Czego, waszym zdaniem, powinna uczyć szkoła? Co powinny uczniom dawać – dajmy na to – lekcje geografii? Umiejętności korzystania z mapy i pracy z nią, kojarzenia, czym charakteryzują się poszczególne części świata, rozumienia zjawisk? Czy może wykucia na blachę nazw cieśnin i półwyspów?
Znajomość mapy czy nazwy?
To nie kwestia "wyboru" tego, co w geografii ważniejsze. Sprawa jest prosta – w kieszeni każdego dziecka (a w przyszłości dorosłego) leży gotowy do użycia smartfon z nieograniczonym dostępem do internetu. Nazwę czegokolwiek można w nim znaleźć w 3 sekundy.
Gorzej z rozumieniem zależności między krajami. Zależnościami uwarunkowanymi klimatycznie, surowcowo, historycznie. Nawet bowiem jeśli wpiszemy w wyszukiwarce hasło "Iran vs Irak", wyskoczą nam tysiące haseł, nie do końca obiektywnych źródeł, zagmatwań i powiązań. Bez – zdobytej m.in. na lekcjach geografii – bazy, będziemy zagubieni. Bez znajomości nazwy rzeki przepływajacej przez Iran, możemy co najwyżej polec w rozwiązywaniu krzyżówki.
To, co dla wielu z nas jest oczywiste, nie jest takie dla osób układających szkolny program. To prawda, że łatwiej i szybciej dać uczniom do "wykucia" nazwy mórz i wysp niż zagłębiać ich w meandry różnych regionów świata. Łatwiej i szybciej się też potem sprawdza nabytą przez nich wiedzę.
Jak więc wygląda ("jedna z szesnastu w tym roku") kartkówka z geografii w przeciętnym liceum?
– Zadanie z tym związane jest proste: nauczyć się na pamięć, napisać kartkówkę i mieć w głowie, bo przecież na papierową czy elektroniczną mapę tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Tak, osoby mające dostęp do mapy są zdecydowaną rzadkością. Trzeba mieć w głowie, takie czasy. Poza tym...po co uczyć się pracy z mapą, skoro można zakuwać ją na pamięć? – napisała uczennica na facebookowej stronie "Posłuchajcie uczniów".
Kiedy zapytała nauczyciela o sens uczenia się nazw na pamięć, jedynym uzasadnieniem była możliwość pojawienia się ich na maturze. – Przejrzałam arkusze z kilku ostatnich lat. Nie zdziwił mnie fakt, że zadań tego typu na maturze po prostu nie ma! Pojawiają się jedynie polecenia wymagające znajomości mapy politycznej. Ja naprawdę rozumiem, że geografia w liceum to nie zabawa. Nie uważam też, że uczenie się jest całkowicie bez sensu i wszyscy powinni rzucić szkołę.
Wręcz przeciwnie: warto rozwijać swój mózg, zdobywać nowe umiejętności i pogłębiać wiedzę, nawet (a może: przede wszystkim?) w dobie internetu i ciągłego postępu technologicznego. Ale czy dostrzegacie jakikolwiek sens w zakuwaniu na pamięć mapy całego świata tylko dlatego, że może pojawić się na maturze? – retorycznie pyta dziewczyna.
"Nie będzie wiedział, gdzie szukać Polski na mapie"
Pod jej postem – dość klasycznie – pojawiły się komentarze, mające zdyskredytować "leniwą" młodzież, większość osób ją jednak w oburzeniu wsparła.
– Pamiętam jak w ósmej klasie byłam na olimpiadzie geograficznej. Można było korzystać z atlasu i umiejętność pracy z mapami pozwoliła mi odpowiedzieć na dużą część pytań. A teraz? Mój syn jest w szóstej klasie i nie mają atlasu! On nie będzie wiedział, gdzie szukać Polski na mapie. Współrzędnych geograficznych uczą się na schemacie dwóch par przecinających się linii. Moim skromnym zdaniem to dramat – napisała jedna z internautek.
Nie wszyscy mieli takie doświadczenia, niektórzy przyznali, że "40 lat temu też musieli mieć te wszystkie nazwy w małym paluszku". – Tylko czasy się zmieniły, a w szkole nadal średniowiecze. Ogromnie wam współczuję – napisała jedna ze starszych komentujących.
Cóż, mamy nadzieję, że idea Szkoły Minimalnej będzie zataczała coraz szersze kręgi, a odejście od "pamięciówy" jest tylko kwestią czasu...