Gdy dziecko płacze i skarży się na ból, to normalne, że rodzic chce go jak najszybciej uśmierzyć. Najbardziej mnie dobijało bezradne patrzenie na córkę, która bardzo cierpi. Minęły 2 lata, zanim ktoś podpowiedział, jak mogę pomóc własnemu dziecku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ból nóżek zdarzał się tylko nocami, maksymalnie dwa razy w miesiącu. Córka usypiała bez problemu, po czym w nocy budził nas wrzask. Krzyczała, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. Po kilkudziesięciu minutach ból mijał, a ona spokojnie szła spać.
Nic poważnego
Początkowo obstawialiśmy zmęczenie czy zakwasy. Przecież jeśli byłby to jakiś poważny problem związany np. z chorobą lub kontuzją, ból tak łatwo by nie przechodził. Jednak nieprzespane noce z płaczem i zwijaniem się z bólu zaczęły pojawiać się regularnie.
Gdy człowiek nie zna przyczyny, do głowy przychodzą różne rzeczy. Przez moment nawet zastanawialiśmy się, czy u córki nie wytworzył się jakiś schemat. Wiedziała przecież, że ból nóg nas bardzo stresuje i będziemy czuwać całą noc. Przyszło nam do głowy, że może coś przeżywa lub potrzebuje więcej bliskości i w ten sposób podświadomie dopomina się uwagi, bo hasło "bolą mnie nogi" działa na nas najmocniej.
Nareszcie wiem, co jej jest
Częstotliwość występowania bólu nóg była tak rzadka, że nikt za bardzo się tym nie przejmował i nie kierował nas nigdzie dalej. Co więcej, jako niespełna 3-latka nie umiała określić, co dokładnie ją boli. Czy to skurcze, stawy, a może kości? Dopiero któryś z kolei lekarz powiedział nam o bólach wzrostowych.
Bólem najczęściej objęte są uda, piszczele, podudzia, ale może to być także ból kolan, ramion i pleców. Najczęściej dolegliwości pojawiają się w nocy, nawet kilka razy w miesiącu. Bóle te ustępują przed 18. rokiem życia i nie grożą żadnymi trwałymi następstwami.
Mimo iż padła w końcu jakaś diagnoza, toniestety nie dowiedzieliśmy się, jak pomóc dziecku. To było straszne. Usłyszeliśmy jedynie, że "niektóre dzieci tak mają", "jakoś to musicie przetrwać", "kiedyś z tego wyrośnie". Więc masowaliśmy, rozgrzewaliśmy termoforem, czuwaliśmy przy łóżku, przekonując za każdym razem ciepiącą córkę, że ból zaraz minie.
Nie musi cierpieć
Po jakimś czasie bóle zaczęły niestety pojawiać się częściej. Nie wiedząc już, co robić podczas wizyty w przychodni rehabilitacyjnej (córka mała problemy z napięciem mięśniowym) dopytałam lekarki, czy dziecko musi naprawdę tak cierpieć przez bóle wzrostowe. Ku mojemu zdziwieniu, bez wahania specjalistka wystawiła skierowanie na badanie poziomu witaminy D.
Choć córka od urodzenia przyjmowała witaminę D, to okazało się, że jej poziom jest stanowczo zbyt niski. Zalecono zwiększenie dawki, a także zmianę suplementu na lek (nie miałam pojęcia, że jest jakaś różnica). Trochę to trwało, ale bóle prawie zupełnie minęły, a te, które czasem występują, są znacznie mniej uciążliwe.
Jeśli twój maluch cierpi na bóle wzrostowe, koniecznie poproś o skierowanie na badanie poziomu witaminy D*! Ja bardzo żałuję, że nikt tego wcześniej nam nie zlecił, bo kosztowało to nasze dziecko wiele bolesnych i nieprzespanych nocy.
* Badanie poziomu witaminy D jest refundowane tylko w przypadku skierowania wystawionego przez lekarza specjalistę w poradni endokrynologicznej lub w poradni zaburzeń metabolicznych. Kosz takiego badania to 80-100 zł w zależności od placówki.