To będą pierwsze takie ferie mojego syna. Koniec z bezsensownym wydawaniem pieniędzy

Klaudia Kierzkowska
13 stycznia 2025, 14:53 • 1 minuta czytania
Wraz ze zbliżającymi się feriami zimowymi pojawia się problem stary niemalże jak świat. Kto zajmie się dzieckiem, kiedy szkoły zostaną zamknięte? No i w tym momencie zaczyna się kombinowane, analizowanie i... kalkulowanie. Bo choć zimowiska i wszelkiego rodzaju wyjazdy są fajną opcją, to ich cena potrafi przyprawić o zawrót głowy.
Zabawy na lodowisku to świetna atrakcja dla dzieci. fot. MARIUSZ GRZELAK/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Mam nadzieję, że nikt nie uzna mnie za wyrodną matkę jeśli przyznam, że na myśl o dwóch tygodniach ferii z trójką dzieci w domu drżę. Bo gdybym mogła spędzić ten czas na zimowych szaleństwach, pieczeniu pomarańczowej babki i wieczornym graniu w planszówki, nie miałabym nic przeciwko. Ale do tego dochodzi praca, obowiązki domowe i tzw. ogarnianie rzeczywistości.


Takie będą ferie

Nie będę pisała dłuższego wstępu, a od razu przejdę do słów, które na imieninach wujka powiedziała kuzynka. – W tym roku sanki i łyżwy muszą mojemu dziecku wystarczyć. Nie będę posyłała córki na zimowisko za kilka tysięcy złotych, a w tych półkoloniach za kilka stówek też nie widzę sensu – tak to mniej więcej brzmiało.

Babcia zrobiła skwaszoną minę, ciocia też nie kryła swojego oburzenia i pod nosem burknęła: – No na dziecku będzie oszczędzać.

Iwona, bo tak ma na imię wspomniana kuzynka, nie wdawała się w dyskusje, a szybko zmieniła temat.

Wychodzę z założenia, że każdy rodzic ma prawo decydować o tym, jak jego dziecko spędzi wolny czas. Ma prawo wychowywać je w sposób, który w jego odczuciu jest tym najlepszym z możliwych. I... nikomu nic do tego! A już na pewno nie babciom i ciociom, które niekiedy nie mają pojęcia o wyzwaniach i kosztach, z którymi musi zmierzyć się współczesny rodzic.

Tanio nie znaczy źle

Temat ferii i wyjazdów szybko został ucięty i zboczyliśmy na inne tory. Dopiero wieczorem, kiedy wróciłam do domu i położyłam się do łóżka, zaczęłam analizować to, co podczas rodzinnego spotkania usłyszałam.

Do tej pory zimowiska, kolonie zimowe i wszystkie atrakcje organizowane z myślą o dzieciach postrzegałam w samych superlatywach. Nowe przygody, doświadczenia, podróże, no bosko! Ale teraz, mam co do tego pewne wątpliwości.

W tegoroczne ferie zostawię dzieci "w domu" i postaram się, żeby zaznały prawdziwego dzieciństwa. Takiego "z krwi i kości". Najprostszego w świecie, jasnego jak słońce. Bez tych wszystkich ulepszaczy, wyjazdów i atrakcji na siłę. Sanki mają, kombinezony zimowe też. Kupię jeszcze łyżwy i zabiorę na lodowisko.

Zachęcę do nawet bezproduktywnego spędzania czasu na dworze, do robienia orłów na śniegu i rzucania się śnieżkami. Pozwolę się ponudzić, poleżeć z nogami wyciągniętymi do góry. Nie będę na siłę szukała atrakcji, organizowała wyjazdów i zabierała na jedną, drugą i trzecią salę zabaw czy na inne ustrojstwo.

Tegoroczne ferie zimowe będą inne niż wszystkie. Nie dość, że nie wydam na nie niemalże prawie złotówki (poza łyżwami i wejściem na lodowisko) to i tak mam wrażenie, że będą najlepsze ze wszystkich dotychczasowych. Pozwolą moim dzieciom w pełni odpocząć, a i ja się nimi nacieszę. I przyszło mi do głowy właśnie stare powiedzenie: "Lepsze jest wrogiem dobrego" i tak jakoś mi ono na zakończenie pasuje.

Czytaj także: https://mamadu.pl/191420,to-ostatnie-takie-ferie-zimowe-od-2025-roku-szykuja-sie-powazne-zmiany