Dawno zniknęły obostrzenia a z nimi także wiele dobrych nawyków, które uważam, że powinny zostać z nami na zawsze. Wygląda na to, że mycie rąk, zakrywanie ust podczas kichania czy dystans społeczny, już nie są modne. No tak, pandemii już nie ma, a wszystko wróciło na stary tor. Ale wiecie co, ja serdecznie podziękuję za tę bliskość z obcymi w kolejce. Nie tęskniłam. Ba! Byłam zachwycona liniami wiodącymi klientów do kas w równych odstępach. To nie był przykry obowiązek, a coś fajnego i takiego normalnego. No ale właśnie było... bo już nie jest.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie przepadam z robieniem zakupów. To znaczy, kocham kupować, ale jestem typowym zwierzęciem internetowym. Łowca okazji online i fanka paczkomatu. Staram się ograniczyć niepotrzebne zakupy, uważam, że kupowanie w sieci bardzo to ułatwia, można przemyśleć, porównać ceny i mniej rzeczy kusi ze sklepowych półek. Poza tym to duża oszczędność czasu. Jest jeszcze jeden olbrzymi atut... brak ludzi: kolejek, awantur i pretensji.
Oczywiście jak każdy bywam i w butikach, marketach i innych sklepach, gdzie jak każdy inny śmiertelnik robię zakupy. Ze względu na zbliżający się rok szkolny nawet ostatnio z dziećmi robimy sobie takie wycieczki nawet częściej. Kompletowanie wyprawki czy ubrań to przecież proces.
I okazuje się, że jeszcze odczuwalny przeze mnie na początku lata dystans nagle zniknął. No tak, w końcu nie ma już pandemii, a świat wrócił do starych nawyków, jakby nigdy nic, nie ucząc się absolutnie niczego. Wymazaliśmy gumką to, co się działo i żyjemy jakby nigdy nic.
Stanę za panią w kolejce: 2 metry za panią
Znowu niektórym wydaje się, że jak wlezą ci na plecy, to szybciej dotrą do kasy. Nie tęskniłam za tym bezczelnym chuchaniem sobie na kark i subtelnym szturchaniem, by przybliżyć się do kolejnej osoby w kolejce. Byłam przekonana, że po 2 latach tłumaczenia, że bliskość nie zawsze jest super, kolorowych linii wiodących do kas i praktycznego treningu, ten nawyk z nami zostanie (podobnie jak regularne mycie rak), ale okazuje się, że byłam w błędzie.
Media przestały trąbić o COVID, a my przyzwyczailiśmy się, że chorujemy. Jest spokojniej, normalniej, ale miałam nadzieję, że zaczniemy bardziej na siebie uważać i nie chodzi tu zupełnie o COVID, ale ogólnie o zdrowie nasze, naszych dzieci i seniorów, zarówno nam bliskich, jak i tych zupełnie obcych.
Że w końcu nauczymy się, że gdy sam jestem chory, to muszę uważać, by nie zarażać innych. Że gdy choruje moje dziecko, nie wysyłam go do żłobka, przedszkola czy szkoły. Większa uważność i troska o bliźniego? Większa odpowiedzialność społeczna? Zapomnij.
Tak bardzo stęsknieni bliskości?
Czy to, że nikt nie krzyczy, że tysiące osób chorują, nagle zwalnia nas z całkiem spoko zasad przestrzegania dystansu społecznego i podstaw higieny? Nagle wracają obrzydliwe nawyki pchania się na siebie i tu nawet nie chodzi o sam COVID. Tylu oburzonych dyskutowało, że na grypę też dużo osób choruje, a nikt afery nie robi. Halo! Tu nie chodzi o to, jaki to dokładnie wirus. Zdrowy dystans i higiena, mycie rąk, zasłanianie ust przy kaszlu i kichaniu... to podstawy!
Bliskość w sklepach to coś, za czym absolutnie nie tęskniłam. Ale nie chodzi o jakąś moją fobię przed wirusami. Dlaczego nagle po ponad dwóch latach muszę przypominać osobie stojącej za mną w kolejce, że ja naprawdę nie mam ochoty czuć jej oddechu lub nie życzę sobie, by nie dotykała. Mam swoją przestrzeń osobistą, w którą znowu co chwilę ktoś włazi i absolutnie nie czuje, że robi coś nie tak. Tak samo nie mam ochoty, by ktoś dotykał moje dziecko i na nie chuchał, się pchał i je szturchał.
Naprawdę to jest coś, do czego tak bardzo tęskniliśmy i postanowiliśmy wrócić, czy to nasz taki narodowy zwyczaj: włażenie na siebie w kolejkach?