Nauczycielka: "To MEN ogłupia uczniów. Od ponad roku słyszę sprzeczne komunikaty"

Martyna Pstrąg-Jaworska
24 kwietnia 2025, 13:27 • 1 minuta czytania
"O szkole stanowią ci, którzy nie są nauczycielami" – napisała do nas nauczycielka z ponad 20-letnim stażem w szkole podstawowej. Jej list to gorzki głos sprzeciwu wobec chaosu, który – jej zdaniem – fundują polskiej edukacji politycy nieznający realiów pracy z dziećmi. W emocjonalnym tekście pokazuje, jak bardzo sprzeczne komunikaty z ministerstwa odbijają się na pracy nauczycieli i poczuciu bezpieczeństwa uczniów.
Nauczyciele nie mogą pracować, bo co chwila dostają inne wytyczne z MEN. fot. victorpr/123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

O szkole stanowią ci, który nie są nauczycielami

Pewnie nie powinnam tego pisać. Pewnie powinnam zacisnąć zęby i robić swoje, jak przez ostatnie dwadzieścia lat. Ale jestem już zmęczona. Nie zmęczona dziećmi – bo uczniów kocham i dla nich tu jestem. Nawet nie rodzicami, z którymi współpraca w ostatnich latach jest coraz trudniejsza. Jestem zmęczona chaosem, w którym przyszło mi pracować, i pretensjami, które spadają na mnie z każdej strony, choć nie ja ten chaos wywołałam.


Muszę powiedzieć to głośno: jestem sfrustrowana. Mam dość sytuacji, w której rodzice wytykają mi coś, za co tak naprawdę nie powinnam ponosić odpowiedzialności. A przecież to nie my, nauczyciele, wymyślamy przepisy. To politycy, którzy często nie mają pojęcia, jak wygląda prawdziwa szkoła i nauczanie dzieci i młodzieży. I właśnie oni wprowadzają zamęt, który potem my musimy tłumaczyć uczniom i ich rodzicom.

Najlepszym przykładem są prace domowe. Przez ostatni rok słyszałam tyle sprzecznych informacji, że już sama nie wiedziałam, co mogę, a czego nie. Najpierw MEN ogłaszał, że od kwietnia 2024 koniec z pracami domowymi – więc przestaliśmy zadawać nawet krótkie ćwiczenia, które miały pomóc dzieciom utrwalać wiedzę, ćwiczyć pisanie, czytanie, rozwijać motorykę. Wiele z nas bało się nawet poprosić uczniów o przeczytanie fragmentu lektury, żeby nie zostać posądzonym o łamanie prawa.

Nauczyciele dostają sprzeczne wytyczne

A teraz słyszymy, że zadawać można, tylko nie wolno oceniać. Przepraszam bardzo – to w końcu mamy zadawać czy nie? Mamy wierzyć w nasze doświadczenie i intuicję, czy ciągle patrzeć przez ramię, czy przypadkiem nie powiedziałyśmy czegoś, co jutro będzie "politycznie niepoprawne"? Albo rodzice ucznia przyjdą do mnie z oskarżeniem, że łamię prawo?

Chcę uczyć dzieci i młodzież najlepiej, jak potrafię, a nie tłumaczyć się z każdej decyzji. Mam dość tego, że w oczach niektórych rodziców to my jesteśmy winni temu, że dzieci są zdezorientowane. A może by tak w końcu ktoś zapytał, jak się czuje nauczyciel, który z dnia na dzień musi zmieniać metody pracy, bo ktoś na górze wymyślił nową ideę bez konsultacji z praktykami?

Wiecie, że my, nauczyciele, też chcemy, żeby dzieci były mądre, ciekawe świata i dobrze przygotowane do życia? Chcemy bardzo, bo takie efekty naszej pracy najbardziej uskrzydlają. Ale do tego potrzeba jasnych zasad, zaufania i spokoju. A nie ciągłej zmiany kierunku, jak chorągiewka na wietrze.

Czytaj także: https://mamadu.pl/194102,men-chce-pomocy-od-nauczycieli-wczesniej-ich-zdanie-nie-bylo-wazne