W ciągu ostatnich 30 lat zaszły znaczące zmiany w podejściu do menstruacji. Okres przestaje być kwestią, o której nie mówi się wcale lub w sposób zawoalowany, i której oznaki skrzętnie się ukrywa. Wciąż jednak są obszary, gdzie wiele pozostaje do zrobienia i potrzebne są zdecydowane działania edukacyjne.
Nasze matki nie mogły pozwolić sobie na swobodę mówienia o okresie, a o cyklu miesiączkowym wiedziały tyle, ile dowiedziały się (i to nie zawsze) od swoich mam. Wybór produktów higienicznych nie był też zadowalający. W latach 80- tych polskie kobiety miały już dostęp do pierwszych jednorazowych podpasek, ale w powszechnym użyciu ciągle była wata i lignina.
Dopiero w latach 90. zadebiutowały pierwsze podpaski ze skrzydełkami, dające kobietom większy wybór i swobodę. Pojawiły się też – wzbudzając niemałą sensację – tampony. Na szczęście wiele od tamtego czasu się zmieniło. Dziś mamy do wyboru setki produktów menstruacyjnych. Konsumentki mogą przebierać w różnych kształtach, materiałach i markach.
Paradoksalnie jednak aktualnie obserwujemy trend, który w pewien sposób jest powrotem do praktyk naszych mam czy nawet babek. Mowa o modzie na zero waste, która sprawia, że coraz większą popularnością cieszą się kubeczki menstruacyjne. Powiększa się też oferta ekologicznych tamponów i podpasek.
– W ostatnich latach, a nawet miesiącach, obserwujemy rosnącą sprzedaż kubeczków menstruacyjnych oraz podpasek i tamponów z organicznej bawełny – mówi Kaja Rybicka, współzałożycielka Your KAYA, polskiej marki produktów higieny intymnej.
– Znaczenia nabiera także to, czy produkty mają biodegradowalne opakowania, a nawet to, czym wypełnione są kartony, w których przychodzą do naszego domu. To, co odróżnia nas od pokolenia naszych matek, to właśnie większa troska o środowisko. Wynika to nie tylko z rosnącej świadomości, ale przede wszystkim z bardzo szybkich zmian klimatycznych.
Koniec tabu
Przez ostatnie 30 lat w większości reklam podpasek czy tamponów oglądaliśmy niebieski płyn zastępujący krew. Bardzo często zdarzało się, że słowa takie jak okres czy miesiączka zastępowano sformułowaniami w rodzaju "te dni". Pomimo, że menstruacja trafiła na ekrany, wciąż była traktowana jako temat krępujący. W domach nie mówiło się o niej wcale lub mówiło się niewiele.
Zazwyczaj matka rozmawiała z dojrzewającą dziewczynką już po nadejściu pierwszego okresu. To napędzało poczucie wstydu, upokorzenia i pozwoliło trwać licznym przesądom. W pewnym momencie stało się jasne, że droga do zerwania z menstruacyjnym tabu wiedzie przez zmianę języka.
To właśnie powszechność użycia zawoalowanych sformułowań i nienaturalnych kolorów wizualizujących krwawienie sprawiała, że poczucie wstydu, skrępowania i tłumienia emocji mogło trwać w najlepsze.
Akcja #mensTRUEacja
Jedną z marek, które zrozumiały potrzebę tej dogłębnej zmiany, jest Your KAYA, która zaproponowała nową, przełamującą tabu narrację czerpiącą z żywego języka. W normalnych rozmowach młodych kobiet nie ma miejsca na takie eufemizmy jak "trudne dni", Your KAYA postanowiła uprościć więc przekaz, mówiąc po prostu o okresie lub miesiączce.
Celem było pokazanie, że poczucie wstydu czy niezręczności jest w przypadku menstruacji zbędnym balastem. Zmiana narracji miała pomóc kobietom wyzwolić się z niego, a to z kolei – przełożyć się na rozwój świadomości dotyczącej menstruacji i produktów do higieny intymnej.
– Do przełamania tabu wcale nie potrzeba krzykliwych sloganów. Wystarczy nazywać rzeczy po imieniu – mówi Kaja Rybicka. – I nie jest to kwestia, tylko języka czy estetyki. – Jestem przekonana, że zmiany świadomościowe, szczególnie te ograniczające ubóstwo menstruacyjne, będą możliwe, dopiero kiedy zerwiemy z archaicznymi określeniami.
Ubóstwo menstruacyjne
Niestety w dzisiejszych czasach niektóre kobiety i dziewczyny wciąż muszą mierzyć się z ograniczonym z powodów ekonomicznych dostępem do okresowych produktów. Ich rosnąca podaż i różnorodność nie we wszystkich grupach społecznych przełożyła się na powszechne użycie.
Zjawisko ubóstwa menstruacyjnego z różnym nasileniem występuje na całym świecie – przypuszcza się, że dotyczy około pół miliarda kobiet. Nasuwająca się na myśl Afryka to oczywiście tylko jeden z regionów, gdzie skala tego zjawiska jest ogromna. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że problem występuje także w rozwiniętej Europie, w tym w Polsce.
Są kobiety, które co miesiąc stają przed wyborem między posiłkiem a komfortem podczas okresu. Szacuje się, że ubóstwo menstruacyjne dotyka nawet 15 procent polskich dziewczyn. Uczennicom zdarza się unikać chodzenia do szkoły ze względu na brak dostępu do środków higienicznych. Czasami używają papieru toaletowego lub skrawków materiałów zamiast podpasek czy tamponów. Poczucie upokorzenia z tym związane może pozostawić trwały ślad w ich psychice.
Szkoła czy przychodnie – podobnie jak inne placówki – są tylko częściowo przygotowane na walkę z ubóstwem menstruacyjnym. Pojawiają się akcje dystrybucji bezpłatnych środków higienicznych, ale podarowane podpaski czy tampony nie zawsze wystarczają. – Zmiany, które zaczęły się w pokoleniu naszych matek, wciąż trwają – dodaje Kaja Rybicka.
– Ale są bardzo zróżnicowane i zależą od statusu materialnego. Z jednej strony mamy rosnącą świadomość dotyczącą zdrowia, a – w ostatnich latach – także ekologii, z drugiej problem ubóstwa menstruacyjnego.
Rewolucja w tym pierwszym świecie niekoniecznie wpływa na drugi, i to pomimo powszechnego użycia internetu. Tym, co może to zmienić, jest dialog, edukacja, zaangażowanie biznesu i, co najważniejsze, zerwanie z poczuciem wstydu.