, które wkładała do buzi i zwiewała. Nie połykała ich, po prostu miętoliła w ustach, wypluwała i brała kolejnego.
Ewa, 33 lata i Michał, 5 lat
Swego czasu mieliśmy sporo gryzoni w domu. Chomika, świnkę morską, szynszyle. Wszystkie moje dzieci, ale dziwnym trafem Michał z lubością, próbowały zjadać ich kupy.
Czasem nawet siedziały i rozmawiały o tym, jak różnią się kształtem. Gdyby doszły o rozważać o wartościach odżywczych i smakowych, chyba bym odpadła.
Jedzenie
Agnieszka, 31 lat i Ola, 3 lata
Córka miała czas, że uwielbiała kabanosy. Mogła je jeść od rana do wieczora. Ratowały nas, gdy była przeziębiona i nie miała apetytu. Do czasu.
W czasie zajadania kiełbaski kichnęła. Razem z gilem wyleciał jej kawałek wędliny przez nos. Nie mam pojęcia, jak się tam dostał. Ważne, że sam wyszedł.
Joanna, 33 lata i Miśka, 2 lata
Jestem dość uzdolniona plastycznie i lubię kleić różne rzeczy z modeliny, plasteliny, tworzyć ludziki z namoczonego papieru. Czasami wyglądają bardzo realistycznie.
Gdy przygotowałam dla mojej córki jabłka, cytrynki i chlebek do krojenia plastikowym nożem, ona zjadała pokrojone kawałki, bo wzięła je za prawdziwe jedzenie. Była zachwycona, że są takie małe na jeden gryz.
Magda, 36 lat i Wiktoria, 5 lat
Moja córka zawsze podkradała naszym kotom jedzenie. Twierdziła, że jest lepsze od tego, co my jej dajemy na obiad. Pół biedy, że to było wegańskie jedzenie, więc spadało ryzyko, że jest robione z totalnych śmieci.
Wszystkie te historie kończą się szczęśliwie. Musimy jednak pamiętać, że połykanie klocków czy kulek magnetycznych może zakończyć się pobytem w szpitalu. Uważajmy na swoje dzieci, jednocześnie dając im możliwość "próbowania" świata.