Nauczyciele na przerwach podjadają kanapki i nie pilnują uczniów. "Mój syn wrócił z guzem"

Klaudia Kierzkowska
09 kwietnia 2025, 11:13 • 1 minuta czytania
Wiadomo, życie na szkolnym korytarzu rządzi się swoimi prawami. Jest głośno, gwarno i trudno o jakiś ład i porządek. Ale tak naprawdę to, jak wyglądają przerwy, w głównej mierze uzależnione jest od nauczycieli, którzy pilnują porządku. O tym, jak te dyżury wyglądają, przekonała się nasza czytelniczka. Zapoznajcie się z treścią nadesłanego listu.
Uczniowie na przerwach wyładowują nagromadzoną energię. fot. Wojciech Olkusnik/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Gdzie była nauczycielka?

"Mój syn ma dziesięć lat, chodzi do szkoły podstawowej, jest żywym, wesołym chłopcem, który lubi biegać i wszędzie go pełno. Kilka dni temu wrócił ze szkoły z guzem na czole. Kiedy zapytałam, co się stało, powiedział, że zderzył się z kolegą na przerwie. Gdy zapytałam, czy ktoś z nauczycieli był w pobliżu, odpowiedział spokojnie: 'Nie, pani jadła kanapkę i cały czas patrzyła w okno'.


Nie wyczułam w jego głosie pretensji – po prostu opisał, jak było. I być może rzeczywiście to była jednorazowa sytuacja. Każdy ma prawo zjeść, odpocząć, złapać chwilę oddechu. Wiem, że nauczyciele mają napięty grafik, mnóstwo obowiązków, nieustanny hałas i presję.

Ale ta sytuacja dała mi do myślenia. Bo przerwy – szczególnie dla młodszych dzieci – to momenty pełne emocji i energii. Wtedy najczęściej zdarzają się przypadkowe zderzenia, kłótnie, ktoś się potknie, ktoś się rozpędzi za bardzo. Wystarczy sekunda, by coś poszło nie tak. I właśnie w takich chwilach ważna jest obecność dorosłych. Nie po to, żeby stale upominać i kontrolować, ale żeby być, tak na wszelki wypadek.

Nie chodzi mi o robienie afery z guza. W końcu takie rzeczy się zdarzają, dzieci się bawią, biegają, czasem ktoś kogoś popchnie, czasem się zderzą. Ale mam poczucie, że coraz częściej te 'zwykłe' sytuacje są lekko bagatelizowane. A przecież dzieci, nawet jeśli tego nie mówią, czują się bezpieczniej, gdy ktoś dorosły jest w pobliżu.

Wierzę, że nauczyciele chcą dobrze i że to, co się wydarzyło, nie było wynikiem złej woli czy lenistwa. Może to było zmęczenie, może chwila nieuwagi. Ale tak sobie myślę, że czasem warto spojrzeć na przerwę w szkole oczami dziecka – które potrzebuje nie tylko swobody, ale też poczucia, że ktoś nad nim czuwa".

Czytaj także: https://mamadu.pl/195362,nauczyciele-nie-chca-dyzurow-na-przerwach-jak-na-wieziennym-spacerniaku