To rodzice robią z wycieczek klasowych cyrk. Kłócą się, a zapominają o jednym
"Moja córka ma zaledwie 9 lat i jest uczennicą trzeciej klasy. Niedawno wróciła ze szkolnej wycieczki i po raz kolejny była kompletnie wyczerpana!" – pisała do nas Małgorzata, mama Lenki. Małgorzata uznała, że plany wycieczek są przeładowane, a "dzieci to nie podróżnicy". Ten jeden mail wywołał lawinę kolejnych – zarówno od innych rodziców, jak i nauczycieli.
Tym razem publikujemy wypowiedź mamy, która zwraca uwagę na istotny szczegół: szkolne wycieczki nie są obowiązkowe. Dlaczego więc niektórzy opiekunowie tak się oburzają i odgrażają, że "ich dziecko to już nigdy nie pojedzie na wycieczkę"?
A gdyby tak... porozmawiać?
"Dzień dobry, piszę w temacie wycieczek szkolnych. Ten temat to woda na młyn dla wszystkich rodziców i nauczycieli. Jedni chcą wycieczek, inni nie chcą, jedni chcą intensywnych, żeby wykorzystać dzień wolny od szkoły, inni chcieliby lekkiego programu, bo ich dziecko jest delikatne i ciężko znosi trudy wysiłku fizycznego.
W czasie zebrań klasowych jesteśmy zwykle podzieleni: jedni rodzice woleliby warsztaty naukowe, inni miasta z historycznymi zabytkami, a jeszcze inni sportowe wyzwania... Zawsze znajdzie się wśród nas ktoś nie do końca zadowolony z decyzji wychowawcy, który planuje program wycieczki.
Ale przecież udział w wycieczce nie jest obowiązkowy i jeśli widzimy, że program dla naszego dziecka jest zbyt obciążający lub po prostu nudny, nie musi ono brać udziału w tym przedsięwzięciu. Możemy też zasugerować wychowawcy zmianę programu lub przedyskutować tę sprawę z innymi rodzicami... Spokojna rozmowa zazwyczaj pomaga w każdej sytuacji".
Czytaj także: https://mamadu.pl/190151,to-byla-ostatnia-wycieczka-mojego-syna-nie-stac-mnie-na-sponsoring