Takie restauracje to smutny widok. Zakaz wstępu dla dzieci to początek znieczulicy
Wykluczanie dzieci z przestrzeni publicznej
Temat wykluczenia dzieci z życia społecznego co jakiś czas wraca jak bumerang. Ostatnio głośno w mediach było o basenie, który postanowił zorganizować dzień tylko dla dorosłych. Jest też wiele innych przestrzeni, które czasami decydują się na taki krok. To budzi skrajne emocje w społeczeństwie: od osób, które temu przyklaskują i za wszelką cenę walczą o takie przestrzenie, aż po tych, którzy chcieliby, by małe dzieci wreszcie były traktowane po prostu na równi i z szacunkiem.
O restauracjach czy hotelach, które zaznaczają, że nie obsługują dzieci i rodzin z dziećmi, pisaliśmy już niejednokrotnie. Teraz ten temat wrócił do kręgu moich zainteresowań po przeczytaniu pewnego wpisu w portalu Threads. Autorką jest użytkowniczka o nicku am19_99 i w swojej wypowiedzi zauważa ze zdumieniem, że takie restauracje, które nie chcą gościć dzieci, istnieją naprawdę.
"Aż musiałam wpisać w Google, czy serio są restauracje itp., w których jest zakaz obecności dzieci, bo serio nie umiem uwierzyć. Chyba w życiu bym nie chciała wspierać takiego biznesu" – przyznaje internautka. W dalszej części wpisu opowiada o tym, że nie ma w niej zgody na to, by dzieci w przestrzeni publicznej były traktowane bez szacunku, życzliwości i z tak ogromną dozą znieczulicy.
"Czy jest dla mnie przyjemny krzyk i płacz dzieci? Oczywiście, że nie. Ale kurde, wszyscy takimi dziećmi byliśmy – dorastaliśmy, broiliśmy, coś nas bolało... Życie społeczne jest również kluczowe dla dzieci. Aż mnie kusi, by darować sobie kulturę, ale krótko mówiąc... Później te same osoby, którym te dzieci przeszkadzają, będą chciały, by ktoś pracował na ich emeryturę lub im dostarczył jedzenie, gdy już nie będą mogły wstać z łóżka. Poziom znieczulicy, ignorancji i nieżyczliwości ludzkiej jest już zatrważająco wysoki" – przyznaje użytkowniczka Threadsa.
Znieczulica i zero szacunku
Należy przyznać, że takie miejsca, w których nie ma wstępu dla dzieci, istnieją i pewnie będą istnieć, bo część osób jest zdania, że tylko bez nich umie się zrelaksować. Tak jak jednak zauważyła autorka wpisu, należy przyznać, że taki kierunek jest dość smutny. Stajemy się społeczeństwem skupionym na sobie, na swoich potrzebach i komforcie.
To z jednej strony dobrze, bo wiele osób dopiero teraz, kiedy trwa moda na self-care zaczyna dbać o swój dobrostan i swoje potrzeby. Mam jednak poczucie, że trochę się w tym zagalopowaliśmy. Zapomnieliśmy o empatii, życzliwości, patrzeniu w przyszłość. Przecież nie jesteśmy na tym świecie sami i potrzebujemy innych ludzi w swoim otoczeniu. Nawet w tak prozaicznych chwilach, kiedy poważnie zachorujemy, nie będziemy w stanie podnieść się z łóżka, będziemy potrzebowali pomocy osób trzecich.
Nie chodzi nawet o rodzinę, własne dzieci. Chodzi o to, że te obce dzieci, które nam dziś przeszkadzają w restauracji, być może za kilkadziesiąt lat będą lekarzami i pielęgniarkami, którzy będą ratować nasze zdrowie i życie. Będą pracowali po to, byśmy my dostali emeryturę. To takie prozaiczne rzeczy, o których warto pomyśleć, kiedy kolejny raz zaleje nas fala nienawiści czy choćby irytacji i złości na to, że jakieś dziecko płacze w restauracji albo jego rodzice nie umieją pomóc mu w zrozumieniu własnych emocji.
Czytaj także: https://mamadu.pl/188854,nienawisc-do-dzieci-kwitnie-uspokojcie-sie-sami-tez-byliscie-babelkami