Rok szkolny 2020/2021 dla wszystkich placówek będzie wyjątkowy. Jedni zaczęli stacjonarnie, inni hybrydowo, a jeszcze inni zdalnie. Szczególnie ten rok zapamięta prywatne przedszkole Gaudium et Studium z Poznania, które wrzesień zaczęło aferą w mediach społecznościowych — czy słuszną, czy nie, to dopiero się wyjaśni. Jednak sygnały płynące ze strony rodziców są niepokojące, ale dyrekcja deklaruje, że nie ma nic do ukrycia.
Sprawa została nagłośniona przez jedną z mam, której córka chodziła do renomowanego poznańskiego przedszkola Gaudium et Studium. Dziecko poskarżyło się, że "boi się cioć, bo ciocie krzyczą".
Początkowo rodzice zbagatelizowali sygnał dziewczynki, gdyż sądzili, iż jest to wyraz tęsknoty za poprzednim przedszkolem, które musieli zmienić. Jednak, gdy córka wstawała coraz bardziej niechętnie do placówki, rodzice zamierzali spotkać się z dyrekcją.
Z relacji rodziców dziewczynki wynika, że pewnego dnia wpadła ona w histeryczny płacz. Nie chciała zdradzić, co się stało, podkreślając, że ciocia jej powiedziała, iż jeśli wygada się rodzicom, będą źli. Jednak w końcu się przełamała i poskarżyła się, że ciocia wykręciła jej rękę.
Rodzice postanowili zareagować i zażądać od dyrekcji pokazania nagrań z monitoringu z tego dnia. Choć, jak sam w rozmowie z Mamadu zaznaczał, nie ma nic do ukrycia, nagrania rodzicom od razu nie udostępnił, zasłaniając się przepisami o ochronie danych osobowych oraz wizerunku wszystkich osób uczestniczących w nagraniu.
Nagranie zostało udostępnione kolejnego dnia, po akceptacji inspektora do spraw Rodo.. Z kolei nasza redakcja otrzymała je w ciągu 30 minut od pierwszego kontaktu pod warunkiem, że nigdzie go nie opublikujemy.
Rodzice dziewczynki mogli zobaczyć wideo jedynie na małym ekranie i jak podkreślali w rozmowie z naszą redakcją, musieli się o to bardzo postarać, bo Pani wicedyrektor utrudniała im dostęp.
Nagranie z monitoringu Gaudum et Stuidum
Na nagraniu dochodzi do sytuacji, która rzeczywiście przyciąga uwagę, niemniej trudno jednoznacznie ocenić, czy to akt przemocy w przedszkolu. Jedna z dziewczynek przez kilka minut podąża z miejsca na miejsce za jednym z chłopców z grupy. W pewnym momencie opiekunka (pomoc nauczyciela) zaczyna energicznie gestykuluje w jej stronę rękoma, po czym dynamicznie przenosi ją za ręce w inne miejsce i chwilę przy niej kuca.
Oglądając taką scenę, jako rodzic tak przenoszonego dziecka, ciężko wobec sytuacji zostać obojętnym. Tym bardziej że przez kolejne 2 minuty, gdy inne dzieci w klasie bawią się, dziewczynka siedzi na ziemi pod meblami z daleka od grupy.
Pod koniec nagrania, gdy dzieci ustawiają się przed wyjściem w parach, to dziecko ponownie przez tę samą Panią zostaje wysłane na koniec kolejki i zostaje samo. Jak zaznacza dyrektor dlatego, że dziecko przyznaje sobie większe prawa niż pozostałe dzieci i wpycha się do pierwszej pary jako trzecia osoba. Jedni powiedzą to nic takiego, inni — skandal.
Opiekunka zastosowała metodę holdingu
Córka powiedziała rodzicom, że pani wykręciła jej rękę. Z kolei ekspertka dr hab. Katarzyna Sadowska z Pracowni Edukacyjnych Badań nad Językiem i Komunikacją Dziecka w opinii dla Gaudium et Studium podkreśla, że na nagraniu nie zauważyła, by do czegoś takiego doszło.
Co więcej, wyklucza jakąkolwiek przemoc i agresję w przedszkolu, czy wykręcanie rąk, a zachowanie opiekunki tłumaczy, jako pochodną bezradności werbalnej osoby dorosłej w sytuacji potrzeby ochrony interesów chłopca.
Jak dodaje dyrektor Gaudium et Studium, zachowanie opiekunki było konieczne, gdyż zapobiegła ona potencjalnej agresji chłopca, który był sfrustrowany zachowaniem koleżanki.
— Opiekunka zastosowała tzw. metodę holdingu, która polega na świadomym pokazaniu granic personalnych przez przytrzymanie dziecka czy jego przestawienie, po ty by nie doszło do agresji, bo dzieci nie znają jeszcze perswazji słownej. Poza tym dziecko było przyzwyczajone do zupełnie innego stylu pracy i zachowania w placówce, gdyż chodziło wcześniej do innego przedszkola — mówi Piotr Gulewicz.
Więcej poszkodowanych dzieci
Post mamy w mediach społecznościowych stał się bardzo popularny. Jednak kobieta prosiła, by dla dobra jej rodziny i dziecka nie ujawniać dokładnej tożsamości. Niemniej napisała o tym publicznie na Instagramie i Facebooku, by przestrzec wszystkich innych rodziców, gdy bagatelizują słowa dziecka "boję się cioci". To może być pierwszy sygnał, że dzieje się coś złego.
Mama nie sądziła jednak, że odzew będzie tak duży. Napisało do niej wielu rodziców, którzy potwierdzają, że podobne sytuacje miały miejsce również w przypadku ich dzieci. Materiały te mają być dowodami w sprawie, która została przekazana do prokuratury.
Rodzice wypisali dziewczynkę z przedszkola i wrócili do starej placówki. 1 września tamtejsza dyrektorka na piśmie poinformowała rodziców, o tym, że dziecko wspominało, iż w Gaudum et Studium było źle traktowane i doszło do wykręcenia ręki.
Z kolei mama w rozmowie z Mamadu zaznacza, że obecna dyrektorka informowała, iż dziewczynka zachowuje się inaczej niż wcześniej i jest bardziej wycofana.
Na facebook'owym profilu Gaudium et Studium pojawiły się oświadczenia innych rodziców, którzy bronią placówki. W związku z zamieszaniem szkoła pokazał im nagrania, a ci w oświadczeniu napisali, że "Każde zachowanie, które zostaje negatywnie odebrane przez dziecko, powinno być natychmiast wnikliwie wyjaśnione i wedle naszej wiedzy — w tej sprawie tak się dzieje" i dodają:
— Zdarzenia prezentowane przez mamę dziewczynki, będącej osobą poszkodowaną, są w naszej ocenie nieprzystającymi do jego utrwalonego na monitoringu przebiegu. W sprawie głos zabrała także dr n. med. Jolanta Uchmann, mama absolwentów tej placówki. Kobieta staje również po stronie Gaudium et Studium.
Więcej szkody wyrządziła fala hejtu
Mama zapewnia, że chciała wyjaśnić sytuację i doprowadzić do poniesienia konsekwencji przez osobę, która źle potraktowała jej córkę i uwrażliwić innych rodziców, gdy dzieci skarżą się na traktowanie w przedszkolu i padają słowa "boję się cioci".
Reakcja rodziców dziewczynki wydaje się naturalna, bo często słyszy się o przemocy w przedszkolach i rzeczywiście może dziać się coś niepokojącego. W trosce o swoje dziecko zaczęli szybko działać, by wyjaśnić sprawę.
Jednak rozmowa przez posty w mediach społecznościowych wywołała sporą dyskusję, a na obecną chwilę wydaje się, że więcej szkody wyrządziła fala hejtu, która spłynęła zarówno na rodziców dziewczynki, jak i na przedszkole.
W przypadku, gdy dziecko mówi "boję się cioci" należy reagować i rozmawiać z dyrekcją oraz dociekać, dlaczego tak się dzieje. Obie strony muszą jednak pamiętać, że w tym wszystkim najważniejsze nie jest dobre imię przedszkola czy dobre imię rodzica, ale dobro dziecka, dlatego należy współpracować, by rozwiązać sytuację, a nie walczyć.
Wszczęto śledztwo o przestępstwie
Niemniej spór ten rozpatrzy prokuratura i jak przekazał Mamadu Łukasz Wawrzyniak Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu wszczęto już śledztwo:
— W dniu 4 września 2020 roku wszczęto śledztwo z art. 207 par 1a k.k., tj. o przestępstwo znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek (grozi za to kara do 8 lat więzienia). Prokurator zlecił policji wykonanie czynności zmierzających do wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności sprawy. Po zgromadzeniu materiału dowodowego zostanie on poddany dalszej ocenie prawno karnej.
dr hab. Katarzyna Sadowska - Pracownia Badań nad Językiem i Komunikacją Dziecka UAM
Zachowanie Pani nie było zamierzone, nie było też zachowaniem mającym na celu zaszkodzenie dziewczynce, lecz miało na celu ochronę interesów chłopca i zatrzymanie dziewczynki w procesie konsekwentnego braku umiejętności wczucia się w jego potrzeby emocjonalne i społeczne.