Przy -2°C dzieci zostają w salach. W Skandynawii to standard, u nas panika

Redakcja MamaDu
10 lutego 2025, 14:14 • 1 minuta czytania
W Polsce wystarczy lekki mróz, by dzieci zostawały zamknięte w przedszkolnych salach, podczas gdy w Skandynawii śpią na dworze nawet przy -10°C. Paradoks? Nie, raczej wygoda dorosłych, którzy wolą unikać zimowego ubierania maluchów, zamiast zadbać o ich zdrowie i odporność. Tymczasem to nie mróz szkodzi dzieciom, lecz brak ruchu i świeżego powietrza – pora skończyć z tą paniką.
-2°C i decyzja: dzieci zostają w salach. Naprawdę? 123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Droga Redakcjo,

Od kilku dni codziennie słyszę to samo w przedszkolu: "Dzisiaj dzieci nie wychodziły na dwór, bo zimno". Wystarczy, że temperatura spadnie poniżej zera, a przedszkolne place zabaw pustoszeją. Moje dziecko wraca blade, rozdrażnione, a energii ma jakby więcej niż rano. Dlaczego? Bo spędziło cały dzień w zamkniętej sali, zamiast biegać po śniegu.


Tymczasem w krajach skandynawskich dzieci nie tylko bawią się na mrozie – tam nikogo nie dziwi widok maluchów śpiących w wózkach na zewnątrz, nawet przy -10°C. Przedszkola kierują się zasadą: "Nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania". U nas – panika.

Kto tu się boi zimna?

Wielu rodziców narzeka, że dzieci coraz częściej chorują, ale jednocześnie akceptuje to, że przez całą zimę ich przedszkolaki są trzymane w dusznych salach. Lekarze i pediatrzy alarmują – ruch na świeżym powietrzu wzmacnia odporność, dotlenia mózg i pomaga w koncentracji. Dziecko, które biega po śniegu, ma więcej energii do nauki, mniej się frustruje i lepiej śpi.

Więc skąd ten strach? Bo wychowawczyniom i opiekunom często po prostu się nie chce – ubieranie kilkunastu dzieci w kombinezony, czapki i rękawiczki trwa, wymaga cierpliwości i organizacji. Łatwiej powiedzieć: "Dzisiaj za zimno, zostajemy w sali". To nie dzieci boją się mrozu – to dorośli wybierają wygodę.

Zima nie szkodzi, brak ruchu tak

Nie chodzi o to, by maluchy marzły przez godzinę w śnieżnej zamieci. Ale krótkie spacery, zabawa na śniegu, nawet 15 minut na świeżym powietrzu – to minimum, które powinno być standardem. W przeciwnym razie dzieci całe miesiące spędzają w przegrzanych pomieszczeniach, bez kontaktu z naturą, co w efekcie osłabia ich odporność.

Jeśli w Skandynawii dzieci mogą spać na dworze, a w Niemczech funkcjonują leśne przedszkola, gdzie dzieci uczą się i bawią w naturze przez cały rok – dlaczego u nas -2°C urasta do rangi katastrofy?

Czas wyjść z tej bańki ciepła

Apeluję do przedszkoli: pozwólcie dzieciom oddychać. Nie chowajcie ich przed zimą, bo więcej szkody przynosi im brak ruchu niż mróz. Wystarczy odpowiedni ubiór – i odrobina chęci.

Bo to nie pogoda jest problemem. Problemem jest nasza panika.

Czytaj także: https://mamadu.pl/182258,przedszkole-znalazlo-sposob-by-rozwiazac-odwieczny-spor-o-lezakowanie