
Starasz się nie dać tego po sobie poznać, ale przed każdym wyjściem do lasu – lekko panikujesz. Zamiast cieszyć się rodzinnym popołudniem, myślisz głównie o tym, czy w skórę któregoś z członków rodziny nie wgryza się właśnie kleszcz. Obawy są uzasadnione – choroby przenoszone przez te pajęczaki mogą mieć poważne konsekwencje, a dodatkowo dość trudno je poprawnie zdiagnozować. Boreliozę czy kleszczowe zapalenie mózgu można jednak wykluczyć lub potwierdzić bardzo szybko – wystarczy przebadać samego kleszcza.
Dokładnie tak wygląda procedura postępowania. Kleszcza, którego delikatnie usuniesz pęsetą z nóżki czy rączki dziecka, wkładasz do foliowego woreczka, zabezpieczasz folią bąbelkową – tak jak każdą delikatną przesyłkę i wysyłasz do laboratorium Blumed Lab – kurierem lub listem priorytetowym, wcześniej zlecając wykonanie badania na stronie zbadajkleszcza.pl.
Prawdopodobnie twoją pierwszą myślą, po usunięciu kleszcza jest wizyta u lekarza i wykonanie testów na związane z tym choroby. Problem w tym, że dwie najszerzej stosowane w tym celu metody – test Elisa oraz test Western Blot, mają dość niską skuteczność oraz często dają wyniki fałszywie pozytywne lub fałszywie dodatnie. Pierwszy z nich jest skuteczny jedynie w 30-40 proc., a drugi - 50-80 proc. Dodatkowo, oba badania można przeprowadzić dopiero kilka tygodni po ukąszeniu, co oznacza ponad miesiąc życia w niepewności. Samego kleszcza z kolei można, a nawet trzeba, przebadać od razu.
Borelioza jest chorobą trudną w leczeniu i równie trudną w diagnozie. Jak jeden z jej symptomów wymienisz pewnie wędrujący rumień i bardzo słusznie, problem w tym, że występuje on jedynie u 30 proc. zarażonych boreliozą. Inne sygnały, które powinny zwrócić twoją uwagę są mniej charakterystyczne: bóle głowy, stawów, zmęczenie - brzmi jak grypa? Właśnie dlatego bardzo często rozpoznanie boreliozy odwleka się w czasie, co automatycznie zwiększa ryzyko powikłań.
Boreliozę leczy się kuracją antybiotykową. Jej skuteczność zależy jednak od dobrania właściwego leku oraz od tego, czy… w ogóle jest on nam lub naszemu dziecku potrzebny. Biorąc pod uwagę niską, w porównaniu z badaniem samych kleszczy, skuteczność testów z krwi, istnieje prawdopodobieństwo, że antybiotykami “nafaszerujemy” dziecko, które wcale tego nie potrzebuje. W związku z tym, że stosowana w leczeniu boreliozy terapia antybiotykowa jest długotrwała, a skuteczne leczenie trwa nawet około trzech tygodni lub dłużej, musimy liczyć się z możliwością wystąpienia groźnych skutków ubocznych takiej terapii w postaci wyjałowienia flory bakteryjnej, biegunek, osłabienia układu odporności, grzybicy układu pokarmowego, a nawet zapalenia jelit. Kiedy więc następnym razem po powrocie z lasu znajdziesz kleszcza – nie panikuj. Wyślij, zbadaj i nie działaj po omacku.








