Nauczycielski los nigdy do łatwych nie należał, jednak obecne reformy robią, co mogą, żeby pedagogów do zawodu zniechęcić. Są jednak dwa dni w roku, kiedy nauczyciel jest bożkiem – 14 października i zakończenie roku, zwiastujące niemal dwa miesiące wakacji.
– Komu nieba były wrogiem, zrobiły go pedagogiem – śmieje się pani Ania, od trzydziestu niemal lat w zawodzie. – Ale rzeczywiście lubię Dzień Edukacji Narodowej. Czuję się wtedy jak część czegoś ważnego, jak wypisz-wymaluj edukatorka narodowa! Dostaję życzenia i uśmiechy, a potem z całym gronem pedagogicznym idziemy na dobrą kolację, albo do teatru – opisuje polonistka. – Tylko w tym roku prezent od dzieci mnie zaskoczył – dodaje.
Dostała laptopa. Niewielkiego i nie najdroższego, ale wciąż jest to przenośny komputer, a więc prezent z kategorii kosztownych. Początkowo kategorycznie odmówiła przyjęcia prezentu, jest przecież funkcjonariuszem publicznym, a zatem nie może przyjmować korzyści majątkowych. – Podeszły do mnie dwie mamy i powiedziały, że rodzice złożyli się po 36 złotych, więc to nie był majątek. Podobno szukały praktycznego prezentu, a dzieci im powiedziały, że laptop będzie praktyczny, bo mówiłam im kiedyś, że nie mam. Ja się oczywiście żachnęłam, przecież nie po to im kiedyś o tym wspomniałam, żeby wiedziały, co kupić! Czasem człowiek nie myśli, coś palnie. A dziecko to zapamiętuje – opisuje pani Ania.
Mamy zaczęły mówić jedna przez drugą, że będzie mogła prace domowe wygodniej sprawdzać, bo niektóre przecież wysyłane są pocztą elektroniczną. – Jedna pani to nawet powiedziała, że "wygodniej, a więc szybciej" i wyczułam w tym zakamuflowaną sugestię, więc już uznałam, że argumenty do mnie trafiły i oczywiście wezmę prezent i bardzo im dziękuję — uśmiecha się polonistka.
Wie, że 14 października roku 2018 różni się od Dnia Nauczyciela w roku 1998. Kiedyś dzieci wręczały pedagogom kwiaty i bombonierki, dziś to targowisko próżności. Ona chce być uczciwa w swoich ocenach i dlatego woli dostać symbolicznego kwiatka, a najchętniej to laurkę. Nie ukrywa jednak, że laptop jednak sprawił jej radość. I to prawda, że przyda jej się do pracy.
"Rzadko się zdarza wartościowy nauczyciel"
Mama bliźniaczek – Marta – też złożyła się z innymi rodzicami na prezent dla wychowawczyni za kilkaset złotych. To był bon na biżuterię; w tym przypadku prezent niepraktyczny, niewątpliwie jednak miły. – Zastanawialiśmy się długo, co kupić wychowawczyni. Rozważaliśmy też torebkę, ale wybraliśmy taki bon, bo ta nauczycielka ma specyficzny gust, nosi bardzo dużą biżuterię, woleliśmy więc, żeby sama sobie wybrała taką, jaka odpowiada jej najbardziej – tłumaczy Marta.
Składało się 27 osób, a pieniądze pochodziły z klasowych składek, które wpłaca się na początku roku. Cała klasa wychowawczynię uwielbiała, a że "rzadko się zdarza wartościowy nauczyciel", rodzice uznali, że w prezencie nie ma przesady. Jest za to docenienie pracy kobiety, która przez kilka godzin dziennie opiekuje się ich dziewięcioletnimi dziećmi.
– Chcieliśmy dać nauczycielce drogi prezent i już. Indywidualnie dawane kwiatki są oczywiście miłym gestem, ale proszę sobie wyobrazić, że jeden rodzic o Dniu Nauczyciela zapomina i jego dziecko przychodzi do szkoły bez prezentu. Jako jedyne. Jest wtedy bardzo poszkodowane, dlatego lepsze są prezenty zbiorowe – tłumaczy Marta. I zauważa, że biżuteria – czy inny przemyślany prezent – zawsze będzie przypominała nauczycielowi klasę, którą prowadził przecież przez kilka lat. A do podziękowań nie ma zbyt wielu okazji.
"Kątomierz by zmienić kąt nastawienia na bardziej pozytywne"
Czy zatem warto oburzać się na prezentowy wyścig? – Kiedyś wszyscy nauczyciele dostawali niemal to samo, całkiem jak za komuny. Nieważne, czy nauczyciel dobry, czy zły. Teraz rodzice i uczniowie starają się docenić wychowawcę albo innego nauczyciela, o którym naprawdę myślą z wdzięcznością. To nam daje jeszcze wiarę w sens tego, co robimy, a o to bardzo trudno w tych czasach. Sam laptop mnie oburzył na początku, ale jak się dowiedziałam, że dzieci o tym debatowały, poświęciły czas na przemyślenie, z czego bym się ucieszyła, to naprawdę... wzruszyło mnie to po prostu. I ucieszyło – mówi p. Ania, nowa właścicielka laptopa.
Choć oczywiście nie każdą klasę stać na wydanie 30, czy 50 złotych. Wówczas najpiękniejszym prezentem jest własnoręcznie zrobiony albo skompletowany – taki, jaki otrzymała p. Sylwia. W tym roku uczniowie podarowali jej własnoręcznie zrobioną, drewnianą"nauczycielską apteczkę", a w niej tak przemyślane atrybuty, jak "taśma klejąca do zaklejania ust uczniom", czy "kątomierz by zmienić kąt nastawienia na bardziej pozytywne".
Można więc podziękować nauczycielowi na różne sposoby – ważne jednak, żeby nie robić tego mechanicznie. Jeden kwiatek już nie wystarczy.