Mocne słowa nauczyciela Marcina Stiburskiego, który zainicjował projekt Szkoły Minimalnej. Tym razem matematyk zwraca uwagę na to, że rodzice sami okaleczają dziecko nadmierną kontrolą i wywołują presję na oceny. Wystarczy już, że system jest wadliwy – po co opiekunowie dokładają do tego kolejną cegiełkę?
„Samookaleczenie samooceną” Marcin Stiburski walczy ze starym i dysfunkcyjnym systemem szkolnictwa i nie dziwi jego kolejny eksperyment. Postanowił on wytrącić szkole główne narzędzie kontroli, jakim jest ocena i pozwolić uczniom na samoocenę. Dla wielu zadanie okazało się trudne. Taką notę, jaką dziecko sobie wystawiło – taką otrzymało do elektronicznego dziennika. Uczniowie wpisywali sobie 6, 5 i 4. Zwrot następuje, gdy dwóch uczniów ocenia się na 1. Nauczyciel pisze:
– Po sekundzie od wstawienia oceny do dziennika elektronicznego uczeń dostaje powiadomienie SMS-em o otrzymanej ocenie. Ale to naturalne, gdy w systemie jest zarejestrowany jego numer. Ale po kilku sekundach później, uczeń otrzymuje kolejnego SMS-a. Od mamy. „Za co ta JEDYNKA!”. Gdzie tu jest kontrola nad swoim życiem? Gdzie indywidualna relacja uczeń-nauczyciel?
Dzieci uczą się dla rodziców
Innym zaskakującym zjawiskiem jest fakt, że dzieci inaczej oceniłyby siebie, gdyby rodzice nie wiedzieli o tej ocenie. Wówczas uważają, że powinni otrzymać nieco niższą notę i podchodzą do sprawy realnie. Będąc jednak pod nieustanną kontrolą rodzicielską, która w dobie internetu sprowadza się niemal do „tu i teraz” – uczniowie patrzą na życie i świat w krzywym zwierciadle i dochodzi do samookaleczenia ocenami. Jak później ma żyć i radzić sobie z dorosłością tak wychowane pokolenie? To się okaże za kilka lat.
Stresująca kontrola Pewne jest również to, że bieżący dostęp do elektronicznych ocen i uwag dziecka, może wzmagać w nim stres. W czasach, gdy rodzic zapoznawał się z notami raz na kwartał, uczeń stresował się tylko w dni wywiadówki. Obecnie dzieci denerwują się każdego dnia, gdy dostaną słabszą ocenę, bo rodzic od razu będzie o tym wiedział. Może się zdarzyć, że cały tydzień będzie bał się wracać do domu, bo każdego dnia otrzyma niską notę. Czy to jest zdrowe?
Szczególnie silny stres pojawi się u tych dzieci, których rodzice ogromną wagę przykuwają do ocen i uważają, że ze wszystkiego trzeba mieć 6. Poza tym uczeń nie ma nawet niekontrolowanego czasu, w którym mógłby poprawić ewentualną 1 i później wybronić się czymś w stylu „przecież jest poprawiona”. Zamiast tego wraca, dostaje „ochrzan” i dopiero później poprawia.
Wystarczy, że świat dostarcza nam każdego dnia ogromnej dawki stresu. Nie warto dokładać kolejnej miarki z powodu własnej nadgorliwości, a tym bardziej nie dzieciom. Szczególnie, że oceny nie są wcale wyznacznikiem tego, czy twoje dziecko jest dobrym, czy złym uczniem.
Początkowo w tekście pojawił się post Marcina Stiburskiego w całości. Niestety został on usunięty z Facebooku z uwagi na "naruszanie treści standardów społeczności"