Dziecięce jasełka są super. Rodzice się wzruszają, nauczyciele przejmują, a dzieci starają… I nie szkodzi, że wcześniej niejednego rodzica szlag trafiał, że jego pociecha (znów) dała się w to wmanewrować…
Jasełka zaskakują
Z jasełkami i rodzicami jest jak z końcem ubezpieczenia samochodu. Niby wszyscy wiedzą, że to nadchodzi, ale jednak najczęściej zaskakuje. “W tym roku będę Józefem” - woła od progu uradowane dziecko. Czyli strój diabła z zeszłej zimy i osiołka sprzed dwóch lat na nic się nie przyda. Zaczyna się festiwal kreatywności, improwizacji i szukania porad w internecie.
Pieluchy wracają do łask
Do rangi produktów pierwszej potrzeby urastają pieluchy tetrowe (idealne na nakrycia głowy), wszelkie arafatki, chusty oraz ojcowskie t-shirty (bez napisu). Odpowiednia ich kombinacja + trochę wyobraźni i nagle w domu stoją sobowtóry Józefa, Marii lub pasterza. Albo przynajmniej tak się rodzicom na początku wydaje, bo potem okazuje się, że:
- “Pani mówi, że Maryja musi mieć niebieską sukienkę”. Wrrr... - “Musimy mieć płócienny strój dla Józefa”. Hę? - “Osioł ma cztery nogi”. OMG! - “Patryk w zeszłym roku jak był pasterzem, to miał taką zakrzywiony kij specjalny”. Szlag...
I tak dalej… Niektóre dzieci przebrania jasełkowe zdają traktować poważniej niż NASA strój astronautów. Żadnych symbolicznych nawiązań, delikatnych aluzji - ma być “tak, jak na obrazku”, albo jeszcze lepiej... Choć i tak trzeba się cieszyć, że w Polsce raczej nie przydarza się to, co Emmie Thompson w "To właśnie miłość" i nie trzeba przebierać dziecka za homara.
Rozwiązania
Wyjścia są. I wcale nie chodzi o zaplanowanie wyjazdu w terminie przedstawienia (“Proszę o usprawiedliwienie nieobecności…”). Co można zrobić? Oto kilka podpowiedzi:
1. Skupić uwagę dziecka na szczególe. Większość dzieci natychmiast zapomni o znaczku marki sportowej na stroju pasterza, jeśli okaże się, że ma “oryginalny, pasterski nóż” przy pasie. Nic to, że plastikowy i tępy. Ważne, że “oryginalny i pasterski”. Takiego przebrania dziecko będzie bronić jak niepodległości i wybaczy resztę niedociągnięć. Podobnie będzie z błyszczącymi skrzydłami anioła (brokat rządzi!). No i kto powiedział, że Józef nie miał ukrytego miecza pod koszulą. Albo chociaż mieczyka…
2. Kupienie/wypożyczenie stroju. Na aukcjach internetowych jest cała masa strojów na jasełka. Średnio kosztują ok. 60 złotych i z pewnością można za ich pomocą załatwić problem przebrania.
Trzeba się tylko zastanowić, czy warto wydawać pieniądze na coś, co tak naprawdę będzie potrzebne przez godzinę. W końcu sala gimnastyczna w lokalnej szkole to nie deski Broadwayu… Alternatywą są wypożyczalnie strojów, ale to wcale nie jest duża oszczędność. Wypożyczenie na dobę kosztuje ok. 30 złotych, a trzeba pojechać, przymierzyć, odwieźć… Poza tym przedstawienie jest zwykle po południu, więc może być problem ze zmieszczeniem się w jednej dobie.
3. Sklepy z używaną odzieżą. Nie należy raczej liczyć na to, że świąteczny cud sprawi, że znajdzie się idealny strój - w pasującym rozmiarze i właśnie tej postaci. Ale wystarczy “mieć wizję” i za naprawdę niewielkie pieniądze kupić stare koszule czy bluzy. Potem bez wyrzutów sumienia można je ciąć, kroić, a nawet farbować. Postrzępione ubrania jakoś pasują do klimatu i wizji mody sprzed dwóch tysięcy lat.
Strój to nie wszystko
Skompletowanie stroju to niestety nie wszystko. Jeśli szczęście nie dopisało, to dziecko będzie jeszcze podczas przedstawienia coś mówić. Czym większe, tym więcej. Ostatni tydzień przed jasełkami to codzienne ćwiczenia. Pouczone przez wychowawców w szkole dziecko “głośno i bardzo wyraźnie, żeby wszyscy słyszeli” deklamuje w domu swój tekst. Nie raz i nie dwa. Trzydzieści, albo i więcej. Już po pierwszym dniu cała rodzina zna go na pamięć. W dniu piątym rodzice zaczynają się kłócić o to, czyja jest kolej na spacer z psem…
To wszystko drobiazg. Jasełka są super!
Powyższe scenariusze oczywiście nie powtarzają się w każdej rodzinie i przy każdych jasełkach. Może być lepiej, może i gorzej. I choć wydaje się nieraz, że jasełka to (nomen omen) dopust boży, tak nie jest. Bo w końcu nadchodzi dzień przedstawienia. I jeśli tylko rodzice zdążą z pracy (kto wymyślił, żeby je robić o 15:30?), to czeka ich wielkie i urocze widowisko, które zawsze wzrusza i daje powód do olbrzymiego i długiego uśmiechu.
Pal licho fabułę i warsztat aktorski - liczy się tylko zaangażowanie i przejęcie, z jaką dzieci odgrywają swoje role. Kilkulatek recytujący “Otwórzcie nam, dobrzy ludzie! Dajcie nocleg ... nawet w sieni. Jesteśmy bardzo strudzeni. Z Nazaretu daleka droga..” jest dla rodzica lepszy niż Gustaw Holubek. Jest po prostu jedyny i najlepszy. Te kilka chwil sprawia, że w przyszłym roku rodzice znów znajdą czas, pieniądze i siłę na przygotowania do kolejnych jasełek. I raczej nie ma co liczyć na to, że dziecko znów będzie Józefem...