Polki bardzo chcą relacji. Dążą do nich, ale jak się okazuje albo wchodzą w nie za szybko, za bardzo, nieumiejętnie, albo nie mają ich wcale. Może dlatego warsztat “Kobiety kochają za bardzo” prowadzony cyklicznie przez Annę Borys, cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem. Na Facebooku udział w nim deklaruje 2 tys. kobiet. W realu może aż tyle ich nie ma, ale wypełniona jest cała sala. Najwidoczniej Polki chcą zgłębiać swój problem i odnaleźć odpowiedź, dlaczego w relacjach coś im nie wychodzi. Przychodzą na warsztat, jak na spotkanie z koleżankami, z tą różnicą, że są to rozmowy "naprawcze". Mają coś zmienić.
Zatarta granica i silne pragnienia
Relacje – cała kultura jest o nich, są o nich filmy, książki, na ich podstawie budujemy często wizję czegoś więcej. Anna Borys, psychoterapeutka w rozmowie uświadamia mi, jak bardzo na byciu z kimś lub chociaż obok kogoś kobietom zależy. Gdzie, w tych relacjach, jesteśmy my sami? Jakie w relacjach jesteśmy? I czy w ogóle potrafimy być same, aby być dla kogoś? Czy ja się dobrze czuję się sama ze sobą? To podstawowe pytania warsztatów, dzięki którym jest szansa na to, że kobiety zyskają świadomość, zwalczają wewnętrznego krytyka, zmierzą się z presją społeczną.
– Kobiety zaczęły się spełniać w sferze zawodowej, ale też w innych. Role się zmieszały i zaczęłyśmy się też w tym gubić. Mężczyźni również – mówi mi na początku rozmowy Anna Borys. Słuszne spostrzeżenie, które daje smutny obraz współczesnych par. Zaplątanie się w rolach wiąże się z pewną niezdarnością, czy też nieumiejętnością bycia z kimś i budowania czegoś na kształt rodziny.
O roli mężczyzny i kobiety w dzisiejszym świecie można by rozmawiać godzinami. Może to i dobrze, bo to ważny temat do przepracowania w grupie. Kobiety biorą się za to. – Tu jest bardzo duża kwestia tak naprawdę oczekiwań społecznych. Są ogromne oczekiwania wobec kobiet. To jest też niesamowite, bo one różnią się od rodziny, miejsca pochodzenia, religijności – inne są w małym, a inne w dużym mieście. Kobiety mają tyle "tego" w głowach, że ciężko im się połapać, co jest ich, a co nie jest i czego tak naprawdę chcą one same. To jedna z warstw, nad którymi pracuje na tych warsztatach – opowiada psychoterapeutka.
Jakie kobiety decydują się na warsztaty "Kobiety, które kochają za bardzo"?
Na warsztaty przychodzą głównie kobiety, które mocno się zakochują, a potem nic z tego nie wychodzi. W chwili zachłyśnięcia uczuciem nagle czują się pełne, spełnione, tworzy się ich lepsza wersja. Chwilę później okazuje, że partner nie spełnia całej listy oczekiwań. Tak naprawdę żaden mężczyzna nie jest w stanie spełnić takiego zestawu cech. Następuje zatem załamanie w relacji, przychodzi rozczarowanie, włącza się też ostry krytyk wobec samej siebie.
Mimo wszystko to całe załamanie ma sens. Na warsztatach psychoterapeutka Anna Borys wychodzi z założenia, że jest w tym pewna psychiczna wartość. – Bo przecież to nie jest tak, że ten, czy inny mężczyzna dał nam coś "ekstra". Tylko połączył nas z potencjałem, odsłonił zasoby, z którymi na co dzień nie mamy kontaktu. Nam się wydaje, że tylko z nim mogą one być. Co nie jest prawdą – dodaje.
Jak kobiety się tak niesamowicie zakochują, to naprawdę łączą się z sobą, z prawdziwą "ja"?
Każda kobieta lubić być zakochana, wtedy coś zyskuje, np.: jakąś świeżość, energię, czar. Staram się jednak nauczyć, żeby one mogły się czuć tak, ale bez mężczyzny. Wiem, strasznie trudno w to uwierzyć, że może tak być. Tłumaczę wtedy, że przypuśćmy, jest taki tajemniczy przycisk, który w tobie ktoś włącza, ale ty-kobieto wcale nie musisz go oddawać mężczyźnie.
Zachęcam do tego, żeby budować relacje, nie na zasadzie, że czegoś mi brakuje i ty mi to załatwisz. Proponuję, żeby coś przepracować, zrobić coś z sobą, bo potem też szuka się innego partnera.
W jakich mężczyznach często zakochują się kobiety, które kochają za bardzo?
Jest bardzo dużo grupa kobiet, która fascynuje się narcyzami. To jest trudny materiał do bycia: “z”. Są to osoby, które mają silny kontakt ze swoimi potrzebami, czują się wyjątkowe po prostu. Będąc z takim mężczyzną, również kobieta ma kontakt ze swoją wyjątkowością, jest to szczególnie cenne doświadczenie, jeśli nie ma się na co dzień do takiej siebie dostępu. Jeśli miałaś takie doświadczenie, to może to oznaczać, że czas zadbać o siebie, poczuć się wyjątkową. A jeśli to uczynisz, to zazwyczaj zainteresowanie narcyzami odchodzi, a zaczynają nas przyciągać inni mężczyźni. Wtedy relacja może być bardziej o tym, co wspólnie tworzymy, nie zaś jak „cudownie” się przy tej drugiej osobie czujemy.
Są kobiety, które z zasady czują się dobrze, gdy komuś pomagają i gdy się je pyta: co robisz dla siebie, okazuje się, że niewiele. Wiele kobiet chce mieć jakąkolwiek relację po to, żeby mieć ten wyższy status. To portret kobiet, które kochają za bardzo?
Bardzo często mają właśnie takie cechy. Niestety jest też tak, że w Polsce kobieta nie ma partnera, to ma niższy status społeczny. Przez to bycie singielką jest stygmatyzowane. Czy lubisz siebie? A czujesz się ze sobą dobrze? – pytam na spotkaniach z kobietami. – Tak, ale wolałabym być z kimś – słyszę. Nie budujemy swojej bazy, tego, w czym my same się czujemy dobrze. Tu można powiedzieć, że kobiety idą na łatwiznę. Dlaczego? Bo jeśli przez większość życia słyszą, że są wartościowe tylko wtedy, gdy mają mężczyzn, to wtedy trudno o coś innego zawalczyć, uwierzyć.
Co uświadamiają sobie dziewczyny? Czy i jakie przemiany w nich zachodzą na warsztatach?
Przede wszystkim znika/słabnie im krytyk indywidualny, np.: jeśli chodzi o ciało, znikają/ cichsze są też głosy społeczeństwa, które są bardzo niszczące. Krytyk nie pozwala na naprawdę wiele rzeczy. Często jest też tak, że to, co nam w mężczyznach przeszkadza, to jest to, czego, my tak naprawdę same potrzebujemy.
Na warsztatach kobiety bardzo się zmieniają, eksplorują, otwierają się na siebie. Kobiety, np.: na ogół czują się źle w swoich ciałach. Duży wpływ mają na to osoby z dzieciństwa, często matki. One same nie akceptują swojego ciała i przenoszą to na swoje córki. W grupie kobiety czują, że nie są w tym same. To właściwy adres, żeby o krytyku rozmawiać.
Polki są bardzo głodne wiedzy i rozwoju. Warsztaty prowadzone od 3 lat, kolejne powstawały z tego, co się zadziało na poprzednich. Tak narodziła się idea spotkań. To może być przedwstęp do być może terapii. Mam takie osoby, które przychodzą co tydzień i dowiadują się czegoś nowego o sobie. Przez np. pół roku to już jest głębsza praca, wspólna podróż.
Odnoszę wrażenie, że to kobiety zaczęły "zdobywać" mężczyzn. Jest w tym jakiś wymiar desperacji. Czy po takiej dawce wiedzy, po wglądzie siebie, czy dają szansę na zdobycie siebie?
Zdobywanie też jest dla mnie nierelacyjne. Mam wrażenie, że zdobywa się zwierzynę. To jest z takiego miejsca zarządzania drugą osobą. Ja pracuje nad miejscem bycia. Relacja jest procesem, ją się buduje, nie robi, nie zdobywa.
Rozumiem, że te kobiety bardzo potrzebują jakiś swoich części?
W każdym przypadku jest coś innego. Kobiety słabsze wiążą się z silnymi mężczyznami. Czują się wtedy bardziej pewne siebie. Zawsze to “za bardzo” oznacza, że jesteśmy mniej w relacji, a bardziej coś naszego jest w tym. Szczególnie są te małżeństwa, nazwijmy je licealno-studiowe. W pewnym momencie, np.: po awansach, zmianach otoczenia, perspektyw, miejsca pracy, zamieszkania, jedna ze stron przestaje potrzebować tego, co kiedyś i tymczasem relacja przestaje działać. Dbając o swoje potrzeby, nie oczekujemy, że ktoś je odgadnie i spełni.
Dlaczego, kobiety nie robią tego wcześniej? Nie zastanawiają się, czego oczekują od relacji, jakie w niej są, jakie chciały by być?
Kobiety nie mają czasu na przyjrzenie się sobie. A żeby zacząć coś czuć, trzeba najpierw odpocząć, zatrzymać się na chwilę. 30-tka to taki psychologiczny moment, aby coś zmienić. Wcześniej żyje się trochę marzeniami... 26-65 w takim wieku przychodzą kobiety, nierzadko mamy z córkami. Najwięcej między 30-40 rokiem życia. To jakoś potwierdza kryzys 30-latków.
Jest coś jeszcze – wydeptana przez kobiety z poprzednich pokoleń ścieżka, po której nie zawsze chcemy iść, ale matki mówią, że musisz. I to właśnie robimy, zgadzamy się na to, czego w głębi nie chcemy. Filmy też nie pokazują innych modeli.
Nie masz rodziny, nie jesteś w mainstreamie. Singielka to ktoś, komu w życiu nie wyszło. Tak jest przyjęte myślenie o tej grupie kobiet. Jak się oddzieli cudze głosy od tego, co moje wtedy jest przestrzeń na odpowiedzi o tym, co chcemy.
Czy problem: "kocham/łem za bardzo" dotyczy również mężczyzn?
Tak. Podam przykład. Ona jest dla mnie jak narkotyk – słyszałam ostatnio od pacjenta. W takim rozumieniu nie chodzi już o osobę. Problem też dotyczy mężczyzn. Oni też mają kawałki, które kobiety im włączają. Jak się zakochają, to kobieta oznacza cały ich świat, tylko, gdy uczucie wygaśnie, on się rozsypuje. Relacja to pewnego rodzaju magia, każda relacja jest unikalna, ona się z jakiegoś powodu dzieje. Dbanie o esencję relacji dużo zmienia. Czasem zalecam parą, aby np. wyjechały osobno. Zaczynają tęsknić za osobą, to znowu ożywa. Przestrzeni, więcej to daje. Rozdzielenie na jakiś czas też może pomóc. Bycie z kimś to codzienna decyzja.
Anna Borys – psychoterapeutka i członek zespołu Ośrodka Psychoterapeutyczno-Szkoleniowego Poza Centrum. Ukończyła I etap Programu Licencyjnego Instytutu Psychologii Procesu, Politykę relacji – studium rozwiązywania konfliktów i pracy ze światem, roczny kurs Relacji terapeutycznej, Kurs pracy z oporem oraz Kurs pracy z relacją. Jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapeutów i Trenerów Psychologii Procesu. Prowadzę terapię zarówno indywidualną, jak i dla par.