Małopolska Kurator Oświaty, Barbara Nowak, zabłysnęła już w mediach kilka razy: na przykład wtedy, kiedy stwierdziła, że podpisanie przez Rafała Trzaskowskiego Karty LGBT jest promowaniem pedofilii. Teraz postanowiła napisać oświadczenie, w którym apeluje do rodziców o czujność. Apeluje, kłamiąc w sprawie faktów naukowych.
Oświadczenie Barbary Nowak
Z nauczycielem polskiego jest tak, że dobry zaszczepia miłość do wiedzy i umiejętność krytycznego myślenia, zły – sprawia, że dziecko szkoły i książek nienawidzi. Podobnie jest z ministrem edukacji i podległym mu kuratorom oświaty – tylko że ci wpływają na dzieci systemowo. Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak oddziałuje więc na uczniów i wychowanków w 5429 placówkach edukacyjnych (stan na 30.09.2018).
Wie na pewno, że "z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność". Dlatego postanawia ją wziąć na swoje barki i dołożyć swoją cegiełkę do krzywd młodych ludzi, spośród których aż 70 proc. doznało przemocy ze względu na swoją seksualność. W 30. proc przypadków rzecz miała miejsce w szkole.
To nie pierwszy raz, kiedy sprzeciwia się edukacji seksualnej czy lekcjom tolerancji. Teraz napisała jednak oświadczenie dla internetowego serwisu wPolityce. Oświadczenie, które jest wyważone w formie, a przerażające w treści. Niewiele osób zwróciło na nie uwagę, bo nie ma w nim wulgarnych sformułowań. Jest "troska".
Proponowana edukacja seksualna "nieprofesjonalna" i "sprzeczna z prawem"
Barbara Nowak pisze w swoim oświadczeniu, że zaobserwowała szturm "wszelakich grup interesów" na szkoły.
– Ostatnio najważniejszy stał się pomysł kształtowania młodych pokoleń wbrew przyjętym oficjalnie programom, z pominięciem głosu profesjonalistów, rodziców, często niezgodnych z obowiązującym prawem – pisze Barbara Nowak. Jako przykład podaje "środowiska LGBT" i "propagatorów ideologii gender", którzy domagają się rzetelnej edukacji seksualnej.
Jej zdaniem obecnie prowadzone w szkołach zajęcia z wychowania do życia w rodzinie spełniają swoją funkcję, a ich plusem jest fakt, że są one oparte o wartości prorodzinne, chrześcijańskie.
Przekonuje, że "grupy interesów" stojące za wprowadzeniem rzetelnej edukacji seksualnej nie są profesjonalistami, mają za to czelność wyśmiewać obecny program i głosić treści sprzeczne z prawem. Zastanawia się, jak to możliwe, że przez niektórych samorządowców i osób zarządzających szkołami, są traktowani poważnie.
Otóż są traktowani poważnie, gdyż nie można zaprzeczyć faktom: chrześcijańska edukacja seksualna przeczy nauce. Owszem – między innymi temu, że heteroseksualna orientacja jest co prawda większościową, ale nie jedyną. O tym – wprost i głośno – mówią seksuolodzy. Że seksuologia jest dziedziną nauki, a nie czczymi rozmówkami o seksie pani kurator już zapomina.
Seksuolodzy – a więc naukowcy – twierdzą, iż biseksualizm i homoseksualizm są orientacjami rzadziej spotykanymi, ale równorzędnymi heteroseksualizmowi. Im szybciej dziecko się o tym dowie, tym mniej dyskryminacji i przemocy będzie stosowało wobec dziecka o innej orientacji. Im mniej przemocy i dyskryminacji będzie w społeczeństwie, tym lepiej wszystkim będzie się żyło. I to przemoc jest sprzeczna z prawem, nie mówienie o orientacji seksualnej.
Przekręcanie treści standardów WHO
– Wpuszczenie do młodych umysłów treści szkodliwych, niszczących harmonijny rozwój – np. że płeć jest jedynie wytworem kultury, uczenie od wczesnego dzieciństwa negocjowania seksu albo wybierania płci, proponowanie dokonywania wyboru, z kim mu będzie lepiej współżyć – z chłopcami czy dziewczynkami, jest przestępstwem. Jego skutki przełożą się na funkcjonowanie ludzi, cywilizacje, przyszłość państwa. Świadomie piszę w sposób jasny, nie pozostawiając miejsca na swobodną interpretację – pisze pani kurator.
Znowu zapomina o faktach naukowych. Jeśli bowiem chodzi o część, w której pisze, że wymysłem jest, jakoby "płeć była jedynie wytworem kultury", to powinna wiedzieć, że są w każdym społeczeństwie osoby, które czują się kobietami, mimo że ich ciało jest męskie. Bywa też odwrotnie. Znowu nie jest to kwestia wyboru: lekarze twierdzą, iż transseksualizm może być wynikiem zaburzeń hormonalnych w okresie ciąży.
Płeć mózgu ustala się bowiem w 6. tygodniu ciąży; organy płciowe zaś w 10-12 tygodniu. Jak podaje portal Transseksualizm, "jeżeli w międzyczasie zmieniła się ilość hormonów płciowych 'dostarczanych' do płodu, mogła się pojawić rozbieżność między mózgiem a ciałem. Mózg ukształtował się np. na model męski, a ciało na kobiecy – lub odwrotnie." Jedynym sposobem na uzyskanie spójności, jest operacja zmiany płci biologicznej.
W kwestii "negocjowania seksu" Barbara Nowak również mija się z prawdą. W proponowanej przez tych, którzy propagują rzetelną wiedzę na temat seksualności człowieka, wizji edukacji chodzi nie o to, żeby "negocjowano z nim seks", lecz o to, żeby potrafiło go odmówić. Tylko dziecko uświadomione będzie na tyle silne, żeby móc odmówić pedofilowi lub powiedzieć o gwałcie czy nadużyciu rodzicom. Wszak osoba, która potencjalnie mogłaby je skrzywdzić, powie, że to jego wina. Że to tak ma być. Żeby nie mówiło rodzicom, bo będzie w domu awantura.
Pisząc, że "proponowanie dziecku wyboru, z kim mu będzie lepiej współżyć"pani kurator kłamie podwójnie. Po pierwsze: orientacja seksualna nie jest kwestią wyboru, po drugie: nawet gdyby zresztą była, to homoseksualizm nie jest w Polsce przestępstwem.
Zdaniem Barbary Nowak w edukacji panuje chaos, który wiąże się z "celowym przeinaczeniem rozumienia praw człowieka w wymiarze ucznia", bo wyłącznie rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci, a wynika to z praw natury. Kurator bowiem uważa, że dzieci i młodzi ludzie pobierają nauki od starszych po to, by kiedyś uczyć kolejne pokolenia, a szkoła zaburzyła relację mistrz-uczeń.
– Brak wiedzy, doświadczenia nie jest dziś powodem do wstydu ani ograniczeniem w formułowaniu tez, czy roszczeń – pisze. Nie zdając sobie najwyraźniej sprawy z tego, że pisze właśnie o sobie.
"Musimy być czujni"
Nowak uważa też, że dzieci stały się narzędziem cynicznie wykorzystywanym do nagłośnienia celów osób dorosłych, ale wciąż wielu rodziców swoje dzieci chroni – choćby przed "zagrożeniami deprawacją", czyli – pisze o tym wprost – "rozwiązaniami proponowanymi przez standardy WHO, według których planował seksualizować dzieci w Warszawie prezydent Trzaskowski".
Sęk w tym, że seksualizacja nie ma nic wspólnego z wiedzą o seksualności człowieka. Im szybciej dziecko tę wiedzę przyswoi, tym lepiej jest chronione. Zarówno przed zagrożeniami ze strony dorosłych, jak i szykanami ze strony rówieśników.
Jej zdaniem za zachodnią granicą rodzice, aby nie narażać dzieci na podobną "deprawację", uczą je w domach, która jest dla nich "ostatnią deską ratunku". – Dlatego rodzice, opiekunowie muszą być czujni, aby nikt nigdy w przyszłości nie nakazywał matkom przebierać synów za dziewczynki i odwrotnie i aby polskie dzieci zawsze miały rodzinę, czyli kochających mamę i tatę a nie rodzica 1 i rodzica 2. Tylko rodzina, a nie ukrywające się pod tą nazwą fałszywie zdefiniowane związki, gwarantuje zdrowie i ciągłość Polski – kończy patetycznie swój wywód.
Tylko czy "zdrowie i ciągłość Polski" warte jest zdrowia, bezpieczeństwa i szczęścia naszych dzieci? Najsmutniejsze w tej dyskusji jest to, że teoretycznie chodzi nam przecież o to samo. Niektórym brakuje jednak wiedzy i empatii, co przekłada się później na wzrost przemocy i liczby samobójstw wśród młodych ludzi.