Bezczelny mail nauczycielki w niedzielny wieczór. To żart, że tacy ludzie uczą dzieci
Nauczycieli złości brak motywacji uczniów
Kiedy moje pokolenie milenialsów chodziło do szkoły, nauczyciele złościli się i załamywali ręce, jeśli czegoś się nie nauczyliśmy albo kiedy cała klasa dostawała naprawdę kiepskie oceny ze sprawdzianów. Nie było wtedy elektronicznych dzienników, rodzice z wychowawcami rozmawiali o naszych osiągnięciach w edukacji wyłącznie na zebraniach.
Mogę śmiało powiedzieć, że to wcale nie było takie złe, bo na spotkaniu nauczyciela z rodzicami zwykle pedagog mógł powiedzieć coś o każdym uczniu "na chłodno", bez emocji, które towarzyszyły mu np. zaraz po sprawdzeniu prac, z których tylko garstka uczniów dostała oceny wyższe niż dwójka. Teraz nauczyciel może na bieżąco podzielić się z rodzicami swoimi odczuciami i obserwacjami za pomocą np. Librusa. O jednym z takich maili napisała w portalu Threads mama ucznia, której nick to iska_foto.citybreak.
Kobieta załączyła screen wiadomości od nauczycielki matematyki, która zauważa, że klasa nie ma motywacji i chęci współpracy na lekcjach, co widać ewidentnie w wynikach sprawdzianu. W mailu matematyczka dość bezpośrednio napisała, że "dzieci mają w nosie matematykę i nawet się tym za bardzo nie przejmują" oraz że proponuje "odebrać telefony uzależnionym od gierek, kasę na kosmetyczki, paznokcie".
Mama, która była odbiorczynią wiadomości, była oburzona podejściem nauczycielki. Zastanawia się, kto jest winny sytuacji, że w klasie 3/4 uczniów chodzi na korepetycje. "Pytanie za 100 punktów – czy tak powinna się zachowywać nauczycielka z matematyki? Mail wysłany w niedzielę wieczorem do rodziców. Pani 'uczy' klasę już drugi rok. [...] Na półrocze było wystawionych 16 jedynek. Teraz druga klasówka. Z pierwszej nie było ani jednej pozytywnej oceny. Wina uczniów czy nauczyciela? 3/4 klasy chodzi na korepetycje. Interwencja u dyrektorki nic nie daje. Co można z tym zrobić? Kuratorium?" – zastanawia się użytkowniczka.
To wina wszystkich po trochu
Z wypowiedzi mamy widać, że jest zdania, że problemem nie jest młodzież, a nauczycielka. Z jednej strony rozumiem bezsilność i złość rodziców, którzy spotykają się tylko z negatywnymi emocjami ze strony nauczyciela. W tej sytuacji nie można jednak tylko jednej strony obarczyć winą. Bo leży ona zarówno po stronie rodziców, nauczycieli, jak i uczniów.
W komentarzach wielu użytkowników wyciąga takie same wnioski. Niektórzy zaznaczają, że "takie mamy czasy i takie pokolenie". Dziś młodzież jest niechętna do nauki, wpatrzona w ekrany i skoncentrowana na dbaniu o swój dobrostan, co oznacza też dbanie o swój wygląd. Niestety zwykle nie są to powody, przez które uczniowie się nie uczą.
Brakuje im motywacji, bo być może nauczyciel nie potrafi zaciekawić ich tematem i w kreatywny sposób przekazać wiedzy. Młodzież ma w dzisiejszych czasach mniejszą umiejętność skupiania uwagi przez dłuższy czas na jednej rzeczy. Została wychowana w czasach, kiedy wszyscy pędzą i nawet treści w internecie stają się coraz krótsze i coraz bardziej skondensowane, by trafić do odbiorcy.
Zmarnowane pokolenie?
Niestety wina za taką sytuację leży też po stronie rodziców. Bo jeśli uczniowie nie chcą się uczyć i nie mają szacunku do nauczyciela, wynika to po trosze z ich wychowania i tego, ile czasu i uwagi rodzice dawali im, kiedy byli młodsi. W komentarzach jednak pojawiają się też głosy rodziców, że to nie zawsze zależne jest od wychowania czy nauczyciela i jego metod.
Część uważa, że to po prostu takie pokolenie, którego nic nie interesuje: "[...] oni naprawdę mają totalne wyjebongo. Żeby rodzice w domu nie cisnęli, to naprawdę marnie to widzę. Obserwuję ten temat od dłuższego czasu i naprawdę mamy zmarnowane pokolenia. A w szkole trochę przykręcenia śruby naprawdę się przyda. Te dzieci obecnie niczego się nie boją i nie mają autorytetów. Ani planów, ani ambicji. Mówię tu ogólnie i zupełnie subiektywnie" – zauważa jedna z użytkowniczek.
Ciekawi mnie, czy inni rodzice też mają takie problemy z dziećmi i młodzieżą w wieku szkolnym. Czy rzeczywiście temu pokoleniu nic się nie chce i ma gdzieś edukację? Czy faktycznie brak im autorytetów, które mogłyby ich zmotywować do rozwoju i edukacji?