Kiedy dziecko jest smutne i widzi świat w czarnych barwach, rodzice mają nie lada zmartwienie. O czym świadczy negatywne podejście do życia u dzieci? Czy można urodzić się pesymistą? Kiedy rodzice mają powód, by się martwić? Zapytaliśmy eksperta.
O pesymizmie u dzieci opowiada Anna Karcz psycholożka z Poradni Psycholgiczno-Pedagogicznej w Gliwicach i autorka bloga Emocje Dziecka.
Dlaczego niektóre dzieci mają negatywne podejście do wszystkiego: tam, gdzie słońce jest za gorąco, a tam, gdzie cień za zimno? Skąd się bierze widzenie świata w czarnych barwach?
Takie podejście do życia może być związane z poczuciem lęku, brakiem wiary w siebie i brakiem pewności w relacjach z innymi ludźmi. Czasem może iść za tym chęć bycia doskonałym w każdym obszarze, więc i doświadczania tylko tego, co "idealne". A czasem może być jedynym znanym sposobem na zwrócenie na siebie uwagi.
Natomiast tutaj należy bardzo uważać na to, by nie nadać dziecku etykiety "pesymisty" . Przez tworzenie etykiet być może łatwiej opisuje nam się świat, ale za ich pomocą można również kogoś krzywdzić, nadając łatkę, którą trudno potem odkleić.
Takie nadanie etykiety "pesymista" w stosunku do dziecka może nieść ze sobą efekt samospełniającej się przepowiedni. Jeśli my jako dorośli określimy dziecko i powiemy mu, że jest marudą czy pesymistą, to zaczyna ono w taki sposób myśleć o sobie i postępuje zgodnie z tym przekazem, jaki niesie za sobą ta etykieta.
Jakie znaczenie mają słowa i czyny rodziców wobec dziecka w kwestii rozwoju pesymizmu?
Niestety tej raz przypiętej etykiety ciężko się pozbyć. I nawet kiedy dziecko usiłuje ją "odkleić", może spotykać się z reakcją, która niewiele ma wspólnego ze wsparciem, w stylu: "O, ty jednak potrafisz być inny", "Zobacz, czyli jednak można być szczęśliwym" "I trzeba było się burmuszyć?".
Duże znaczenie w tym podejściu do świata ma modelowanie, czyli to, w jaki sposób rodzice postrzegają życie. W jaki sposób oni pochodzą do tego, co się w ich życiu dzieje i jak często sami narzekają. Dziecko obserwuje jak mama i tata reagują na porażki, kryzysy czy trudne sytuacje. Nie jest tajemnicą, że maluchy obserwując dorosłych, biorą z nich przykład.
Rodzice powinni też zwrócić uwagę, czy nie mają np. nadmiernej tendencji do perfekcjonizmu. Warto sprawdzić, czy satysfakcję dają im wyłącznie rzeczy zrobione idealnie, czy może czerpią przyjemność po prostu ze wspólnie wykonanej pracy, nawet jeśli efekt nie jest idealny.
Jak już wspomniałam, należy pamiętać, że dzieci są bystrymi obserwatorami i szybko się uczą, w szczególności modelowanych zachowań przez osoby znaczące dla nich.
Jak nauczyć dziecko optymizmu?
Przede wszystkim, warto po prostu zaakceptować i przyjąć dziecko takie, jakim jest. Zwrócić uwagę na to, by osoby z otoczenia unikały przyklejania etykietek i porównywania z innymi dziećmi, bo z dużą dozą pewności będzie to miało skutek odwrotny od oczekiwanego. Nie znam dziecka, na które komunikaty w stylu "O, jest i nasza maruda", czy "Nasz mały pesymista" miały pozytywny wpływ.
Zachowania, które interpretujemy jako nadmiernie pesymistyczne, nie powinny być przez nas traktowane z nadmierną uwagą, by dodatkowo ich nie wzmocnić. Tym bardziej, gdy w innych obszarach życia dziecka tej uwagi ze strony rodziców jest znacznie mniej.
Wówczas warto zadbać, by w planie dnia znalazł się wspólny czas z dzieckiem, kiedy to będzie mogło doświadczać uwagi dorosłego na przykład przy wspólnej zabawie lub innym zajęciu (a nie wyłącznie wtedy, gdy na coś narzeka).
Gdy dziecko przychodzi do nas z tymi trudnymi rzeczami czy gdy na coś nadmiernie się skarży, warto oczywiście go wysłuchać. Jednocześnie dobrze powstrzymać się od komentowania tej sytuacji i nie szukać za dziecko rozwiązania, nie próbować w jakiś sposób temu zaradzić czy "zrekompensować" mu cierpienia.
Wyobrażam sobie natomiast wspierający komunikat "Słyszę, że to dla Ciebie trudne" i potem "Jaki Ty masz pomysł na poradzenie sobie z tą sytuacją?". Być może warto także zapytać, czy potrafi dostrzec w tej sprawie coś pozytywnego, czy przyjemnego.
Czy są sposoby na ćwiczenie optymizmu u dziecka?
Pomocna może okazać się zabawa, którą ja nazywam "Przyłapany". Warto przygotować wraz z dzieckiem słoik, do którego będziemy wrzucać karteczki, na których każdy z domowników będzie mógł napisać lub narysować przyjemne sytuacje, których w doświadczył.
Przyrównać to można do pracy detektywa, który jest bardzo czujny i potrafi wychwycić nawet najmniejsze drobiazgi. Po jakimś czasie warto do słoika tego zajrzeć i wspólnie sprawdzić, ile fajnych rzeczy dzieje się w życiu rodziny.
Innym sposobem jest codzienna praktyka wdzięczności. Wystarczy każdego dnia przed snem wymienić wraz z dzieckiem kilka rzeczy z danego dnia, za które jest się wdzięcznym — czego dobrego doświadczyło się od innych oraz co dobrego zrobiło się samemu.
To mogą być drobiazgi. Tu znowu ważna rola dorosłego, który również dzieli się swoimi doświadczeniami i w ten sposób modeluje, że można by wdzięcznym praktycznie za wszystko.
Co komunikuje dziecko, gdy mówi "nie dam rady, "nie uda się", "mam pecha"?
Może komunikować brak wiary we własne umiejętności i kompetencje. W takiej sytuacji dorosły powinien się zastanowić, w jakim stopniu dziecko ma możliwość odczuć, że jest kompetentne i samodzielne.
I nie wystarczą tu tylko słowa kierowane do dziecka. Ważne jest to, co ono myśli o sobie i w jakiś sposób siebie doświadcza. Poczucie własnej wartości i pewność siebie odkrywamy w działaniu. Dowiadujemy się, że coś potrafimy, że jesteśmy sprawczy, gdy możemy coś wykonać i sprawdzić się w danej sytuacji.
Jeśli rodzic uniemożliwia dziecku działanie, nie jest ono w stanie odkryć, jakie są jego możliwości. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy dorośli robią wszystko za swoje pociechy, wyręczają je.
Bo oni wykonują daną czynność lepiej, szybciej, sprawniej. Dziecko też na ogół potrafi ją wykonać, ale wolniej, być może potrzebując odrobiny wsparcia. Być może popełniając jakiś błąd, który przecież jest świetną okazją do nauki.
Czy pesymizm możemy też rozpatrywać nie jako ograniczanie dziecka, ale jako jego przebodźcowanie i że z tego powodu nie potrafi dostrzec, że coś jest pozytywne?
Rzeczywiście, można to w ten sposób rozpatrywać i tej kwestii warto być czujnym. Wówczas cennym może okazać się przyjrzenie się codzienności dziecka. Warto zwrócić uwagę na to, czy dziecko nie ma za dużo zajęć zorganizowanych przez dorosłych i czy ma czas na nudę.
No właśnie... W momencie, gdy dziecko przychodzi i mówi: "Nudzę się", to wcale nie musimy wymyślać mu 10 sposobów na spędzenie wolnego czasu. Jeśli dziecko będzie miało w takiej sytuacji wolną przestrzeń, będzie mogło wykazać się samodzielnością i kreatywnością, organizując sobie samo czas.
Warto zapraszać młodych, by sami znaleźli w danym momencie zajęcie, które będzie dla nich atrakcyjne. To jednak zawsze będzie wiązało się z tym, że maluch musi się chwilę ponudzić i my powinniśmy mu na to pozwolić.
Czy pesymizm zawsze jest negatywny i jakim zachowaniom powinniśmy się przyjrzeć, które sugerowałyby, że to coś gorszego niż pesymizm?
Z pewnością optymizm i skupianie się na pozytywnych stronach rzeczywistości ma wiele plusów. Jednak i pesymizm nie zawsze musi być postrzegany w negatywnym świetle. Myślę tu na przykład o tendencji do przewidywania możliwych problemów i przeciwności losu oraz, na wszelki wypadek, przygotowania się na nie. To może być cenna umiejętność.
Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić natomiast na sytuacje, gdy dziecko miało do tej pory dobre nastawienie, ale w ostatnim czasie coś się zmieniło, na przykład w związku z jakimś dotkliwym doświadczeniem, zmianą czy sytuacją, której doświadczyło, gwałtownie zmieniło się jego patrzenie na świat.
I pojawiła się utrata odczuwania przyjemności, tendencja do narzekania, widzenia wszystkiego w szarych barwach, brak wiary w siebie czy patrzenie na siebie w złym świetle.
Trzeba być wtedy bardzo uważnym, bo być może mamy w takiej sytuacji do czynienia z czymś więcej, do czego wymagana byłaby interwencja specjalisty np. dziecięcą depresją.