
Pieluchy, mleko, gotowanie, sprzątanie – tak wygląda rzeczywistość wielu mam po urodzeniu dziecka. Na rozrywkę i rozwój nie zostaje wiele czasu. Nawet jeśli mamy go wygospodarują, mają do wyboru – mało ambitną ofertę telewizyjną. Na ciekawsze oferty mogą znaleźć ewentualnie mamy w dużych miastach. Eksperci zwracają uwagę, że w Polsce młode matki traktuje się trochę, jak "kobiety o małym rozumku". A przecież w domach pozostają nie tylko miłośniczki seriali, ale również kobiety z aspiracjami.
Telewizja dla słodkiej trzpiotki
Nawet oferta telewizyjna, która jest skierowana do kobiet pozostających w domu, ma specyficzny klimat. Prym wiodą seriale, reality show i programy odkrywające "skrywane sekrety". Nie wszystkie matki czują się z tym dobrze.
Joanna urodziła kilka miesięcy temu pierwsze dziecko – synka Jasia. Mieszka w Warszawie, jest wykształcona, zawsze była aktywna. Po porodzie została z synkiem w domu, a mąż był w pracy. – Chodziliśmy z Jasiem na spacery, jak tylko pozwalała na to pogoda. Kiedy synek zasnął w domu, nie zawsze miałam siłę czytać książkę, nad którą przeważnie od razu ze zmęczenia zasypiałam. Włączałam czasem telewizję, żeby się chociaż chwilę na odprężyć i tylko załamywałam ręce. Mama, która jest z dzieckiem w domu, ma do wyboru plotki, newsy modowe i poradniki – jak się ubrać, jak wywabić plamę, jakiego koloru kupić parasol. Teoretycznie wszystko przydatne i praktyczne, ale jako mama spędzająca od urodzenia synka całą dobę wśród pieluch i mleka, szukałam czegoś innego – wspomina Joanna i dodaje, że znalezienie w przedpołudniowym paśmie programu kulturalnego, czegoś o sztuce, nauce, czegoś inspirującego, rozwijającego graniczy z cudem. – Do 15.00 leci to, co leciało w poprzedni dzień wieczorem, ewentualnie żenujące reality show czy seriale w stylu "Ukryta Prawda", "Pamiętniki z Wakacji" – mówi.
Prawo mamy
Dr Patrycja Dołowy, wiceprezeska Fundacji Mama uważa, że poziom oferty telewizyjnej, z której mogą korzystać mamy pozostające z dziećmi w domu, wynika z postrzegania matek w społeczeństwie. – Wiele kobiet rzeczywiście odmawia sobie prawa do czasu dla siebie, kiedy opiekują się dziećmi. Nadal króluje również kulturowe założenie, że mama jest nieaktywna i bardzo silnie przypisana do strefy domowej. Nie przypisuje im się przecież aktywnego udziału w życiu publicznym. Duża część społeczeństwa zakłada, że kobiety tego po prostu nie potrzebują – zauważa dr Dołowy.
Na ogromne różnice w tym zakresie między dużymi, a małymi miastami zwraca uwagę również dr Małgorzata Sikorska, socjolog rodziny z Uniwersytetu Warszawskiego. – W 2009 roku robiliśmy badania, które pokazały przepaść między dużym a małym miastem i wsią. Myślę, że niewiele się od tego czasu zmieniło. W małych i średnich miastach, na wsiach całkowicie brakuje przestrzeni publicznej dla matek. Nawet nie mają, jak fizycznie wyjść z wózkiem, bo chodniki są w takim stanie, że nie da się po nich jechać – podkreśla ekspertka.
Czytaj też: Brytyjskie matki hartują dzieci. Polskie na nie chuchają. Potem dorośli co chwila lądują na zwolnieniach lekarskich