Na pierwszy rzut oka to fantastyczne rozwiązanie – nie trzeba już wnikliwie wczytywać się w tablicę ogłoszeń i ustawiać się w kolejce do wychowawczyni, żeby zasięgnąć języka w sprawach swojego dziecka. Sieć przedszkoli Nibylandia (Zielona Góra, Nowa Sól i Świdnica) wprowadziła nowy system dla rodziców, aplikację "LiveKid". Nas ona jednak przeraża...
Przyłączenie się do systemu jest dobrowolne, ale z szacunków współwłaściciela przedszkoli – Marka Małkiewicza – wynika, że większość rodziców chętnie z niego korzysta. To zresztą najłatwiejszy w obsłudze system na świecie – opiekun dostaje do systemu hasło, loguje się i... na bieżąco może sprawdzić, co u jego przedszkolaka słychać. Nowa aplikacja to więc taki bogatszy Librus.
Cztery marchewki i tablety
Bogatszy, bo z dziennika elektronicznego dowiemy się, jakie oceny ma dziecko, kiedy nie było go w szkole, w jakim terminie odbywa się zebranie i jaka jest wysokość rozmaitych składek; możemy też bezpośrednio napisać do nauczyciela. Aplikacja LiveKid dostosowana jest do wieku pociech, a więc rodzice – poza sprawami organizacyjnymi i komunikacyjnymi – dowiedzą się między innymi, czy dziecko teraz śpi (a może spało wcześniej? Jak długo?) i czy zjadło obiad w całości, czy w połowie.
Jeśli maluch grymasił i nie tknął obiadu w ogóle, również dostaniemy stosowną adnotację. Choć może "adnotacja" to za dużo powiedziane: na ekranie pojawi nam się bowiem obrazek z odpowiednią liczbą marchewek. Cztery marchewki to obiad całkowicie zjedzony, zero – nietknięty.
Oczywiście żeby system odpowiednio działał, trzeba było wyposażyć przedszkolnych nauczycieli i nauczycielki w tablety o odpowiednim oprogramowaniu. Współwłaściciel sieci przedszkoli zauważa jednak, że samo wprowadzenie informacji do systemu trwa krótko, a aplikacja jest świetnym rozwiązaniem, które przygotuje rodziców do korzystania z Librusa w przyszłości i wykształci w nich nawyk komunikacji z nauczycielami.
Jeśli możesz – nie korzystaj
Wielokrotnie na łamach MamaDu pisałyśmy o tym, że nieustanny wgląd w poczynania dziecka prowadzi do wychowania niesamodzielnych dzieci i uzależnia rodzica od kontroli. Sandra Skorupa pisała o tym, jakie skutki ma nieustanne sprawdzanie dziennika elektronicznego (samo hasło "samookaleczanie ocenami" jest tyle intrygujące, co prawdziwe), a Ewa Bukowiecka-Janik – o tym, żeby w Dniu Wagarowicza zignorować Librusa.
Korzystanie z aplikacji LiveKid może uzależnić od posiadania pełni wiedzy o poczynaniach i zachowaniu dziecka. Może sprawić, że w ciągu tych kilku godzin w ciągu dnia, które stęskniony rodzic ma dla siebie, będzie się martwił, że jego dziecko zjadło tylko pół obiadu i za krótko spało. Po co? Czy to coś zmieni i czy można z tą wiedzą na bieżąco coś zrobić?
Jest przecież oczywiste, że gdyby dziecko miało wypadek lub poważny problem, nauczyciel niezwłocznie poinformuje rodzica telefonicznie. Przyzwyczajenie do monitorowania każdego oddechu dziecka dobre jest tylko na etapie elektronicznej niani. Później – jak twierdzą psycholodzy i udowadnia życie – tylko utrudnia funkcjonowanie w rodzinie.