– Joga nie jest monopolem na bolączki świata. Jest lekarstwem i świetną terapią – podkreśla w rozmowie Żaneta Hołownia. Treningi zaczęła się od.. śmierci dziecka. Była to jej najważniejsza droga do odzyskania równowagi i sensu życia. Udało się. Dzisiaj pomaga innym dzieciom właśnie za pomocą jogi. Joga to jej droga, która wyciągnęła ją z wielkiej tragedii. Od 8 lat codziennie ją praktykuje przez 1,5 godz. Stała się jej miłością i pasją. Żaneta Hołownia opowiedziała nam, jak wszystko co teraz robi się narodziło.
Powiedziałabym, że to praktyka uważności połączona z treningiem ciała i umysłu, zakończona głęboką relaksacją. To jedna z najbezpieczniejszych aktywności ruchowych. Ćwiczenia jogi przeciwstawiają się gwałtownym ruchom mięśni. Wszystkie pozycje (asany) wykonujemy z dużą świadomością, koncentrując się na oddechu i odczuciach płynących z naszego ciała.
Balansujemy na granicy bólu, pracując z oddechem, który jest tym elementem łączącym nasze ciało z umysłem. Oddech, ciało i umysł; te trzy elementy wzajemnie ze sobą oddziałują, a joga wpływa na harmonię między nimi.
Joga może być dobrym dopełnieniem do wszystkich treningów sportowych. Pomaga zwiększyć wydajność w prawie każdej aktywności fizycznej, uelastycznia, wzmacnia, zwiększa poczucie równowagi, poprawia krążenie i koncentrację. Dzięki jej praktyce zminimalizujesz ryzyko kontuzji, zwiększysz wydolność oddechowa, rozluźnisz mięśnie i wyciszysz umysł. Bardzo dużo sportowców łączy swoje treningi z jogą.
Czego uczysz na jodze? Co w takim treningu jest najważniejsze?
Nie lubię mówić, że uczę na jodze. Powiedziałabym raczej, że dziele się swoim doświadczeniem. Pokazuje pewną drogę, którą sama kroczę. Drogę, która wyciągnęła mnie z wielkiej tragedii, a następnie stała się moją miłością i pasją.
Na zajęciach umożliwiam ludziom poznanie samych siebie, bo joga to taka randka z samym sobą. Poznajesz swoje ciało, jego mocne strony, z których się cieszysz i te słabsze, które akceptujesz i pomalutku wzmacniasz. Akceptacja przynosi spokój, przestajesz się szarpać, odpuszczasz.
Ta umiejętność akceptacji wychodzi z tobą poza matę. Codzienność staje się prostsza, bo łatwiej radzisz sobie z ciężkimi sytuacjami, które przynosi życie, a na które nie mamy wpływu.
Bardzo lubię po paru zajęciach, kiedy już moi jogini nabiorą do mnie zaufania i poznają kilka pozycji przeprowadzić zajęcia, na których od początku do końca (ok. 1.5 godz.) wszyscy ćwiczą z zamkniętymi oczami. Odcięcie zmysłu wzroku wymusza większe skupienie i lepszą obserwację siebie. Dużo łatwiej być wtedy tu i teraz. Cudowne doświadczenie i szybkie praktyczne wyjaśnienie, czym jest joga.
Co jest najważniejsze?
Myślę, że systematyka. Ona może czynić cię mocnym lub słabym. Wyobraź sobie, że systematycznie robisz 10 przysiadów dziennie, przez 3 miesiące. 10 to bardzo mało, ale okazuje się, że nawet to bardzo mało jest wysiłkiem, do którego brakuje ci chęci, zwłaszcza gdy musisz się z nim zmierzyć codziennie. Jeżeli jednak zignorujesz myśl, że ci się nie chce i dasz radę to zrobić, istnieje duże prawdopodobieństwo, że to będzie impuls, który wyzwoli kolejne zmiany. Następnie będziesz podnosić sobie poprzeczkę.
Trzymiesięczne codzienne ignorowanie niechcenia wzmocni cię. Pomoże również w codziennym życiu. Łatwiej robić rzeczy, które musimy zrobić, mimo że brakuje nam chęci. Działa to też w druga stronę. Systematyczna praktyka jogi 2 razy w tygodniu przez 3 miesiące na pewno będzie zauważona.
Jak wszystko się zaczęło? Jak to się stało, że zainteresowałaś się joga?
Początek mojej przygody z jogą jest bardzo smutny. Joga to prezent od mojego nieżyjącego synka. Ponad 10 lat temu po 8-miesięcznej chorobie odszedł mój 15-letni syn. Cały mój świat legł w gruzach, pękło moje niebo. Wykiełkował cynizm. Wiesz, długa bezsilność to najlepsze podłoże do jego wyklucia się. A kiedy już wykiełkuje, to nie da rady go wyplenić – można jedynie to zahamować lub spowolnić proces jego wzrostu. Pamiętam, jak przed chorobą mojego syna, drażnili mnie cynicy, nie lubiłam przebywać w ich towarzystwie. Teraz ich rozumiem i bardzo współczuję.
Po dwóch latach, od śmierci mojego syna, postanowiłam coś zmienić, zrobić, pomóc sobie, odzyskać chęć do życia. Byłam zmęczona ciągłym widzeniem wszystkiego w czarnych barwach. Mój przyjaciel powiedział, żebym spróbowała jogę, że dobrze mi to zrobi. I poszło. Bardzo chciałam odzyskać chęć do życia. Miałam jeszcze 10-letnią córkę, nie mogłam być mamą, która widzi wszędzie dookoła same czarne wizje.
Przez internet znalazłam cudowną joginkę Weronikę i to ona przychodząc do mnie, do domu, raz w tygodniu rozkochała mnie w jodze. Od pierwszego dnia uwielbiałam nasze zajęcia. Do tej pory utrzymuje kontakt z Weroniką, która już na zawsze w moim sercu będzie miała szczególne miejsce.
Gdzie organizujesz zajęcia jogi?
Krążę pomiędzy małym miasteczkiem na Warmii a Londynem. W Anglii mam swoja sale podarowana przez zaprzyjaźnionego Hindusa, który przychodzi do mnie na zajęcia indywidualne. Większość zajęć, które prowadzę w Londynie – są indywidualne, ale prowadzę tam również zajęcia grupowe, dla dzieci; w tym dla dzieci niepełnosprawnych i z autyzmem.
Uwielbiam też brać udział w zajęciach, prowadzonych przez innych joginów. Robię to jednak incognito, bo bywa, że wprowadza to niepotrzebny stres, a tego chciałabym uniknąć. Bardzo lubię brać w nich udział. Ostatnio dłuższy czas chodziłam na zajęcia do Rashmi. To 65-letnia kobieta pochodząca z Indii, która jako 8-letnia dziewczynka oddana była do szkoły jogi. Jej powiedziałam, że prowadzę zajęcia. Miałam możliwość dużo się od niej nauczyć.
W Polsce prowadzę zajęcia w małej warmińskiej wiosce nad jeziorem w Centrum Psychoterapii Rehab w prywatnym ośrodku dla osób z depresją i uzależnionych. Ludzie, którzy tam pracują mają wielkie serca. Wykonują cudowną i ciężką pracę, pomagając innym odzyskać wiarę w siebie, tworząc przy tym ciepły rodzinny klimat. Łatwo pokochać to miejsce. Zajęcia u nich to wielka przyjemność.
Powadzę też zajęcia w moim rodzinnym miasteczku Biskupcu w klubie fitness ,,Sparta". Maciek (właściciel) jest fizjoterapeutą i wielkim pasjonatem sportu. Ujął mnie słowami, że jak będziemy robili grupy, to trzeba kierować się jakością zajęć, a nie ilością osób. Jeżeli jakość zajęć ma być lepsza w mniejszej grupie, to niech tak będzie. No po prostu ,,człowiek z mojego podwórka". Dokładnie tak samo uważam.
Prowadzę też zajęcia przez Skype. To był pomysł jednej z kobiet, z którą mam indywidualne zajęcia w Londynie, a która twierdzi, że jest już za stara, żeby nie robić jogi i z racji moich częstych wypadów do Polski zaproponowała, żebyśmy spróbowały robić zajęcia przez Skype. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale okazało się, że to świetna sprawa. Oczywiście nie tak jak w realu, ale... tym sposobem moi angielscy jogini nie mają długich przerw.
Co zmieniła joga w twoim życiu? Czym jest dla ciebie? Co najbardziej kochasz w tym zajęciu?
Zaczęłam praktykować jogę, żeby pomoc sobie na głowę, a ona nie dość, że pomogła, to stała się moją pasją i miłością. Odmieniła moje życie. Zahamowała rozwój cynizmu i świat zaczął odzyskiwać barwy, pojawiły się marzenia i radość, a zupełnie przy okazji okazało się, że moje ciało zrobiło się tak sprawne, jak nigdy w życiu. Pierwsze marzenie, które się pojawiło to była ogromna wręcz chęć dzielenia się joga.
Byłam zachwycona jej działaniem, chciałam, żeby, jak najwięcej osób poznało jej moc. Przecież byłam żywym dowodem na to, że działa. Pomyślałam: "Niech ludzie poczują tę moc, może pomoże jeszcze komuś innemu".
Zrobiłam kwalifikacje na nauczyciela jogi i to, co kocham, stało się moja pracą. Każdego dnia dziele się z ludźmi swoją wielką miłością. Joga dała mi najlepsza prace, jaka mogłam sobie wymarzyć.
Od początku, odkąd zaczęłam praktykować jogę, robię to każdego dnia 1,5 godziny. Z Weroniką miałam zajęcia raz w tygodniu przez 1.5 roku, a resztę dni praktykowałam sama korzystając z jej wskazówek. Do tej pory nic się nie zmieniło i codziennie joguję z tą różnicą, że już sama, bez mojej cudownej Weroniki. Z utęsknieniem czekam na jej odwiedziny latem po jej powrocie z długich azjatyckich wojaży i nasza wspólną jogę . Miewam czasami jednodniowe przerwy, gdy jestem, w podroży i przenoszę się z miejsca na miejsce.
Bardzo nie lubię tych przerw. Czasami miewam taką myśl, żeby jednak spróbować zrobić przerwę tak ok. tygodnia może 10 dni. Potraktować to jako doświadczenie i zaobserwować, co się zmieni. Na razie pomysł ten, jest tylko na poziomie myśli i nie wiem, czy się przedrze do urzeczywistnienia.
Dla mnie joga była drugim światem, do którego się przenosiłam, i w którym nie myślałam o mojej tragedii. W trakcie praktyki byłam tu i teraz, więc to raczej z egoistycznych pobudek robiłam ją każdego dnia.
Dawała mi ulgę, więc wielką przyjemnością było robić ją codziennie. Kładłam się na mate i abrakadabra jest mi dobrze. Każdy by to robił. To oczywiście żart, ale bliski rzeczywistemu obrazowi. Tak zupełnie serio to pomogło mi to, ze w trakcie wykonywania ćwiczeń skupiałam się na oddechu i na tym, co czuje moje ciało. Balansowałam na granicy bólu.
Dzięki systematyce i obserwacji swojego ciała i umysłu wyrobić w sobie sile woli i dystans do chcę czy nie chcę. Zauważam więc, że jeśli np.: dzisiaj mi się nie chce, to i tak ignoruję tę myśl. Biorę matę i idę na trening.
Jak już leżę na macie, to niechcenie rozpływa się, już jest dobrze. W jodze najbardziej lubię wszystko i to uczucie balansowania na granicy bólu, wprowadzanie oddechu w każde napięcie i wydychanie napięcia na zewnątrz, to uczucie, kiedy twoje ciało odpuszcza i pomalutku zapada się w pozycję no i relaksację, to po prostu raj.
Na koniec każdych zajęć jogi jest 15 min relaksacji. Podczas niej rozluźniamy i relaksujemy wszystkie mięśnie i umysł. Nie potrafię odpowiedzieć, co lubię najbardziej. Na początku pamiętam, że lubiłam ćwiczenia ciała, bo tak jak wyżej napisałam mój umysł miał wtedy wolne od mojej prywatnej tragedii i skupiał się na ciele. Najcięższa była wtedy dla mnie relaksacja. Zdawałoby się prosta i przyjemna sprawa. Leżysz 15 min z zamkniętymi oczami i się relaksujesz. Jednak nie tylko przyjemne myśli przychodzą do głowy. Wychodzą też te schowane w zakamarkach, o których chcielibyśmy zapomnieć.
Nazwałam to oczyszczaniem umysłu z kurzu. Jak już minie troszkę czasu, zaczynają się generalne porządki i bywa, że umysł oczyszcza się z bardzo starych kurzy. I tak, jak z tymi przysiadami, gdzie 10 to może być i mało i dużo, tak też jest z 15 minutami. Jak nam jest przyjemnie, to 15 min mija, jak mrugnięcie okiem, a jak wychodzą nieprzyjemne myśli, to 15 min trwa wieczność. Pamiętam jedna z takich moich wczesnych relaksacji. To było tak po ok. 7-10 miesiącach praktykowania.
Kto przychodzi do ciebie na jogę? Kto szuka pomocy? W kontakcie, z jakimi osobami najlepiej czujesz się podczas treningów jogi?
Na moje zajęcia przychodzą wszyscy: dzieci i dorośli, osoby niepełnosprawne i ze spektrum autyzmu (praktykuje z nimi jogę również w ich domach). Najstarsza osoba, z którą trenowałam jogę był mój kochany 89 dziadek, a najmłodsza 4-letni chłopiec. Mój dziadek, odkąd pamiętam codziennie rano robi 15 min prozdrowotna gimnastykę. Jako dziecko uwielbiałam ćwiczenia z dziadkiem, myślę, że to tez mogło mieć wpływ na to, że w ruchu widziałam terapie na swoją tragedię.
W Anglii, gdzie mieszkam, joga zaczęłaś być traktowana, jako ceniona praktyka. Polecają ją lekarze i wchodzi do szkół, ze względu na swoje właściwości terapeutyczne. Stąd też na moich zajęciach mam dużo osób z większymi lub mniejszymi dolegliwościami zdrowotnymi. Najczęściej są to: bóle kręgosłupa, pleców, bóle głowy, depresje, nerwice i wiele innych. Uwielbiam dzielnic się joga z każdym, bez wyjątków.
Czy joga jest dla wszystkich?
Oczywiście, że tak. To jogę dostosowujemy do ludzi, nie ludzi do jogi. Każda pozycje jogi możemy zmodyfikować i dostosować do konkretnej osoby. Precyzja jest ważna na tyle, żeby nie porobić sobie kontuzji, ale nie można zaprzątać sobie głowy tym, żeby wykonawca pozycje tak, jak ona wygląda np: na obrazku. Po pierwsze dlatego, że wszyscy mamy inne ciała, a po drugie, bo będziemy zbyt bardzo skoncentrowani na tym, żeby pozycja była dokładna. To stresuje, a mi zależy na tym, aby po moich zajęciach ludzie czuli się zrelaksowani.
Ciało pomalutku będzie pracowało, zmieniało się i pewnego dnia ta sama pozycja będzie wyglądała inaczej. Często ludzie mówią, że joga jest nie dla nich, bo są zbyt mało rozciągnięci. Tutaj przytoczę słowa pewnego indyjskiego jogina, który powiedział: "Sądząc, że jest się zbyt mało rozciągniętym na jogę to tak, jakby sądzić, że jest się zbyt brudnym na kąpiel".
Joga może być terapia, która zmieni życie?
Jestem właśnie takim przykładem. Dokładnie tak było. Joga była i jest moją terapią. Odmieniła i cały czas zmienia moje życie. To taki łańcuszek zmian.
Straciłaś dziecko czy wciąż trudno jest o tym mówić?
O swoim synku mogę mówić godzinami, trudno mi natomiast przywoływać wspomnienie czasu, kiedy przechodziliśmy przez chorobę i o jego odejściu. Cały czas widzę wtedy jego smutne oczy, odzywa się ten wykiełkowany w tamtym czasie cynizm przez długo trwająca bezsilność, nogi robią się jak z waty. Jest na zawsze w moim sercu, często jest ze mną, jak leżę na macie podczas relaksacji, czasami wywołuje to u mnie uśmiech, czasami łzy. Tak już będzie. To jest normalny stan rzeczy. Zaakceptowałam to.
Niesiesz przesłanie, mówiące o tym, że po wielkich tragediach można się podnieść. Co tobie pomogło?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Było mi bardzo, bardzo źle, chciałam to zmienić, miałam jeszcze 10-letnią córkę. Pamiętam, że pierwszym krokiem było przyczepienie na lodówkę obrazka z postacią, która stoi na szczycie góry. Napisałam na obrazku motto: "Nawet najdalsza podróż, zaczyna się od pierwszego kroku. To był chyba ten pierwszy krok".
Jak dużo czasu potrzebowałaś, żeby stanąć na nogi i rozpocząć nowe życie?
Od pierwszych zajęć zakochałam się w jodze, tak jak mówiłam wcześniej, praktykowałam ją codziennie. Dawała mi wielką przyjemność od początku. Taka miłość od pierwszego wejrzenia.
Zgłaszają się do ciebie rodzice, którzy przeszli równie trudna tragedie?
Przychodzą do mnie rodzice, którzy mają niepełnosprawne dzieci. Myślę, że dla nich informacja o niepełnosprawności ich dziecka tez była tragedia. Każdy marzy, żeby jego dziecko było zdrowe.
Czy możesz coś więcej opowiedzieć o zajęciach jogi prowadzonych dla osób z zaburzeniami lękowymi?
Tak, jak każde ćwiczenia joga uwalnia endorfiny, co przyczynia się do polepszenia nastroju. Uważność i koncentracja podczas ćwiczeń sprawia, że łatwiej obserwować i kontrolować trudne emocje. Powolny i głęboki oddech pomaga w osiągnięciu spokoju psychicznego i emocjonalnego. Wydłużenie wydechu rozluźnia i rozładowuje nagromadzone napięcia. A jak dodamy do tego napinanie i rozluźnianie mięśni to relaks gotowy.
Jak to siebie stało, że zaczęłaś prowadzicie zajęciach dla dzieci niepełnosprawnych?
To było przeznaczenie. Po zrobieniu kwalifikacji na nauczyciela jogi w ciągu dwóch miesięcy zgłosiło się do mnie 4 kompletnie nieznających się nawzajem rodzicowi z dziećmi niepełnosprawnymi, z zapytaniem, czy poprowadzę dla ich dzieci zajęcia. Pierwsza moja myśl: "Nie, nie dam rady. Za ciężko, nie umiem". Na szczęście to było tylko w głowie, bo myśląc tak, powiedziałam, że muszę to przemyśleć i dam odpowiedz za tydzień. W domu tak sobie pomyślałam... nie, no kurcze, nie mogę odmówić, bo jak to tak? Bez spróbowania? Bo się boje?
Życie samo pokazuje mi, w którą stronę się udać. Utwierdziłam się w decyzji, że muszę spróbować. Zapisałam się na specjalne szkolenie w Londynie w Special Yoga, w miejscu, gdzie cudowni ludzie uczą, jak prowadzić zajęcia z osobami niepełnosprawnymi. Tam widziałam anioły przy pracy. Bardzo dużo się nauczyłam, a joga, która prowadziłam, ewoluowała. Do dziś mam to niekomfortowe uczucie wstydu, że miałam moment zawahania. Zajęcia z niepełnosprawnymi są cudowne, to są moi najlepsi nauczyciele.
Szukaj swojej pasji, próbuj nowych rzeczy, nie mów, że jest na coś za późno, że jesteś za stary. Ja miałam 37 lat jak odkryłam moje "ja".