To mój pierwszy wpis i zarazem pierwszy na temat mojego niepełnosprawnego dziecka. Więc pisać jest trochę trudno. Moja trzecia córka ma już 3,5 roku – i wciąż nie usłyszałam diagnozy, na co choruje. Niby wszystko jest ok – ciąża była prawidłowa, poród bez dramatów, wszystkie badania w porządku, ale Ola rozwija się z dużym opóźnieniem, nie mówi i prawdopodobnie ma padaczkę (taka jest ostatnia diagnoza, ale czy trafna? Nie dam sobie ręki za to uciąć, chociaż przynajmniej jest coś czego można się uchwycić).
Ponieważ chcę pisać krótko, zwięźle i na temat, to może tylko w punktach przedstawię, jak u mnie jest. To będzie taki mój manifest.
1. To, że czasami nie wiem, jak mam się zachować przy ludziach – czy tłumaczyć, dlaczego a ona im nie odpowiada? Ola wygląda jak normalne dziecko, jest ładna i pogodna, więc w pierwszej chwili wszyscy myślą, że jest OK. Dopiero potem przychodzi refleksja „chyba z tą małą jest coś nie tak…” – i ja nie wiem czy wyskoczyć i tłumaczyć powody sytuacji, czy siedzieć cicho i akceptująco uśmiechać się do sytuacji…
2. To, że moi najbliżsi przyjaciele nigdy nie zapytali mnie, co u mnie? Jak sobie radzę? Udają, że tematu nie ma. Czuję się z nimi jak ktoś kto nie ma nóg, a wszyscy dookoła grają teatr, że wszystko jest ze mną tak jak dawniej. A ja już nie jestem tą samą osobą sprzed Oli.
3. Boli mnie jak moi znajomi mówią „trzeba żyć swoim życiem” i tym samym mówią mi „to jest twoja sprawa, daj mi dalej żyć spokojnie w moim miłym, szczęśliwym życiu”
4. Lęk – to chyba jest najgorsze. Potworny lęk o Olę (córka ma drgawki gorączkowe, traci przytomność - muszę podawać jej silny lek i wzywać karetkę). Jak Ola nie daj Boże piśnie w nocy – dostaję ścisku żołądka. To jest takie uczucie, jakie masz, gdy wyobrażasz sobie „co by było, gdyby umarło mi dziecko albo zginęło w wypadku” – i ja to czuję dość często, za często. I nienawidzę tego uczucia.
5. Myślenie o przyszłości – nie mam pojęcia, jak wygląda życie z dorosłym, upośledzonym dzieckiem. Nigdy tego nie widziałam, boję się o tym czytać w internecie. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądało moje życie za rok, pięć, dziesięć lat….
1. Akceptacji, większej życzliwości dla odmienności, cierpliwości dla ludzi. Daję ludziom i sobie więcej miejsca na popełnianie błędów, na słabości, na to, co ludzkie.
2. Cieszę się z każdej chwili tu i teraz – ze słońca, z małych postępów Oli, z sukcesów moich zdrowych córek, z przyjaźni, z miłości. W sumie też dbam więcej o siebie, bo wiem, że muszę być w dobrej kondycji psychicznej, żeby móc pomóc Oli i swojej rodzinie.
Huśtawka jest wciąż w ruchu.









