Współczesne nastolatki nie wiedzą, co to szacunek. Sytuacja z teatru dowodem na to
Nastolatki wymykające się normom społecznym
Ostatnio publikowaliśmy w portalu list o tym, że czytelniczka była zażenowana i zszokowana zachowaniem grupy nastolatków podczas wizyty w muzeum. Przeczytałam go z niemałym smutkiem, choć bez zaskoczenia – sama spotykam młodzież, która bywa wulgarna, opryskliwa, nielicząca się z tym, że ich zachowanie może dla kogoś być oburzające. To w sumie nie dotyczy tylko młodzieży – niezależnie od wieku można spotkać w przestrzeni publicznej osoby, które nie wiedzą, co to życzliwość, empatia, a przede wszystkim – kultura osobista.
Jeśli nam dorosłym jej czasami brakuje, dlaczego niby mają ją mieć nastolatki, które przecież w wielu kwestiach po prostu naśladują zachowania swoich rodziców czy opiekunów? Wiadomo, jeśli chodzi o młodzież, dochodzi też aspekt hormonalny – kiedy dzieciaki dojrzewają, nagle zaczynają zachowywać się w sposób, który dorosłym może się wydawać nie do zniesienia. Wiele takich "scen" to efekt hormonalnej burzy, na którą przecież nastolatek nie do końca ma wpływ.
Są jednak sytuacje, w których widać, że jakieś zachowanie to po prostu brak kultury i dobrego wychowania, a do tego chęć przypodobania się rówieśnikom. Ostatnio o podobnej historii z udziałem szkolnej wycieczki uczniów w wieku nastoletnim opowiadała mi znajoma. Wybrała się na przedstawienie do teatru, które chciała od dawna zobaczyć, bo było jej z pewnych względów bliskie emocjonalnie. Liczyła na wspaniałe przeżycie, wzruszenie. Przeliczyła się jednak bardzo, bo okazało się, że źle wybrała, kupując tańsze bilety na spektakl, który odbywał się w ciągu dnia.
Okazało się, że na widowni są głównie szkolne wycieczki nastolatków, którzy nie wiedzą zupełnie, jak należałoby się zachować w teatrze. Kiedy powiedziałam jej z dozą współczucia, że ją rozumiem, bo pewnie musiało być głośno, on powiedziała mi wprost: "To żadne nastolatki, tylko bydło". Następnie opowiedziała o tym, jak już od wejścia na salę wiedziała, że będzie niezadowolona z przedstawienia.
Jedli, śmiali się, nie szanowali pracy aktorów
Grupy nastolatków głośno rozmawiały, śmiały się, gapiły się w telefony, świecąc wszystkim po oczach. Wszystko w trakcie trwania przedstawienia. Byli nawet tacy, którzy potraktowali teatr niczym kino, i z torebek i plecaków powyciągali napoje gazowane i chipsy. Słuchałam tego z lekkim niedowierzaniem.
Pomyślałam sobie, że takie zachowanie doskonale pokazuje, jak wychowaliśmy najmłodsze pokolenie. Jasne, te dzieciaki znają swoje emocje, umieją stawiać granice i są pewne siebie. Brakuje im za to wiedzy podstawowej z zakresu kultury: ich zachowanie świadczy nie tylko o przebodźcowaniu spowodowanym smartfonami, ale przede wszystkim braku kultury osobistej. Dla starszych pokoleń teatr to pewnego rodzaju podniosłe wydarzenie. Nie chodzi nawet o jakąś świętość, ale po prostu o szacunek.
W teatrze na scenie występują na żywo aktorzy, którzy chcieliby móc pracować w odpowiednich warunkach. Zależy im, by przedstawić wszystko jak najlepiej – ale jaki jest w tym sens, kiedy z widowni słyszą śmiechy, gadanie, chrupanie chipsów? Dostają wtedy sygnał, że ich pracę i wysiłek odbiorca ma gdzieś. Nie zdziwiłabym się, gdyby przerwali spektakli i po prostu zeszli ze sceny.
Zgubili gdzieś wartości
Druga sprawa jest taka, że wiem, że poprzednie pokolenia w nastoletnim wieku wcale też nie były idealne i zdarzało im się zachowywać gburowato i niegrzecznie. Wydaje mi się jednak – a mówię to z perspektywy trzydziestokilkuletniej kobiety – że np. w naszym pokoleniu wiedzieliśmy, że w teatrze należy być spokojnym, raczej cichym i schludnie ubranym.
Jeździłam z klasą w liceum na wycieczki na przedstawienia teatralne i pamiętam też, że nawet gdybyśmy sami wpadli na jakieś głupie pomysły, nasza wychowawczyni zwróciłaby nam uwagę. My w lot byśmy się uspokoili, bo jednak nauczyciel miał jakiś posłuch wśród nastolatków. Pedagodzy dziś nie mają takiego szacunku i autorytetu u młodych, niestety.
Pomijając już zupełnie fakt, że dziś młodzież dostaje ogrom wolności i przywilejów, nikt jej niczego nie zakazuje jak nam 20 lat temu. Zapomina przy tym jednak, że jej wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych. Np. tych, którzy zapłacili pieniądze za to, by móc obejrzeć wyczekaną przez siebie sztukę teatralną. Czyżby młodzi dostali tak dużo swobody, że zapomnieli, że w otaczającym ich świecie obowiązują jednak jakieś zasady?
Czytaj także: https://mamadu.pl/176275,skandaliczne-jak-nastolatki-zwracaja-sie-do-siebie-te-slowa-mnie-urazaja