"Mąż potrafi zrobić wszystko przy Heniu. Kiedy nie ma mnie w domu, to nigdy nie zadzwonił, żeby o coś zapytać. Karmię piersią, ale czasem w nocy, kiedy jestem półprzytomna, to on pierwszy się zrywa i podaje mi synka do karmienia" – mówi w rozmowie z MamaDu Justyna Szyc-Nagłowska.
Żona Borysa Szyca przygotowuje właśnie drugi sezon swojego podcastu pt. "Matka też człowiek", opowiada o kulisach rozmów z niezwykłymi mamami i zdradza, jak wygląda jej macierzyństwo.
Jak kobiety zareagowały na pierwsze odcinki twojego słuchowiska, czy spodziewałaś się takiego odzewu?
Czułam, że to potrzebny temat, ale nie miałam chyba pojęcia jak bardzo. Informacja o moim podcaście dociera do kobiet poprzez marketing szeptany, co mnie niezwykle cieszy. Kobiety wysyłają sobie kolejne odcinki, dyskutują o tym, co usłyszały.
To ma ogromną wartość i pokazuje mi, że to, co robię, jest ważne, i to mnie buduje, i napędza mnie do nagrywania kolejnych rozmów. Ale jest też wiele kobiet, które słuchają w samotności, spacerując po parku ze swoimi dziećmi.
Bo w macierzyństwie można być bardzo samotną… Cieszę się, że poprzez moje rozmowy mogę być z nimi na tych spacerach i dawać poczucie, że nie są ze swoimi emocjami same.
Co przede wszystkim chcesz przekazać swoim słuchaczkom?
Przede wszystkim chciałabym, żeby dały sobie prawo czuć. Dały sobie prawo odczuwać wszystkie emocje, które wiążą się z macierzyństwem, szczególnie te trudne. Każda mama wie, że jest ich sporo… I często matki czują się, jak już wspominałam, bardzo samotne, nie dają sobie prawa do mówienia tego, co czują naprawdę jako matki.
Dlaczego tak jest?
Bo boją się oceny. Boją się, że ktoś powie o nich, że są złymi matkami, kiedy one powiedzą np. "gdybym wiedziała, że macierzyństwo jest takie trudne, to bym się nie zdecydowała na dziecko”. Albo: "mój synek ma już trzy miesiące, a ja nie potrafię poczuć tej fali miłości do niego, która miała mnie zalać w momencie, kiedy pierwszy raz wezmę go na ręce".
Dlaczego zdecydowałaś się na taki projekt i właśnie w takiej formie – podcastu – podzielić się ze słuchaczami swoimi doświadczeniami związanymi z macierzyństwem?
Zaprzyjaźniona kobieta powiedziała mi, że fajnie by było, gdybym zrobiła taki podcast. Jakoś tak wtedy tego nie poczułam. Byłam na początku ciąży i pomyślałam, że nie chce mi się tak "taplać" w tym macierzyństwie. Szczególnie, że ja już dwoje dzieci odchowałam i miałam ten etap trochę za sobą.
Natomiast ciąża uświadomiła mi, jak bardzo potrzebuję wsparcia. Jak bardzo potrzebuję usłyszeć, że inne kobiety czują podobnie. Szukałam tego wsparcia na forum ciążowym wśród kobiet, które były na tym samym etapie ciąży co ja.
Czuły podobnie i pisały o tym bez skrępowania — bo anonimowo. Uświadomiło mi to, jak bardzo kobiety nie dają sobie prawa, by czuć to wszystko "legalnie" — jawnie.
Często w twoim podcaście pojawia się wątek ukrywania "prawdziwego oblicza macierzyństwa", kobiety przyznają, że nie mówią o wielu sprawach przy znajomych czy rodzinie. Dlaczego mówienie o macierzyństwie bez tzw. instagramowego filtra wciąż bywa powodem do wstydu?
Ze względu na to, że matki są non stop oceniane przez inne kobiety. Jest taki stereotyp "Matki Polki", która WSZYSTKO ogarnia. Tylko że ta Matka Polka teraz ma do ogarniania nie tylko dzieci — a to już i tak wiele. Bardzo często Matka Polka pracuje zawodowo na etacie lub prowadzi własną działalność, co oznacza, że w pracy jest non stop — choćby myślami.
Często mamy mają też starsze dzieci, które musi zawozić na tak modne teraz zajęcia dodatkowe. Poza tym gotuje, robi zakupy, pierze, sprząta, prasuje, a przecież — tylko SIEDZI z dzieckiem w domu, kiedy mąż idzie na cały dzień do pracy, gdzie ma o ponad połowę mniej rzeczy do ogarnięcia. Taka jest prawda i fajnie by było kobiety doceniać bardziej i wspierać.
Nie mówię, że teraz ma się cały świat zmienić i ojcowie mają wychowywać— chociaż sporo już takich rodzin decydujących się na model odwrócony jest, chciałabym, żeby kobiety poczuły, że są wielkie w tym, co robią, ile robią i jak dobrze to robią. Jeśli nikt ich nie chwali, nich budują poczucie swojej siły same, bo naprawdę mają ogromną siłę.
Która z rozmówczyń najbardziej cię zaskoczyła, która rozmowa była dla Ciebie najbardziej odkrywcza?
Oj nie mam takiej. Po każdej rozmowie wychodzę tak nakręcona, naładowana energią i spełniona. Po prostu szczęśliwa. I moje rozmówczynie też. Czasami poznaję dziewczyny dopiero kiedy przychodzą na nagranie.
Przy wyborze gości kieruję się intuicją i słucham głosu serca. I ani razu się nie rozczarowałam. Te rozmowy płyną. Czasem sama jestem w szoku, że my się wcześniej nie znałyśmy. Jakaś dobra energia musi być w tym studio, może tam jest jakaś żyła wodna... Po każdym nagraniu ściskamy się i przytulamy.
Wymieniamy się doświadczeniami i wspieramy wzajemnie. Nigdy się nie oceniamy. Zawsze jak zapraszam dziewczyny, to mówię — to jest rozmowa, a nie wywiad i gramy w otwarte karty — wchodzisz w to? Będziesz mówić o emocjach? Zawsze słyszę — tak! Bez zastanowienia. Te rozmowy są dla nas wszystkich bardzo uwalniające.
O jakich tematach w kontekście macierzyństwa nadal zapominamy, zamiatamy pod dywan?
O nas. O matkach. O naszych uczuciach i o tym, że MUSIMY o siebie dbać. Niestety dbanie o siebie, spędzanie czasu samodzielnego — bez dzieci — jest często w poczuciu winy. Należą nam się czas prywatny i przyjemności.
Kobiety muszą zrozumieć, że to nie jest kosztem dzieci. To jest właśnie z korzyścią dla dzieci. Mama zadbana, zrelaksowana, spełniona i taka, która czuje się przede wszystkim kobietą, a potem matką, będzie zawsze lepsza dla swoich dzieci.
Spokojniejsza, mniej sfrustrowana, bardziej radosna i skora do zabawy, a nie tylko do wykonywania nużących obowiązków. Najtrudniej jest wykonać pierwszy krok. Zachęcam do wykonania pierwszego kroku.
Wyjścia gdzieś samej, nawet bez celu na dwie godziny. A może właśnie z celem? Do fryzjera? I sprawdzenia, co się stanie po powrocie do domu. Myślę, że okaże się, że wszyscy żyją i mają się świetnie.
I wtedy… wystarczy zrobić drugi krok i zaplanować kolejne samodzielne wyjście. Matki muszą pamiętać o sobie jako o człowieku. Człowieku, który ma różne człowiecze potrzeby, które nie wygasają wraz z urodzeniem dzieci.
Kilka razy w Twoim podcaście pojawiał się temat zmiany sposobu mówienia o macierzyństwie. Z Magdą Mołek i Olgą Kozierowską podkreślałyście, że musimy odejść od utartego sformułowania, że kobieta "siedzi w domu z dzieckiem". Wiele osób uważa jednak, że to "czepianie się słówek".
To jest ogromnie ważne. To są pozornie nieistotne rzeczy, tak jak powiedziałaś "czepianie się słówek". Nie zgadzam się z tym. Mówienie, że matka siedzi z dzieckiem w domu, jest krzywdzące. Każda mama wie, że nie istnieje takie stwierdzenie jak "siedzieć z dzieckiem w domu".
Teraz w czasie pierwszej fali pandemii, kiedy tatusiowie również "siedzieli" z dziećmi w domu, chyba już to stwierdzenie nie będzie nadużywane. Kobieta, która zajmuje się dziećmi, ma ogrom obowiązków, narażona jest na duży stres i często nie ma wcale czasu dla siebie.
Więc jak słyszy, że siedzi z dzieckiem w domu, to ją szlag trafia i jest jej potwornie przykro. To jest umniejszanie. A praca, którą kobiety wykonują, zajmując się dziećmi i dbając o rodzinę, jest ciężka, żmudna i często monotonna.
Kolejne nietrafne stwierdzenie brzmi, że mąż, partner "pomaga przy dziecku”.
No błagam! Pomaga przy swoim dziecku, którego jest tatą? No nie. Nie ma pomagać, tylko ma wychowywać. Ale niestety taki stereotyp istnieje i jest przez wielu panów wykorzystywany. Ale to im powinno być wstyd.
A my w podcaście mówimy o tym, że to nie jest normalne, bo normalne jest to, że ojciec wychowuje i opiekuje się dzieckiem na równi z matką. Nie może karmić piersią, ale może przewijać i podawać matce dziecko do karmienia i nie powinien robić tego dopiero w momencie, kiedy żona poprosi go o "pomoc".
Szczególnie nieprawdziwe i krzywdzące dla kobiet jest także określenie "samotna matka".
Zrobiłam o tym osobny odcinek. Namawiamy w nim do zmiany sposobu myślenia i zmiany mówienia o sobie. Zamiast "samotną matką" nazywajmy się "samodzielną matką".
Nie jesteśmy samotne, bo mamy dzieci, rodzinę i przyjaciół, jesteśmy za to samodzielne, bo ogarniamy wszystko i jeszcze więcej same. Taka zmiana jednego słowa ma wpływ na zmianę całego życia. Myślenia o sobie i poczucia własnej wartości, z którym matki też często mają kłopot.
Jak myślisz, z czego wynika poczucie odpowiedzialności, które tak wiele kobiet nosi w sobie? Jak powiedzieć sobie, że – tak jak zresztą brzmi nazwa twojego podcastu – matka też człowiek i ma prawo do odpoczynku czy innych aktywności?
Matka ma prawo, a wręcz obowiązek odpoczywać. A to poczucie odpowiedzialności wynika chyba z wielu krzywdzących stereotypów, w których my dziewczynki zostałyśmy wychowane. Generalnie małe dziewczynki często wzrastają w ogromnym poczuciu winy, że nie są wystarczająco dobre.
Myślę, że potem jako matki podwójnie chcą udowodnić sobie i światu (rodzinie), że będą najlepszymi matkami i ze WSZYSTKIM sobie poradzą.
Jaka to jest "najlepsza matka"?
No właśnie! Jest jakaś pisana regułka, która to definiuje? Każda z nas jest najlepszą mamą, jaką potrafi być. I nie ma sensu brać udziału w wyścigu o tytuł najlepszej matki, bo na mecie się rozczarujemy.
Najlepsza matka to szczęśliwa i spełniona KOBIETA, która nie przelewa swoich frustracji na dziecko, które musi spełnić jej oczekiwania i być najlepszym dzieckiem, które gra na fortepianie, mówi w trzech językach, jeździ na nartach i tańczy w balecie. Jakoś mi tu pachnie brakiem dzieciństwa.
Nie zapominajmy jeszcze o świetnych ocenach, których zawsze wymagali od nas nasi rodzice, więc teraz powielamy znienawidzony przez nas schemat i pytamy dziecka – a dlaczego czwórka, a nie piątka? Życie tak pędzi, że musimy odpuścić znacznie wcześniej niż nad grobem.
Masz trójkę dzieci, w tym maluszka, i jednocześnie jesteś bardzo aktywna zawodowo. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Czy przy kolejnym dziecku jest w pewien sposób łatwiej niż przy pierwszym?
I łatwiej i trudniej. Czy ta odpowiedź cię zadowala? A tak na serio to dużo łatwiej ze względu na to, że jestem już dużo starsza, mam poukładane swoje sprawy — tak wiesz… sama ze sobą. Jestem dorosła i odpowiedzialna.
Moje wewnętrzne dziecko jest zaopiekowane i czuje się bezpiecznie. Zadbałam o nie. Teraz ja, jako dorosła, nie muszę się już niczego bać i mogę świadomie żyć. I to jest ekstra uczucie.
A czy córki pomagają ci przy Heniu?
Pomagają mi przy maluszku, kiedy je o to poproszę, ale staram się tego nie nadużywać. Ich zadaniem nie jest go wychowywać, tylko budować relację rodzeństwa. Ale to duży komfort, kiedy mogę go zostawić z nimi i pójść przygotować mu kąpiel albo bez stresu skorzystać z toalety – każda mama wie, jaki to luksus!
Jestem aktywna zawodowo, wróciłam do pracy trzy miesiące po urodzeniu Henia. Było to duże wyzwanie, bo żeby nagrać podcast, musiałam mieć wszystko idealnie zaplanowane logistycznie. Karmienie tuż przed wyjściem, pędem do studia — nagranie i pędem do domu na kolejne karmienie. Ale udawało się.
Obecnie coraz częściej poruszanym tematem staje się zaangażowanie ojców w wychowanie dzieci. Zdradzisz, jak podział opieki nad dzieckiem wygląda u was?
Nie mogę powiedzieć… Żartuję. Kiedy Henio się urodził, cały świat stanął. Dosłownie. Był lockdown… I to było dla nas szczęście w nieszczęściu. Mogliśmy przez 5 miesięcy być cały czas razem. Mój mąż zbudował niesamowitą więź z synkiem. To był naprawdę dar od losu.
Teraz oboje wróciliśmy do pracy. Oboje wykonujemy wolne zawody. Nie pracujemy na etacie "od do", o jak wszystko na tym świecie ma swoje plusy i minusy. Kalendarz mojego męża jest zapisany na rok do przodu. Staramy się elastycznie dopasowywać do tego kalendarza, po to, by jak najwięcej czasu spędzać razem.
I są rzeczy, które przy Heniu robi tylko twój mąż?
Od początku, kiedy urodził się Henio, kąpał go tata. Ja pierwszy raz wykąpałam synka, kiedy miał 5 miesięcy. I te kąpiele należą do nich. Ja wtedy, zamiast odpoczywać, to z reguły asystuję. Lubię patrzeć na nich, kiedy są razem.
Maż potrafi zrobić wszystko przy Heniu. Kiedy nie ma mnie w domu, to nigdy nie zadzwonił, żeby o coś zapytać. Karmię piersią, ale czasem w nocy, kiedy jestem pół przytomna, to on pierwszy się zrywa i podaje mi synka do karmienia. No i mamy od początku taką zasadę, że wieczorne mleko Henio dostaje w butelce i wtedy karmi go tata, a ja mogę zająć się córkami.
Zaprosiłaś słuchaczy do intymnej części swojego życia poprzez prowadzenie bardzo szczerych rozmów o macierzyństwie, czy jesteś teraz szczególnie narażona na "złote rady" od internautów?
Owszem, pojawiają się, ale dzięki temu, że to moje trzecie dziecko, nie tak często. Ja je nazywam nieproszonymi i czasem z góry za nie dziękuję, żeby się ludzie nie fatygowali. Jestem przeciwniczką udzielania rad innym ludziom, nie tylko w kwestiach związanych z macierzyństwem.
Tak ogólnie. Wolę się podzielić moim doświadczeniem niż udzielać rad. Każdy z nas jest inny i potrzebuję czegoś innego. Amen.
A gdybyś mogła cofnąć się w czasie do momentu, gdy po raz pierwszy ujrzałaś dwie kreski na teście ciążowym, jaką wskazówkę, radę dałabyś samej sobie?